17 listopad (sobota)
Drogi zeszycie, w którym zapisuję swoje myśli!
Ostatnie dwa tygodnie
to była istna masakra. Za każdym razem gdy przechodziłam obok tej suki
Cleo, miałam wrażenie, że ona rzuci się na mnie z nożem i co najmniej poderżnie
mi gardło. Myślę, że ona po prostu nadal kocha Deuca, ale nie chce się do tego
przyznać, bo to ona z nim zerwała. I jest teraz o mnie zazdrosna.
Zeszyciku, nawet ci
nie wspomniałam o tym, co wydarzyło się na imprezie! Cleo (tak, właśnie ona)
przyszła ze swoim nowym chłopakiem i podczas jednego z wolnych tańców ich usta
się złączyły! Romantyczna chwila, nieprawdaż? Zwłaszcza, że jej były dowiedział
się o tym dwa dni później…
Ale przejdźmy do
rzeczy. Bo ja gdy tylko zobaczyłam, że oni się całują, wyprowadziłam Deuca na
dwór. Wiesz, bałam się, że dojdzie do jakiejś bójki, czy czegoś jeszcze
gorszego. No i chwilę później stwierdziłam, że nie mam ochoty wracać na imprezę
i postanowiłam się z naszym słodkim Gorgonem pożegnać. No i wtedy… Ło
Matko! Założę się, że gdybym nie była martwa (bo wampiry martwe są) moje serce
waliłoby z pełną mocą. To było niesamowite! Do dziś czuję to przyjemne
łaskotanie w brzuchu. Ten moment, w którym jego usta dotknęły moich… Czasami
się zastanawiam czy to nie było tylko wytworem mojej chorej wyobraźni.
Spojrzałam krytycznie
na tekst i szybko zamazałam kilka zdań tak, że nie sposób było je odczytać.
No i pocałował mnie. A
ja nie wiedziałam co o tym myśleć. No i uciekłam. A dwa dni później o tym
zdarzeniu wiedziała cała szkoła. Jakbym nie miała dość problemów. Jeszcze
musiał się ON napatoczyć! Ten idiota głupek skurwysyn Chris Faciollo,
mój eks.
Mówię ci, zeszycie,
moje życie ostatnio stało się ciężkie. Ale staram się ignorować cały świat
(łącznie ze słodkim Deucem). Byle do wycieczki, oto co myślę.
Zamknęłam zeszyt i westchnęłam. Czas wstawać, Fangie, dzień już dawno się zaczął, a na ciebie słodki
Tyrion czeka.
Wyszłam z pokoju z zamiarem posadzenia tyłka na kanapie i
obejrzenia kolejnego sezonu „Gry o Tron”. Nawet się nie ubrałam, nie odczułam takiej
potrzeby. Ten dzień chciałam spędzić w piżamie, wylegując się przed telewizorem
i korzystając z okazji, a mianowicie braku mojego taty, obejrzeć kolejne
odcinki wspaniałego serialu.
- Och, jesteś wreszcie! Myślałam, że już nie wstaniesz –
usłyszałam głos Ivette dochodzący z salonu. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na
zegarek. Była już dziesiąta, ale miałam wolne i chciałam z tego skorzystać.
Weszłam do kuchni i otworzyłam jedną z szafek, w poszukiwaniu mojej czekolady o
smaku Straciatella.
- Ive! – krzyknęłam, gdy jej nie znalazłam. – Powiedz mi,
kochana, gdzie jest moja cze…
Nie dokończyłam. Stanęłam w drzwiach salonu z otwartą buzią.
- Cześć, kotku – Chris uśmiechnął się do mnie szeroko i
przyjrzał mi się uważnie. W duchu cieszyłam się, że nie jestem żywa, bo na
pewno bym się wtedy zarumieniła. Dało się bowiem wyczuć od niego coś więcej niż
zwykłe zainteresowanie. Nic dziwnego. Nie na co dzień widuje się mnie w samych
majtkach i koszulce na ramiączkach, za krótkiej tak dla ścisłości.
Szybko otrząsnęłam się z chwilowego szoku i wyjęłam z
zamrażalnika pudełko z lodami o smaku waniliowym. Otworzyłam je, wyjmując z
szuflady łyżeczkę i weszłam do salonu. Usiadłam na fotelu i spróbowałam lodów.
- Co tu robisz?
Mój głos był z pozoru pozbawiony złości.
