sobota, września 07, 2013

071. Siła wspomnień


17 listopad (sobota)
Drogi zeszycie, w którym zapisuję swoje myśli!
Ostatnie dwa tygodnie to była istna masakra. Za każdym razem gdy przechodziłam obok tej suki Cleo, miałam wrażenie, że ona rzuci się na mnie z nożem i co najmniej poderżnie mi gardło. Myślę, że ona po prostu nadal kocha Deuca, ale nie chce się do tego przyznać, bo to ona z nim zerwała. I jest teraz o mnie zazdrosna.
Zeszyciku, nawet ci nie wspomniałam o tym, co wydarzyło się na imprezie! Cleo (tak, właśnie ona) przyszła ze swoim nowym chłopakiem i podczas jednego z wolnych tańców ich usta się złączyły! Romantyczna chwila, nieprawdaż? Zwłaszcza, że jej były dowiedział się o tym dwa dni później…
Ale przejdźmy do rzeczy. Bo ja gdy tylko zobaczyłam, że oni się całują, wyprowadziłam Deuca na dwór. Wiesz, bałam się, że dojdzie do jakiejś bójki, czy czegoś jeszcze gorszego. No i chwilę później stwierdziłam, że nie mam ochoty wracać na imprezę i postanowiłam się z naszym słodkim Gorgonem pożegnać. No i wtedy… Ło Matko! Założę się, że gdybym nie była martwa (bo wampiry martwe są) moje serce waliłoby z pełną mocą. To było niesamowite! Do dziś czuję to przyjemne łaskotanie w brzuchu. Ten moment, w którym jego usta dotknęły moich… Czasami się zastanawiam czy to nie było tylko wytworem mojej chorej wyobraźni.
Spojrzałam krytycznie na tekst i szybko zamazałam kilka zdań tak, że nie sposób było je odczytać.
No i pocałował mnie. A ja nie wiedziałam co o tym myśleć. No i uciekłam. A dwa dni później o tym zdarzeniu wiedziała cała szkoła. Jakbym nie miała dość problemów. Jeszcze musiał się ON napatoczyć! Ten idiota głupek skurwysyn Chris Faciollo, mój eks.
Mówię ci, zeszycie, moje życie ostatnio stało się ciężkie. Ale staram się ignorować cały świat (łącznie ze słodkim Deucem). Byle do wycieczki, oto co myślę.

Zamknęłam zeszyt i westchnęłam. Czas wstawać, Fangie, dzień już dawno się zaczął, a na ciebie słodki Tyrion czeka.
Wyszłam z pokoju z zamiarem posadzenia tyłka na kanapie i obejrzenia kolejnego sezonu „Gry o Tron”. Nawet się nie ubrałam, nie odczułam takiej potrzeby. Ten dzień chciałam spędzić w piżamie, wylegując się przed telewizorem i korzystając z okazji, a mianowicie braku mojego taty, obejrzeć kolejne odcinki wspaniałego serialu.
- Och, jesteś wreszcie! Myślałam, że już nie wstaniesz – usłyszałam głos Ivette dochodzący z salonu. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegarek. Była już dziesiąta, ale miałam wolne i chciałam z tego skorzystać. Weszłam do kuchni i otworzyłam jedną z szafek, w poszukiwaniu mojej czekolady o smaku Straciatella.
- Ive! – krzyknęłam, gdy jej nie znalazłam. – Powiedz mi, kochana, gdzie jest moja cze…
Nie dokończyłam. Stanęłam w drzwiach salonu z otwartą buzią.
- Cześć, kotku – Chris uśmiechnął się do mnie szeroko i przyjrzał mi się uważnie. W duchu cieszyłam się, że nie jestem żywa, bo na pewno bym się wtedy zarumieniła. Dało się bowiem wyczuć od niego coś więcej niż zwykłe zainteresowanie. Nic dziwnego. Nie na co dzień widuje się mnie w samych majtkach i koszulce na ramiączkach, za krótkiej tak dla ścisłości.
Szybko otrząsnęłam się z chwilowego szoku i wyjęłam z zamrażalnika pudełko z lodami o smaku waniliowym. Otworzyłam je, wyjmując z szuflady łyżeczkę i weszłam do salonu. Usiadłam na fotelu i spróbowałam lodów.
- Co tu robisz?
Mój głos był z pozoru pozbawiony złości.
- Twoja piękna przyjaciółka zaprosiła mnie na mały seansie filmowy – odparł chłopak z uśmiechem. Przewróciłam oczami.
- Nich ci będzie – mruknęłam, bardziej do siebie niż do Chrisa.
Spojrzałam na ekran. Właśnie leciał mój ulubiony moment z całego serialu. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy Joffrey zabrał Tyrionowi schodki.
