5 listopada godzina 7:30
Siedziałam na krześle spawając części do mechanicznego
kota. Od siedmiu godzin siedzę i nad nim pracuję, a końca nie widać. Gdy już
złożyłam całego, okazało się, że nie reaguje na nic. Chodził w kółko albo
uderzał w ścianę i się przewracał. Nawet odgłosów z siebie nie wydawał.
Podniosłam gogle do góry i przetarłam
czoło ściągając sadz z niego. Pięknie, przypaliłam sobie czoło, pomyślałam.
Odłączyłam spawarkę od kontaktu i podeszłam do szafy. Otwarłam ją z takim
impetem, że klamka wbiła się w ścianę, tworząc niewielką dziurę.
-Co ty tam robisz?!- wrzasnął ojciec, słysząc za pewnie
huk towarzyszący całemu wypadkowi
-Otwieram szafę!- odkrzyknęłam i wyciągnęłam czerwone
body, skórzane spodnie oraz czarne koturny.
- Otwierasz?! Chyba się z nią siłujesz!
-A jest jakaś różnica?- mruknęłam pod nosem wkładając
odzież.
Spojrzałam do lustra i naprawdę opalone na czarno czoło
wyglądało beznadziejnie. Zirytowana wzięłam do rąk czapkę lezącą na łóżku i
sprawnie zakryłam defekt.
No teraz mogę wyjść do ludzi.
-Mamo?- zapytałam się siadając przy stole w jadalni.-Mamo!
Świetnie, nie reaguje, pewnie zasnęła jak szukał
spódnicy. Przeszło mi przez myśl. Zastukałam palcami w dębowy blat,
odczekując jeszcze chwile, jednak nikt nie raczył się pojawić. Wstałam, wzięłam
torbę i ruszyłam w stronę szkoły.
_____
Wkroczyłam do ogromnego budynku, na szczęście było pusto
na korytarzu. Dobrze, uniknę ciekawskich spojrzeń i szeptów, że nowa ma
przypalone czoło. Ruszyłam do szafki, której numerem było sześćdziesiąt dziewięć(serio?).
Wpisałam kod do zamka, jednak kłódka nie otworzyła się. Mijały minuty, ale nic nie drgnęło. Uderzyłam
pięścią drzwiczki. Kolejne ciosy nie pomagały.
-Może pomogę?- usłyszałam za sobą męski glos.
-Nie trzeba- odparłam dalej siłując się z zamkiem.
Usłyszałam kroki. Chłopak się do mnie zbliżył, stanął
obok i jak gdyby nigdy nic otworzył szafkę.
-Nie ma za co- powiedział z uśmiechem na twarzy,
obnażając tym samym białe kły wampira.- Nowa?
-Tak
-Jeff- podał mi rękę, a ja ją uścisnęłam- Ale wszyscy
mówią mi Joker.
-Void. Czemu nie jesteś na lekcji?- zadałam pytanie
-Oficjalnie poszedłem do toalety, jakieś dwadzieścia
minut temu.
-Nie szukają cię?- coraz bardziej byłam zdziwiona słowami
bruneta. To nie jest normalne, że nikt nie martwi się o ucznia. Jest wiele
potencjalnych i całkiem możliwych wypadków jakie mogły mu się przydarzyć. Wylew, złamanie, osłabienie, a w najgorszym wypadku śmierć.
-Nie- wzruszył ramionami- Tak na mnie nie zwracają uwagi.
I za moment dzwonek. Wracam po plecak, uważaj na siebie i popraw czapkę .-
dodał.
Spojrzałam na oddalającego się wampira, poprawiając
czapkę. Po chwili rozbrzmiał dzwonek, a na korytarz z sal lekcyjnych wyszły
rożnego rodzaju potwory. Świetnie teraz było widać, że ta szkoła niczym nie
różni się od ludzkich. Potwory dzielą
się na grupy, chociaż nie mam pojęcia jakie trzeba spełnić kryteria, aby
dołączyć na przykład do wilkołaczki z wampirem oraz zielonym cosiem kobietą. W
sumie nie potrzebuję towarzystwa istot organicznych, z nimi ogólnie trudno się
dogadać, działają impulsywnie, lekkomyślnie i trudno rozgryźć ich intencje.
Albo to ja po prostu jestem aspołeczna i nie chcę szukać
przyjaciół.