- Twoja piękna przyjaciółka zaprosiła mnie na mały seansie filmowy
– odparł chłopak z uśmiechem. Przewróciłam oczami.
- Nich ci będzie – mruknęłam, bardziej do siebie niż do
Chrisa.
Spojrzałam na ekran. Właśnie leciał mój ulubiony moment z
całego serialu. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy Joffrey zabrał Tyrionowi schodki.
- To musiało być straszne – odezwała się Ivette. – Wyobraź sobie,
Fangie, że jesteś na miejscu takiej Sansy. Najpierw obiecują, że wyjdziesz za
przystojnego księcia, więc zostajesz jego narzeczoną. Niestety twój ojciec
osądzony jest o zdradę i ścinają mu głowę. W tym momencie książę zaczyna się
nad tobą znęcać, a i tak w ostateczności wychodzisz za trzy razy starszego od
ciebie karła!
Zacisnęłam usta.
- Zamknij się Ivette – warknęłam na rudą, a ta spojrzała na
mnie.
- No, ale wyobraź sobie coś takiego. Czy ty wiesz co ona musiała
czuć?!
Wypuściłam powietrze z płuc ze złowrogim świstem.
- Doskonale wiem co ona czuje! – powiedziałam, jednocześnie
zrywając się z fotela. – Wiem to o wiele lepiej niż kiedykolwiek będziesz to
sobie mogła wyobrazić!
Ivette patrzyła tylko na mnie pytająco. Usiadłam na fotelu.
- Urodziłam się 1055 roku dwudziestego dnia lipca, a
wywodziłam się z wielkiego rodu Luthienów. Nadano mi imię Fanginiera. Moim
ojcem był panujący w tamtych czasach król Balfour, pierwszy tego imienia,
władca Anglii.
17 kwietnia roku 1067
Pukanie do drzwi
wyrwało mnie ze snu. Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się, powstrzymując
ziewanie. Do pokoju weszła Abigail, moja służka.
- Czas wstawać, pani –
powiedziała, kłaniając mi się. Niechętnie zwlekłam się z łóżka. Abigaile pomogła
mi włożyć suknię.
- Czemuż to budzisz
mnie tak wcześnie? – spytałam, wciągając brzuch, gdy służka wiązała mój gorset.
– Przecież słońce dopiero co wstało – dodałam, z trudem łapiąc oddech.
- Twój pan ojciec
kazał. Masz, pani, udać się do jego komnat, gdyż musi z tobą pomówić.
- Dziękuję ci,
Abigail.
Służka pokłoniła mi
się nisko i opuściła komnaty. Ziewnęłam i ruszyłam do drzwi.
Dojście do komnat
króla nie zajęło mi dużo czasu. Po drodze głowiłam się o czym to pan ojciec
chcieł ze mną pomówić.
Zapukałam do drzwi i
weszłam do komnaty króla. Pokłoniłam się.
- Wzywałeś mnie,
ojcze.
Stojący przy oknie
mężczyzna obrócił się i uśmiechnął lekko.
- Niero – zwrócił się
do mnie, zdrabniając imię – jak zapewne ci wiadomo, dziś nasze progi odwiedzi
lord Północy.
- Ten bękart? –
wyrwało mi się. Ojciec spojrzał na mnie karcąco. Pochyliłam głowę, szepcząc
krótkie: Wybacz mi, panie.
- Tak więc dziś
odwiedzi nas lord Mason. Wraz ze mną wyjdziesz mu na spotkanie. I zapamiętaj,
Niero, iż człowieka nie po pochodzeniu, wszak po rozumie winnaś oceniać.
Pokłoniłam się ojcu
nisko i odeszłam.
10 lipca roku 1067
- Pani – głos Abigail
rozległ się tuż za moimi plecami. – Słońce już dawno zaszło, pani. Powinnaś się
położyć.
Pokręciłam gwałtownie
głową.
- Nie – zaprzeczyłam z
siłą. – Poczekam jeszcze chwilkę.
Poczułam dłoń służki
na swoim ramieniu, ale strąciłam ją. Znów wpatrzyłam się w bramę. Powinien już
wrócić – pomyślałam, z trudem
powstrzymując łzy. Kilka miesięcy temu ojciec wraz z lordem Masonem wyruszył na
wojnę. Obiecał, że wróci, ale wciąż go nie było. Bałam się. Bałam się, że w
jednej z bitew odniósł śmierć i już nigdy go nie zobaczę.
