sobota, grudnia 28, 2013

086. Pierwszy dzień w szkole i pierwsza wtopa.

5 listopada godzina 7:30
             Siedziałam na krześle spawając części do mechanicznego kota. Od siedmiu godzin siedzę i nad nim pracuję, a końca nie widać. Gdy już złożyłam całego, okazało się, że nie reaguje na nic. Chodził w kółko albo uderzał w ścianę i się przewracał. Nawet odgłosów z siebie nie wydawał. Podniosłam gogle  do góry i przetarłam czoło ściągając sadz z niego. Pięknie, przypaliłam sobie czoło, pomyślałam. Odłączyłam spawarkę od kontaktu i podeszłam do szafy. Otwarłam ją z takim impetem, że klamka wbiła się w ścianę, tworząc niewielką dziurę.
             -Co ty tam robisz?!- wrzasnął ojciec, słysząc za pewnie huk towarzyszący całemu wypadkowi
             -Otwieram szafę!- odkrzyknęłam i wyciągnęłam czerwone body, skórzane spodnie oraz czarne koturny.
              - Otwierasz?! Chyba się z nią siłujesz!
             -A jest jakaś różnica?- mruknęłam pod nosem wkładając odzież.
            Spojrzałam do lustra i naprawdę opalone na czarno czoło wyglądało beznadziejnie. Zirytowana wzięłam do rąk czapkę lezącą na łóżku i sprawnie zakryłam defekt.
             No teraz mogę wyjść do ludzi.
             -Mamo?- zapytałam się siadając przy stole w jadalni.-Mamo!
            Świetnie, nie reaguje, pewnie zasnęła jak szukał spódnicy. Przeszło mi przez myśl. Zastukałam palcami w dębowy blat, odczekując jeszcze chwile, jednak nikt nie raczył się pojawić. Wstałam, wzięłam torbę i ruszyłam w stronę szkoły.

_____

             Wkroczyłam do ogromnego budynku, na szczęście było pusto na korytarzu. Dobrze, uniknę ciekawskich spojrzeń i szeptów, że nowa ma przypalone czoło. Ruszyłam do szafki, której numerem było sześćdziesiąt dziewięć(serio?). Wpisałam kod do zamka, jednak kłódka nie otworzyła się.  Mijały minuty, ale nic nie drgnęło. Uderzyłam pięścią drzwiczki. Kolejne ciosy nie pomagały.
             -Może pomogę?- usłyszałam za sobą męski glos.
             -Nie trzeba- odparłam dalej siłując się z zamkiem.
            Usłyszałam kroki. Chłopak się do mnie zbliżył, stanął obok i jak gdyby nigdy nic otworzył szafkę.
            -Nie ma za co- powiedział z uśmiechem na twarzy, obnażając tym samym białe kły wampira.- Nowa?
           -Tak
           -Jeff- podał mi rękę, a ja ją uścisnęłam- Ale wszyscy mówią mi Joker.
           -Void. Czemu nie jesteś na lekcji?- zadałam pytanie
           -Oficjalnie poszedłem do toalety, jakieś dwadzieścia minut temu.
           -Nie szukają cię?- coraz bardziej byłam zdziwiona słowami bruneta. To nie jest normalne, że nikt nie martwi się o ucznia. Jest wiele potencjalnych i całkiem możliwych wypadków jakie mogły mu się przydarzyć. Wylew, złamanie, osłabienie, a w najgorszym wypadku śmierć.
           -Nie- wzruszył ramionami- Tak na mnie nie zwracają uwagi. I za moment dzwonek. Wracam po plecak, uważaj na siebie i popraw czapkę .- dodał.
          Spojrzałam na oddalającego się wampira, poprawiając czapkę. Po chwili rozbrzmiał dzwonek, a na korytarz z sal lekcyjnych wyszły rożnego rodzaju potwory. Świetnie teraz było widać, że ta szkoła niczym nie różni się od ludzkich.  Potwory dzielą się na grupy, chociaż nie mam pojęcia jakie trzeba spełnić kryteria, aby dołączyć na przykład do wilkołaczki z wampirem oraz zielonym cosiem kobietą. W sumie nie potrzebuję towarzystwa istot organicznych, z nimi ogólnie trudno się dogadać, działają impulsywnie, lekkomyślnie i trudno rozgryźć ich intencje.
          Albo to ja po prostu jestem aspołeczna i nie chcę szukać przyjaciół.
          Poczułam ich spojrzenie na sobie. Szeptały coś pomiędzy sobą. Wzięłam plan lekcji do rąk, szybko ewakuując się sprzed szafki pod drzwi sali. Usiadłam na parapecie obserwując uczniów Straszyceum. Dość długo nikt nie zwracał na mnie uwag, gdy nagle podleciała do mnie znana mordka. Uśmiechnięta, w oczach znajome iskierki, chętne do przygody, zaś czarne włosy jak zwykle pofalowane. Skinęłam głową na przywitanie, przesuwając się trochę, żeby Robbeca mogła się przysiąść.
          -Jak ci się tutaj podoba?- zadała pytanie. Jak zwykle pełna entuzjazmu.
          -Jestem tu od dziesięciu minut, poznałam już jednego chłopca…
          -O! A kogo? Podoba ci się?
          -Rob, wiesz że nie odczuwam pociągu fizycznego do przedstawicieli tej samej jak i przeciwnej płci.  Jeffa poznałam, wampira.
         -Kolega Natti’ego, uzależniony od gier komputerowych, jest w kapeli, gra na keyboardzie.
         -I w sumie to tyle…- powiedziałam cicho.
        Usłyszałam ciche westchnięcie.  Jak zwykle zirytowałam ją moją ogólną niechęcią do zawierania nowych kontaktów. Przez chwile milczałyśmy, jednak moja towarzyszka szybko znalazła nowy temat.
         -Powinnaś wstąpić do potworniarek.
         -To potwo czego?
         -Na boga, potworniarek!- powiedziała zdenerwowana- Spodoba ci się tam, będziesz mogła sobie poskakać i powyprawiać te swoje wygibasy. Jak pokażesz Cleo, kapitance drużyny, to potrafisz na pewno cię przyjmie.
         -Zastanowię się.- syknęłam i skuliłam nogi pod brodę wpatrując się w przestrzeń.
         Mam nadzieje, że pierwszego dnia nikogo do siebie nie zrażę.