- To musiało być straszne – odezwała się Ivette. – Wyobraź sobie, Fangie, że jesteś na miejscu takiej Sansy. Najpierw obiecują, że wyjdziesz za przystojnego księcia, więc zostajesz jego narzeczoną. Niestety twój ojciec osądzony jest o zdradę i ścinają mu głowę. W tym momencie książę zaczyna się nad tobą znęcać, a i tak w ostateczności wychodzisz za trzy razy starszego od ciebie karła!
Zacisnęłam usta.
- Zamknij się Ivette – warknęłam na rudą, a ta spojrzała na mnie.
- No, ale wyobraź sobie coś takiego. Czy ty wiesz co ona musiała czuć?!
Wypuściłam powietrze z płuc ze złowrogim świstem.
- Doskonale wiem co ona czuje! – powiedziałam, jednocześnie zrywając się z fotela. – Wiem to o wiele lepiej niż kiedykolwiek będziesz to sobie mogła wyobrazić!
Ivette patrzyła tylko na mnie pytająco. Usiadłam na fotelu.
- Urodziłam się 1055 roku dwudziestego dnia lipca, a wywodziłam się z wielkiego rodu Luthienów. Nadano mi imię Fanginiera. Moim ojcem był panujący w tamtych czasach król Balfour, pierwszy tego imienia, władca Anglii.
17 kwietnia roku 1067
Pukanie do drzwi wyrwało mnie ze snu. Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się, powstrzymując ziewanie. Do pokoju weszła Abigail, moja służka.
- Czas wstawać, pani – powiedziała, kłaniając mi się. Niechętnie zwlekłam się z łóżka. Abigaile pomogła mi włożyć suknię.
- Czemuż to budzisz mnie tak wcześnie? – spytałam, wciągając brzuch, gdy służka wiązała mój gorset. – Przecież słońce dopiero co wstało – dodałam, z trudem łapiąc oddech.
- Twój pan ojciec kazał. Masz, pani, udać się do jego komnat, gdyż musi z tobą pomówić.
- Dziękuję ci, Abigail.
Służka pokłoniła mi się nisko i opuściła komnaty. Ziewnęłam i ruszyłam do drzwi.
Dojście do komnat króla nie zajęło mi dużo czasu. Po drodze głowiłam się o czym to pan ojciec chcieł ze mną pomówić.
Zapukałam do drzwi i weszłam do komnaty króla. Pokłoniłam się.
- Wzywałeś mnie, ojcze.
Stojący przy oknie mężczyzna obrócił się i uśmiechnął lekko.
- Niero – zwrócił się do mnie, zdrabniając imię – jak zapewne ci wiadomo, dziś nasze progi odwiedzi lord Północy.
- Ten bękart? – wyrwało mi się. Ojciec spojrzał na mnie karcąco. Pochyliłam głowę, szepcząc krótkie: Wybacz mi, panie.
- Tak więc dziś odwiedzi nas lord Mason. Wraz ze mną wyjdziesz mu na spotkanie. I zapamiętaj, Niero, iż człowieka nie po pochodzeniu, wszak po rozumie winnaś oceniać.
Pokłoniłam się ojcu nisko i odeszłam.

10 lipca roku 1067
- Pani – głos Abigail rozległ się tuż za moimi plecami. – Słońce już dawno zaszło, pani. Powinnaś się położyć.
Pokręciłam gwałtownie głową.
- Nie – zaprzeczyłam z siłą. – Poczekam jeszcze chwilkę.
Poczułam dłoń służki na swoim ramieniu, ale strąciłam ją. Znów wpatrzyłam się w bramę. Powinien już wrócić – pomyślałam, z trudem powstrzymując łzy. Kilka miesięcy temu ojciec wraz z lordem Masonem wyruszył na wojnę. Obiecał, że wróci, ale wciąż go nie było. Bałam się. Bałam się, że w jednej z bitew odniósł śmierć i już nigdy go nie zobaczę.
Otworzyłam szerzej oczy, gdy brama została uniesiona, a na plac wlało się wielu rycerzy. Zerwałam się i nie zważając na krzyki Abigail, pobiegłam.
Na czele orszaku stał jakiś nieznany mi mężczyzna. Przystanęłam i popatrzyłam na niego nieufnie.
- Kim jesteś? – spytałam go, podchodząc bliżej. Stojący wokół rycerze wyciągnęli swe miecze w moją stronę, lecz wówczas mężczyzna rozkazał im je opuścić.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie mi dane cię ujrzeć, księżniczko – mężczyzna pokłonił mi się nisko. Uniosłam brwi.
- Kim jesteś? – warknęłam. – I gdzie jest mój ojciec?
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie.
- Król przysłał mnie i mych ludzi, abym przekazał ci wiadomość od niego. Wojna ta już powoli się kończy, niedługo ujrzysz swego ojca. A na imię mi Wilhelm, wywodzę się z rodu Orrinów.
- To mój ojciec żyje? – słowa same wyszły z mych ust. Wilhelm uśmiechnął się znowu.
