sobota, września 21, 2013

074. "Uratuj dziewczynę"

Byłem w jakimś ciemnym pomieszczeniu. W koło rozlegał się nieskończony mrok. Naprzeciw mnie widniało maleńkie światło, które ukazywało zarysy czegoś podobnego do wielkiego tronu. Na nim zauważyłem ruch, chyba dłonie. Nakazywała ona bym podszedł bliżej, lecz postać nie wydobywała z siebie żadnego głosu.
Nie wiedzieć czemu wykonałem polecenie i zbliżyłem się do nieznajomego kogoś. Nie czułem strachu, nic nie czułem.  Jeszcze nigdy nie czułem zupełnie niczego. To było dla mnie nowe doświadczenie, zupełnie nowe.
Stałem już na przeciw ciemnej postaci w czarnym płaszczu, które zdawał się być o dwa rozmiary za duży. Kaptur zakrywał całą twarz ta więc nie była szans by odkryć tożsamość postaci.
-Słuchaj uważnie - przemówił metalicznym głosem. Miałem wrażenie, ze go znam, ale nie potrafiłem sobie przypomnieć. Stałem i słuchałem.
-Wkrótce wydarzy się coś strasznego - słowa zabrzmiały w mych uszach niczym dzwonek. - Musisz być przygotowany na to co wokół ciebie zacznie się dziać. Uratuj dziewczynę.
-Jaką dziewczynę? -mój głos był zachrypnięty i lekko słyszalny. Postać zaczęła jednak znikać. Oddalać się a jedyne co wypowiadała to w kółko jedno zdanie. "Uratuj dziewczynę".
Znów byłem otoczony przez ciemność. Metaliczny głos odbijał sie w mojej głowie powtarzając wciąż jedno. Stał się nie do zniesienia. Miałem wrażenie, że moje uszy krwawią, zę mózg eksploduje. Upadłem i zacząłem krzyczeć. Ciemność i głos, którego nie stłumiły moje krzyki....

23 Listopad
Obudziłem się cały zalany potem. Była noc a ja siedziałem na łóżku. Spojrzałem na zegarek. Godzina 3.00. To był tylko zły sen. Położyłem się ponownie wpatrując się w sufit. To było takie realistyczne... A może to nie był zwyczajny sen?
Przymknąłem oczy z chęcią zanurzenia się w głęboki sen. W koło była cisza, piękna cisza. Szum liści za drzewem wprawiał w przyjemny trans. Tak było dobrze.

24 Listopad
Uratuj dziewczynę.
Obudziłem sie słysząc ten sam metaliczny głos. Był już ranek. Promienie słońca wpadały do mojego pokoju rozświetlając pomieszczenie. Wstałem leniwie z łóżka i ruszyłem ku łazience. Ogarnąłem się i natychmiast ubrałem.
-Dzisiaj wycieczka - westchnąłem. Sam nie wiedziałem czemu się na to zgodziłem. No tak! Nie dano mi wyboru! - O której miał być ten wyjazd.... -zacząłem sie zastanawiać. -No tak o 10 -uśmiechnąłem się i zeszedłem na śniadanie.

25 Listopad
Przez problemy z pogodą nasza podróż przedłużyła się o paręnaście pięknych godzin. No cóż jednak w końcu dotarliśmy na miejsce. Po wysiadce z autobusu, naszym oczą ukazała się zabita dechami wiocha. Nie tego się szczerze spodziewałem. Miałem jedynie nadzieję, że mają tu WiFi.
-Wygląda to gorzej niz myślałem - powiedział Jeff odrywając sie od gierki. - Kto by pomyślał, ze dyrca wyśle nas na zadupie. Pewnie pozbyć się nas chce -zaśmiał się.
-Ta pewnie nas coś tu zamorduje i tyle będzie. Jak w tej grze.. -przypomniałem sobie jedną z gier o tematyce horroru.
-No tak - Jeff przyznał mi rację. -Tam to za każdym rogiem czai się potwór, który chce wyżreć ci wnętrzności. - Na samom myśl przeszedł mnie przyjemny dreszczyk i zastrzyk adrenaliny. Ile bym dał by w realu móc przeżyć taką przygodę.
-Wasza kolej -podszedł nauczyciel Paskudny wpatrując się na nas.
-Ale na co? -spytał zdziwiony Jeff. Stałem z boku i się przyglądałem.
-Oddajcie swój sprzęt elektroniczny.
-Że co?! -krzyknąłem.
-Oddajcie swoje konsole - chwycił moją PSV.
-Nie oddam jej! -zacząłem wyrywać moją własność. -Po moim trupie! -Z całych sił wyrwałem konsolę i zacząłem biec wraz z Jeffem w kierunku pobliskiego lasu. Za nami biegł Paskudny, krzyczał coś ze mamy sie zatrzymać, lecz my nie chcieliśmy go słuchać.  Wbiegliśmy do lasu i ukryliśmy sie za krzakami.
-Wyłazić! -krzyczał nauczyciel a my nic. -Jeśli nie będziecie wykonywać poleceń to oblejecie! -cios po niżej pasa. Nasz koniec....
Grzecznie wyszliśmy z kryjówki i oddaliśmy nasze skarby. Reszta uczniów była w wielkim szoku. Kto by się w końcu spodziewał, ze dwóch fascynatów gier z taką łatwością odda coś z czym nigdy się nie rozstawali.  Życie potrafi zmienić człowieka.