Poczułam ich spojrzenie na sobie. Szeptały coś pomiędzy
sobą. Wzięłam plan lekcji do rąk, szybko ewakuując się sprzed szafki pod drzwi
sali. Usiadłam na parapecie obserwując uczniów Straszyceum. Dość długo nikt nie zwracał na mnie uwag, gdy nagle podleciała do mnie znana mordka. Uśmiechnięta,
w oczach znajome iskierki, chętne do przygody, zaś czarne włosy jak zwykle
pofalowane. Skinęłam głową na przywitanie, przesuwając się trochę, żeby Robbeca
mogła się przysiąść.
-Jak ci się tutaj podoba?- zadała pytanie. Jak zwykle
pełna entuzjazmu.
-Jestem tu od dziesięciu minut, poznałam już jednego
chłopca…
-O! A kogo? Podoba ci się?
-Rob, wiesz że nie odczuwam pociągu fizycznego do
przedstawicieli tej samej jak i przeciwnej płci. Jeffa poznałam, wampira.
-Kolega Natti’ego, uzależniony od gier komputerowych,
jest w kapeli, gra na keyboardzie.
-I w sumie to tyle…- powiedziałam cicho.
Usłyszałam ciche westchnięcie. Jak zwykle zirytowałam ją moją ogólną
niechęcią do zawierania nowych kontaktów. Przez chwile milczałyśmy, jednak moja
towarzyszka szybko znalazła nowy temat.
-Powinnaś wstąpić do potworniarek.
-To potwo czego?
-Na boga, potworniarek!- powiedziała zdenerwowana-
Spodoba ci się tam, będziesz mogła sobie poskakać i powyprawiać te swoje
wygibasy. Jak pokażesz Cleo, kapitance drużyny, to potrafisz na pewno cię przyjmie.
-Zastanowię się.- syknęłam i skuliłam nogi pod brodę
wpatrując się w przestrzeń.
Mam nadzieje, że pierwszego dnia nikogo do siebie nie
zrażę.
_____
Stałam przed drzwiami sali gimnastycznej, zastanawiając
się czy wejść tam i porozmawiać z dziewczyną, przewodniczącą drużynie
cheerleaderek czy jednak odpuścić sobie. Czy nadam się do działania w drużynie?
Potrząsałam głową. Nie ma szans, żebym umiała współpracować.
Westchnęłam cicho, wpatrując się w drzwi, które gwałtownie otwarły się.
Odskoczyłam, uderzając w jakiś w obiekt. Usłyszałam plusk, krzyk oraz śmiech.
Odwróciłam się na pięcie, przyglądając się Cleo, która wylądowała pośladkami w wiadrze. Mimowolnie
na moich ustach zagościł delikatny uśmiech.
-Ty…- zaczęła wściekle- …jak śmiałaś!?
- To nie było specjalnie- wyprostowałam się krzyżując
ręce- I polecam wyjść z tego wiadra,
gdyż woda wyjątkowo cuchnie.
Patrzyłam jak mumia stara się wyjść z „pułapki”, jednak
gdy tylko trochę się podniosła, znowu upadła tylko tym razem na brzuch.
Po korytarzu znowu rozbrzmiał śmiech, należał on do
czerwonowłosej dziewczyny.
-Cleo przestań się tak wydurniać, bo zaraz Spectra
przyleci i zrobi ci zdjęcie na cerberka- powiedziała przez śmiech wampirzyca.
De Nile tylko wydała z siebie dziwny odgłos, który miał chyba być jękiem
rozpaczy.
-Co tutaj tak śmierdzi?- zadała pytanie, idąca w naszą
stronę blondynka z kolorowymi pasemkami.
-Cleo- odparła rozbawiona wampirzyca
-Co? O czym ty mówisz Fangie?
-No wpadła do wiadra z brudna wodą.
- Cuchnącą, brudną wodą- poprawiłam dziewczynę, która
została nazwana Fangie.
Skłoniłam się lekko i szybko zwiałam z miejsca
wypadku, słysząc niewybredne wyzwiska w moją stronę z ust "księżniczki" i jak Fangie zwracała się do blondynki per Lydia. Całkiem sympatyczne osóbki, chociaż się trochę pośmieją przed treningiem, o ile takowy się odbędzie. Ogólnie rzecz biorąc to: wstęp do potworniarek mam zamknięty, Robbeca pewnie
się wkurzy i załamie przy okazji, a ja będę miała świetną opinie. Chociaż
wesoło w tej szkole jest!
No i najważniejsze.
Woźny nie sprząta po sobie.
[Cześć i czołem! Pierwsza notka w moim wykonaniu na tym blogu :D. Mam nadzieje, że jakoś się spodoba.]
Woźny nie sprząta po sobie.
[Cześć i czołem! Pierwsza notka w moim wykonaniu na tym blogu :D. Mam nadzieje, że jakoś się spodoba.]