Otworzyłam szerzej
oczy, gdy brama została uniesiona, a na plac wlało się wielu rycerzy. Zerwałam się
i nie zważając na krzyki Abigail, pobiegłam.
Na czele orszaku stał
jakiś nieznany mi mężczyzna. Przystanęłam i popatrzyłam na niego nieufnie.
- Kim jesteś? –
spytałam go, podchodząc bliżej. Stojący wokół rycerze wyciągnęli swe miecze w
moją stronę, lecz wówczas mężczyzna rozkazał im je opuścić.
- Nie sądziłem, że
kiedykolwiek będzie mi dane cię ujrzeć, księżniczko – mężczyzna pokłonił mi się
nisko. Uniosłam brwi.
- Kim jesteś? –
warknęłam. – I gdzie jest mój ojciec?
Mężczyzna uśmiechnął
się do mnie.
- Król przysłał mnie i
mych ludzi, abym przekazał ci wiadomość od niego. Wojna ta już powoli się
kończy, niedługo ujrzysz swego ojca. A na imię mi Wilhelm, wywodzę się z rodu
Orrinów.
- To mój ojciec żyje? –
słowa same wyszły z mych ust. Wilhelm uśmiechnął się znowu.
- Jesteś zmęczona,
pani. Połóż się i odpocznij, a uwierz mi, że niedługo ujrzysz króla.
Następnego dnia.
Śniadanie zjadłam w
towarzystwie Wilhelma.
- Dziś zostanie
stracony jeden z więźniów – oznajmił mi mężczyzna. – Opowiedział się po stronie
wrogów i za to czeka go śmierć.
Skinęłam głową.
Po śniadaniu służka
zaprowadziła mnie na wielki plac, gdzie odbyć się miała egzekucja. Zajęłam honorowe
miejsce, na podeście, jako księżniczka, następczyni tronu. Obok mnie stanął
Wilhelm Orrin, którego ojciec wyznaczył na swojego zastępcę.
- Wprowadzić więźnia!
Dwóch rycerzy wyszło z
zamku, prowadząc, czy raczej ciągnąc za sobą jakiegoś mężczyznę. Miał on
brudne, ciemne włosy, głowę trzymał nisko. Na jego ciele widać było liczne
blizny i siniaki. Gdy więzień był blisko mnie, poczułam unoszący się od niego
smród. Zawsze wiedziałam, że w lochach nie jest zbyt czysto, ale nigdy nie
sądziłam, że jedna noc w nich spędzona może tak zmienić człowieka.
- Zostałeś osądzony o
zbrodnie przeciw koronie. Za wyrządzone kraju krzywdy czeka cię śmierć.
Głos Wilhelma rozniósł
się po całym placu. Nie spuszczałam wzroku z więźnia. Miałam dziwne wrażenie,
że kiedyś go już widziałam. W końcu udało mi się dostrzec jego twarz.
- Przynieście mi jego
głowę – rozkazał Wilhelm w tym samym momencie, a ja spanikowałam. Nagle czas
jakby zwolnił. Z przerażeniem patrzyłam jak kat podchodzi do więźnia z wielkim
i ciężkim toporem. Jak we śnie poczułam jak spycham Wilhelma z podestu,
wyrywając mu z pochwy miecz i biegnę w stronę kata. W głowie kołatała mi się
jedna myśl. Muszę uratować ojca.
Byłam już bisko,
zamachnęłam się mieczem i wszystko znów przyspieszyło. Rozcięłam brzuch kata
tak mocno, że jego wnętrzności posypały się na bruk. Ale topór już opadł. Z moich
ust wydobył się krzyk.
-
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!
Padłam na ziemię,
wpatrując się w głowę ojca leżącą u mych stóp. Targała mną rozpacz, ale
wściekłość wzięła górę. Złapałam za miecz i podbiegłam do Wilhelma. Zamachnęłam
się, ale coś, a raczej ktoś złapał mnie za ręce. Wilhelm zaś uśmiechał się
uroczo.
- Czyż nie dotrzymałem
obietnicy, pani? Ujrzałaś swego ojca, czyż nie tego chciałaś?
- Zabiję cie –
warknęłam, próbując wyrwać się z uścisku straży. – ZABIJĘ CIĘ!
Ktoś zabrał mi miecz. Wilhelm
uśmiechał się słodko co jeszcze bardziej doprowadzało mnie do szału.
- Jesteś trucizną! –
warknęłam. – Niczego nie wartym skurwysynem!