Przebrałem się w strój, który leżał na drewnianym łóżku. Nie powiem, ale wyglądałem w nim całkiem dobrze chodź jak pospolity wieśniak tamtych czasów. W sumie to wolałem już to niż stroję jakie nosiłem w czasach średniowiecza.
Spojrzałem na kartkę z czarnymi literami, które tworzyły zadanie jakie miałem do wykonania. Odczytałem je i przez chwilę nic nie mówiłem.
-I co masz za zadanie? -spytał Ross próbując zajrzeć mi przez ramię.
-Praca jako kowal - odparłem i schowałem karteczkę do kieszeni. -A ty?
-Ja też! -uradował się aż zapłonął. Szybko oblałem go wodą.
-Zwariowałeś?! -niemal krzyknąłem. -Mogłeś spalić cały dom i odkryć swoją tożsamość a w tedy byłoby kiepsko.
-Wybacz...
-No nic chodźmy już -ruszyłem jako pierwszy.

W budynku panował idealny spokój. Na początek przyszedł tylko jeden z mieszkańców by pokazać nam co i jak. Przyznam się, z nie słuchałem go gdyż wiedziałem jak robi się podkowy. W wieku 7 lat często przebywałem u kowala w miejscowości gdzie mieszkałem w tym czasie, i podglądałem jak Henrry wykuwał to miecze to podkowy. W tedy wydawało mi się to zajęcie bardzo ciekawe, ale nigdy nie miałem szansy spróbować się w tym fachu aż do teraz.
-To co zaczynamy? -spytał Palony trzymając w ręku kawałek metalu.
-Tak. Wiesz co robić? - spytałem patrząc na niego uważnie. Ross słynął z głupoty i wpadania w tarapaty. Miałem jednak nadzieje, ze dzisiaj będzie bardziej uważał...
Zabrałem sie za rozgrzewanie metalu i studzeniu go. I tak kilka razy zanim zabrałem się za walenie młotkiem. Praca szła całkiem przyjemnie. Ross nie przeszkadzał zbytnio wiec w spokoju mogłem skupić się na robocie. Powiem wam, ze ten sposób dobrze rozładowywuje napięcie.
Robienie podków zajęło nam cały dzień. Chłopak był już ledwo żywy gdy ja kończyłem ostatnią. Mimo całego dnia kucia miałem w sobie jeszcze dość siły. Po powrocie umyłem się i udałem się na ognisko.

"Za wschodów 300 w dzień końca żywota mego podczas krwawej pełni zmartwychwstanę i zemszczę się na królestwie. Wasi potomkowie litości nie zaznają za wasze grzechy płacić im przyjdzie gdyż mój gniew poznają!"

Znów znalazłem się w ciemnym pomieszczeniu otoczony przez tajemniczy mrok. Wszędzie słychać jakieś dziwne szumy, jakby odgłosy dziwnych stworów. Czyżbym był w piekle? W sumie w całym swoim życiu miałem "szanse" tam być tylko dwa razy i nie mam bladego poję jak to miejsce wygląda gdyż w sumie czerwone skały z niego pamiętam.
Odgłosy narastały z każdą sekundą a ja nadal nie czułem nic, ani strachu, ani fascynacji. Zupełnie nic. Tak jak za pierwszym razem.
-Cisza! -zabrzmiał metaliczny odgłos. Wszystko ucichło. Tym razem rozpoznałem żeński głos chodź był on mało wyraźny.  -Wynosić się stad w tej chwili! - Głos był nieugięty.
-Czemu znów mnie tutaj sprowadziliście? -spytałem lecz nie byłem ani ciut ciekawy. Pytanie po prostu mi się nasunęło.
-Musisz być ostrożny - przemówiła postać. - Czeka cię wiele trudnych wyzwań, ale wiem ze dasz sobie radę.
-Nie rozumiem nic z tego co mówisz - powiedziałem patrząc na dziwną postać.
-Twoi przyjaciele w krotce będą w poważnych tarapatach, lecz twym głównym zadaniem będzie uratowanie dziewczyny. Ona jest teraz najważniejsza. Pamiętaj o tym.. -głos ucichł a w koło było tylko jedno eho.
-Jaką dziewczyne? -starałem się dowiedzieć lecz to nic nie dało gdyż w głowie słyszałem tylko metaliczny głos mówiący "Uratuj dziewczynę".

26 Listopad

Obudziłem się w swoim łóżku. Podniosłem się i na wszelki wypadek rozejrzałem się po pomieszczeniu. Tak byłem w domu. Odetchnąłem i zacząłem sie zastanawiać o czym mówiła postać. Jaką dziewczynę mam uratować i czy ma to coś współnego z klątwą jaka dzisiejszego wieczoru ma się sprawdzić. To będzie długi dzień...

[Jej w końcu notka jest. Mimo przeciwności losu się udało! Wybaczcie ze taka krótka ale nie miałem siły dłużej tego przeciągać a tez nie chciałem przechodzić dalej bo nie byłoby tak ciekawie ;P]

4 komentarze:

  1. [ Notka bardzo wciągająca , chociaż troszkę krótka. Ciekawe jak Lydię uratujesz :P]

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.