poniedziałek, listopada 04, 2013

080. "Czuc klątwę na kiliometr"

27. listopada


       -Ciemno tu-wymruczała Yuko idąc za mną. Oczywiście robię za wabik na potwory/duchy/bestie/ cholerawiecojeszcze przez swoją boską nieśmiertelność. Jeszcze nigdy nie próbowałam ginąc pod wyżej wymienionymi. I szczerze mówiąc nie chcę umierać. W Hadesie jest nudno. I zimno, a ja jako Grek nie znoszę zimna.
       -No co ty nie powiesz- odparłam po dłuższej chwili.
      Jesteśmy w lochach jakiegoś nawiedzonego zamku, szukamy Sabriny, która uwięziła naszą kochaną Lydie w medalionie. Naprawdę zastanawiam się jak dobrym trzeba być żeby oddać przysługę obcym duchom z przeszłości. Serio, ta szkoła ma jakieś luki w programie nauczania. Pomoc nieznajomym, wątpliwego pochodzenia to tak jakby… Dać się nabrać na kotki w piwnicy u starego faceta, który już na wstępie rozbiera cię wzrokiem.
      -Ana!- krzyknęła nagle blondynka. Spojrzałam na nią przez ramię i  poczułam jak tracę grunt pod nogami i spadam. W ostatniej chwili złapałam za wystający kamień.-Żyjesz!
       -I wiszę! Przyjemnie- krzyknęłam, a moja opoka zerwała się. Jedyne co poczułam przed stratą przytomności to rozrywający ból w klatce piersiowej.

Nie wiem ile tak leżałam półtrupem...

         Obudził mnie cichy szept. Otwarłam oczy i spostrzegłam przed sobą korytarz, z którego dobiegał owy głos. Z trudem wstałam, podparłam się o ścianę, która ku mojemu zaskoczeniu była z kamienia bez nierówności. Ruszyłam naprzód, każdy krok sprawiał mi okropne męki. Miałam wrażenie jakby coś od środka mnie rozszarpywało, a całe ciało było z marmuru.
        Dźwięk nasilał się, stawał się nieznośny, a po chwili zanikł. Zatrzymałam się czując czyjąś obecność, powietrze zrobiło się okropnie ciężkie.
      Znałam to miejsce.
      I szczerze nigdy nie chciałam się tutaj znaleźć ponownie.
      Zerwałam się do biegu słysząc krzyki, gdy nagle pojawiła się ona. Ubrana w fiolet z paskudnym uśmiechem, sprawczyni całego zamieszania. Sabrina.
     - Odsuń się- syknęłam- Miałaś nadzieje tutaj schwytać kogoś innego, prawda? Oddaj mi naszyjnik.- wyciągnęłam dłoń w jej stronę. Ta tylko się zaśmiała i przeleciała przeze mnie, uśmiechając się wrednie.
     -I tak nic mi nie zrobisz- rzekła rozbawiona- Ducha nie skrzywdzisz. Ale duch skrzywdzi ciebie.
      I gdy tylko to powiedział, szybkim ruchem dłoni, zatopiła swoje szpony w moim brzuchy. Zacisnęłam zęby z bólu starając się złapać niematerialną łapę. Cholera jasna, jest za silna. Gdy pazury głębiej wchodziły w moje ciało, tunel owiała nieprzenikniona ciemność. Poczułam jak Sabrina gwałtownie cofa się. A ja złapałam za coś drobnego. Pociągnęłam pewnym ruchem dłoni. Czarownica nie miała czasu zareagować. Wiedziałam, że się boi. Boi się tego co właśnie nadchodzi. Usłyszałam świst ubrań oddalający się w głąb korytarza.
     -Dzięki-powiedziałam trzymając się za ranę. Usiadłam na ziemi, łapiąc oddech.
      Mrok rozrzedził się, zrobiło się całkiem jasno jak na pomieszczenie nieoświetlone. Nade mną nachylił się rosły mężczyzna wpatrujący się z politowaniem.
     -Dziecko co mówiłem o samotnych wyprawach?- zadał pytanie.- Gdyby nie ja skonałabyś tutaj. Pamiętaj...
      -Co Zeus zrobił kilkaset lat temu, tak wiem. Rzucił klątwę. Aż go zacytuję:" Gdy progi Tartaru przekroczysz twa nieśmiertelność zniknie, dopóki nie wrócisz na powierzchnie"- powiedziałam przedrzeźniając Zeusa. Dobrze, że tego nie słyszał...
     - Dobrze udajesz tego erotomana.
     - Czy mógłbyś wytłumaczyć mi skąd tutaj kawałek Tartaru?
     - Jak powiem, że nie mam pojęcia to nie uwierzysz, prawda?
     - Skąd wiedziałeś?
     - Zgaduję? Dobra to długa historia. Albo krótka. Po prostu Sabrina była zbyt niebezpieczna i mogła spróbować uwolnić tytanów, więc stworzyliśmy, ja i Hades, kawałek Tartaru.
     Z bólem stałam i gdyby nie pomoc mojego wybawcy znowu poleciałabym na ziemie. Ten tylko pokręcił głową oraz bardzo powoli szedł ze mną do wyjścia.
     - Ale weź ojcu nic nie mów, bo przypał będzie.- rzekłam szybko.
     Pomiędzy nimi informacje przechodzą bardzo szybko. W końcu są braćmi. Niby bliźniakami, ale wujek Tanatos ma czarne włosy i czerwone oczy i zacznie ostrzejsze rysy twarzy. No i surowszy oraz bardziej rozgarnięty wyraz twarzy. A! I wygląda na silniejszego i lepiej zbudowanego.
     - Ta postaram się o tym nie wspomnieć. Albo powiem takie coś: twoja córka wpadła do Tartaru. Ładna dziś pogoda.- mruknął sarkastycznie, na co oburzyłam się niemiłosiernie. To wcale nie było zabawne.
     - Ty i te twoje spaczone poczucie humoru...-zamilkłam na chwilę.
     - O co chodzi?
     - O Potęgę. Czy ona zwiała ze swojego więzienia...?
     - To samo powiedziałem Hypnosowi, Zeusowi i Hadesowi. Jest tam dalej. Wyjątkowo spokojna, wygląda na umierającą.
      Drogę na powierzchnie już się nie odzywałam. To co powiedział uderzyło we mnie. Owszem miałam z tamtym duchem złe wspomnienia, ale była częścią mnie. Odkąd rozdzielili nas mam czasem dziwne uczucie pustki, moje moce często są niewypałami, ale wiem że nie mogę nic zrobić. Wiem że mogą to wykorzystać przeciwko mnie. Wtedy na pewno wstawiennictwo większości bogów mi nie pomoże.