_____

          Stałam przed drzwiami sali gimnastycznej, zastanawiając się czy wejść tam i porozmawiać z dziewczyną, przewodniczącą drużynie cheerleaderek czy jednak odpuścić sobie. Czy nadam się do działania w drużynie?
         Potrząsałam głową. Nie ma szans, żebym umiała współpracować. Westchnęłam cicho, wpatrując się w drzwi, które gwałtownie otwarły się. Odskoczyłam, uderzając w jakiś w obiekt. Usłyszałam plusk, krzyk oraz śmiech. Odwróciłam się na pięcie, przyglądając się Cleo, która wylądowała pośladkami w wiadrze. Mimowolnie na moich ustach zagościł delikatny uśmiech.
         -Ty…- zaczęła wściekle- …jak śmiałaś!?
         - To nie było specjalnie- wyprostowałam się krzyżując ręce- I polecam wyjść z tego wiadra,  gdyż woda wyjątkowo cuchnie.
         Patrzyłam jak mumia stara się wyjść z „pułapki”, jednak gdy tylko trochę się podniosła, znowu upadła tylko tym razem na brzuch.
         Po korytarzu znowu rozbrzmiał śmiech, należał on do czerwonowłosej dziewczyny.
        -Cleo przestań się tak wydurniać, bo zaraz Spectra przyleci i zrobi ci zdjęcie na cerberka- powiedziała przez śmiech wampirzyca. De Nile tylko wydała z siebie dziwny odgłos, który miał chyba być jękiem rozpaczy.
        -Co tutaj tak śmierdzi?- zadała pytanie, idąca w naszą stronę blondynka z kolorowymi pasemkami.
        -Cleo- odparła rozbawiona wampirzyca
        -Co? O czym ty mówisz Fangie?
        -No wpadła do wiadra z brudna wodą.
       - Cuchnącą, brudną wodą- poprawiłam dziewczynę, która została nazwana Fangie.
        Skłoniłam się lekko i szybko zwiałam z miejsca wypadku, słysząc niewybredne wyzwiska w moją stronę z ust "księżniczki" i jak Fangie zwracała się do blondynki per Lydia. Całkiem sympatyczne osóbki, chociaż się trochę pośmieją przed treningiem, o ile takowy się odbędzie. Ogólnie rzecz biorąc to: wstęp do potworniarek mam zamknięty, Robbeca pewnie się wkurzy i załamie przy okazji, a ja będę miała świetną opinie. Chociaż wesoło w tej szkole jest!
       No i najważniejsze.
      Woźny nie sprząta po sobie.

[Cześć i czołem! Pierwsza notka w moim wykonaniu na tym blogu :D. Mam nadzieje, że jakoś się spodoba.]

2 komentarze:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.