Uśmiech znikł z jego
twarzy.
- Ach tak? Puśćcie ją.
Uścisk na ramionach
się rozluźnił. Wilhelm podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Radzę ci być
grzeczną dziewczynką – powiedział – bo za kilka dni zostaniesz moją żoną.
Splunęłam mu w twarz. Orrin
zacisnął ręce.
- Zabierzcie ją do
lochu. I dopilnujcie by nie uciekła.
Dwóch strażników
zaciągnęło mnie do zamku. Przez całą drogę siłowałam się z nimi tak, że
brutalnie wepchnęli mnie do jednej z cel. Upadłam na zimną i brudną posadzkę i
podbiegłam do zamykających się już drzwi.
- Zabiję cię! –
krzyknęłam jeszcze. – Obiecuję!
Oparłam się plecami o
drzwi i opadłam na podłogę. Po moich policzkach spłynęły łzy.
- Ożenił się ze mną – powiedziałam. – Miałam niespełna
dwanaście lat, a już musiałam za niego wyjść. Byłam grzeczna, po cichu
planowałam zemstę. W dwunastym dniu mego imienia zdradziłam go z jednym z rycerzy.
Dwa miesiące później okazało się, że jestem w ciąży. Tylko nie wiedziałam czy
dziecko jest jego, czy tego rycerza. Nie chciałam być matką. Zastanawiałam się
czy jest jakiś sposób by zabić nienarodzone jeszcze dziecko. Na szczęście w tym
samym czasie spotkałam Vlada. Po dwóch tygodniach byłam już wampirzycą, a całe
królestwo myślało, że mnie porwano.
- Dziecko umarło. A ja wreszcie miałam czas by się zemścić. Odczekałam
rok, w tym czasie król znalazł sobie nową żonę, która urodziła mu syna. Wtedy,
w środku nocy zakradłam się do jego komnaty. Rozpoznał mnie, wyglądałam tak
samo jak w dniu zniknięcia. Patrząc mu w oczy, powiedziałam, że zabiłam jego
żonę i syna, że ich torturowałam, że krzyczeli tak głośno. Chciałam by się
poczuł tak jak ja wtedy, gdy na mych oczach zabił mi ojca. Czułam jego ból,
czułam jego strach, słyszałam jego krzyk, gdy odcinałam mu palce, jeden po
drugim. Gdy umierał, patrzyłam mu prosto w oczy. Zabicie go sprawiło mi
największą przyjemność – spojrzałam na Ivette, która słuchała mnie z najwyższą
uwagą. – Dlatego doskonale wiem jak czuła się Sansa.
Wstałam i poszłam na górę, do swojego pokoju. Wchodząc po
schodach, poczułam, jak w moich oczach znów zbierają się łzy.
[Miałam dodać wcześniej, ale szkoła mi sie na głowę zwaliła. Miało być dłuższe, ale nie wyszło. Mam nadzieję, że komuś się spodoba ta pisana na szybko notka.]
[ Nadal nie mogę się pozbyć gęsiej skórki która mi się pojawiła kiedy zaczęłam czytać historię tej dziewczyny. Ojej! Strasznie mi się podoba!]
OdpowiedzUsuń[Uuuuu, miło mi to słyszeć! Amy lubić! XD]
Usuń[ :P]
Usuń[Ale się strasznie zrobiło. Nie ma to jak czasy rycerskie :D W sumie też będę miała dla was ciekawą historie która wy będziecie rozwiązywać. Jedna mała uwaga, jak piszesz w pamiętniku to kursywy urzywaj (pochylenia) by łatwiej było rozróżnić tekst z pamiętnika od normalnego]
OdpowiedzUsuń[Dobra, kursywy użyłam, i masz rację. Nie ma to jak czasy rycerskie :) Potem jeszcze jej wspomnienia będę do notek wplatać, tak żeby ciekawiej było.
UsuńNo to szybciutko tę ciekawą historię pisz, bo mnie zaciekawiłaś XD
P.S. Zgłaszam się do kolejki :D]
[No t się ciekawie będzie robic :D]
Usuń[Mirr, kiedy notka?]
OdpowiedzUsuń[i ty z tym Mirr? Dzwnie mi się to kojarzy. Notkę postaram się jak najszybciej ale opornie to idzie]
Usuń[ Tak ja też :P Wolisz Ales xd ?]
Usuń[hehe to tak zabawnie brzmi :P]
Usuń