***
      - Jesteśmy- powiedział bóg śmierci, a rana na brzuchu zaczęła się goić.
       Rozejrzałam się dookoła, stali tam wszyscy uczniowie, no oprócz Lydii, którzy wpatrywali się we mnie zaskoczeni. Niepewnie pomachałam do nich. Tylko Asoka mi odmachała, a Yuko... Cóż gdyby wzrok mógł zabijać już dawno byłabym martwa.
      -Gdzieś ty była?!- krzyknęła blondynka- Nie dość, że straciliśmy Lydie to ty wpadłaś do jakiejś dziury i jeszcze włóczysz się z jakimś obcym facetem, który wygląda na satanistę!
     - Obcy to ja nie jestem- mruknął wujek.- Jestem z rodziny. Nie ważne. Wracam do pracy, bo Hades pewnie zaraz się wkurzy, że sobie spędzam radośnie czas z bratanicą- to wypowiedziawszy znikł i zostawił nas samych.
     Zdenerwowana zaczęłam szybko opowiadać co się stało w podziemiach. Wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotkę. Zwłaszcza Cupid.
    Och chwila ona zawsze tak na mnie patrzy.
    -I nic z tego nie ma- powiedziała złośliwe córka Erosa. Ja zaś uśmiechnęłam się radośnie wyciągając z kieszeni płaszcza naszyjnik Sabriny.
    - Może nie mam pojęcia co z tym zrobić, jak ją uwolnić, ale jesteśmy krok do uratowania. Tylko może być problem...
     - Chwila...- przerwała mi anielica- Skąd to masz?!
     -A bo jak starała się mnie zabić i nagle ciemność się pojawiła to jakimś cudem udało mi się to z niej zerwać. Dostanę medal?
     -Nie, czołg.
     - Jest! W końcu!- powiedziałam uradowana.
     - Dziewczyny!- krzyknęła załamana Halem.- Ana w czym może być problem?
     - Że Sabrina jest wkurwiona i może próbować nas zabić za to i że mamy czas na uwolnienie do pełni... Czyli jakieś dwa, może trzy dni.- rzuciłam medalion Julianowi- A jest przeklęty.
      - Skąd to wiesz?- zadał podejrzliwie pytanie demon. Wzruszyłam ramionami.
      - Tanatos mi powiedział, że od tego czuć klątwę na kilometr.
      I w obozie zapadła cisza.

[Tadam! Notka jest, jakoś napisana mam nadzieje, że może byc. Pisana na szybko.
Co do wątku Potęgi na pewno go jakoś pociągnę(już mam mniej więcej pomysł)]

1 komentarz:

  1. [Notka ciekawa. Coraz ciekawiej sie na wycieczce robi :D Czekam na wasze dalsze pomysły :)]

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.