- Jesteś zmęczona, pani. Połóż się i odpocznij, a uwierz mi, że niedługo ujrzysz króla.
Następnego dnia.
Śniadanie zjadłam w towarzystwie Wilhelma.
- Dziś zostanie stracony jeden z więźniów – oznajmił mi mężczyzna. – Opowiedział się po stronie wrogów i za to czeka go śmierć.
Skinęłam głową.
Po śniadaniu służka zaprowadziła mnie na wielki plac, gdzie odbyć się miała egzekucja. Zajęłam honorowe miejsce, na podeście, jako księżniczka, następczyni tronu. Obok mnie stanął Wilhelm Orrin, którego ojciec wyznaczył na swojego zastępcę.
- Wprowadzić więźnia!
Dwóch rycerzy wyszło z zamku, prowadząc, czy raczej ciągnąc za sobą jakiegoś mężczyznę. Miał on brudne, ciemne włosy, głowę trzymał nisko. Na jego ciele widać było liczne blizny i siniaki. Gdy więzień był blisko mnie, poczułam unoszący się od niego smród. Zawsze wiedziałam, że w lochach nie jest zbyt czysto, ale nigdy nie sądziłam, że jedna noc w nich spędzona może tak zmienić człowieka.
- Zostałeś osądzony o zbrodnie przeciw koronie. Za wyrządzone kraju krzywdy czeka cię śmierć.
Głos Wilhelma rozniósł się po całym placu. Nie spuszczałam wzroku z więźnia. Miałam dziwne wrażenie, że kiedyś go już widziałam. W końcu udało mi się dostrzec jego twarz.
- Przynieście mi jego głowę – rozkazał Wilhelm w tym samym momencie, a ja spanikowałam. Nagle czas jakby zwolnił. Z przerażeniem patrzyłam jak kat podchodzi do więźnia z wielkim i ciężkim toporem. Jak we śnie poczułam jak spycham Wilhelma z podestu, wyrywając mu z pochwy miecz i biegnę w stronę kata. W głowie kołatała mi się jedna myśl. Muszę uratować ojca.
Byłam już bisko, zamachnęłam się mieczem i wszystko znów przyspieszyło. Rozcięłam brzuch kata tak mocno, że jego wnętrzności posypały się na bruk. Ale topór już opadł. Z moich ust wydobył się krzyk.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!
Padłam na ziemię, wpatrując się w głowę ojca leżącą u mych stóp. Targała mną rozpacz, ale wściekłość wzięła górę. Złapałam za miecz i podbiegłam do Wilhelma. Zamachnęłam się, ale coś, a raczej ktoś złapał mnie za ręce. Wilhelm zaś uśmiechał się uroczo.
- Czyż nie dotrzymałem obietnicy, pani? Ujrzałaś swego ojca, czyż nie tego chciałaś?
- Zabiję cie – warknęłam, próbując wyrwać się z uścisku straży. – ZABIJĘ CIĘ!
Ktoś zabrał mi miecz. Wilhelm uśmiechał się słodko co jeszcze bardziej doprowadzało mnie do szału.
- Jesteś trucizną! – warknęłam. – Niczego nie wartym skurwysynem!
Uśmiech znikł z jego twarzy.
- Ach tak? Puśćcie ją.
Uścisk na ramionach się rozluźnił. Wilhelm podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Radzę ci być grzeczną dziewczynką – powiedział – bo za kilka dni zostaniesz moją żoną.
Splunęłam mu w twarz. Orrin zacisnął ręce.
- Zabierzcie ją do lochu. I dopilnujcie by nie uciekła.
Dwóch strażników zaciągnęło mnie do zamku. Przez całą drogę siłowałam się z nimi tak, że brutalnie wepchnęli mnie do jednej z cel. Upadłam na zimną i brudną posadzkę i podbiegłam do zamykających się już drzwi.
- Zabiję cię! – krzyknęłam jeszcze. – Obiecuję!
Oparłam się plecami o drzwi i opadłam na podłogę. Po moich policzkach spłynęły łzy.
- Ożenił się ze mną – powiedziałam. – Miałam niespełna dwanaście lat, a już musiałam za niego wyjść. Byłam grzeczna, po cichu planowałam zemstę. W dwunastym dniu mego imienia zdradziłam go z jednym z rycerzy. Dwa miesiące później okazało się, że jestem w ciąży. Tylko nie wiedziałam czy dziecko jest jego, czy tego rycerza. Nie chciałam być matką. Zastanawiałam się czy jest jakiś sposób by zabić nienarodzone jeszcze dziecko. Na szczęście w tym samym czasie spotkałam Vlada. Po dwóch tygodniach byłam już wampirzycą, a całe królestwo myślało, że mnie porwano.
- Dziecko umarło. A ja wreszcie miałam czas by się zemścić. Odczekałam rok, w tym czasie król znalazł sobie nową żonę, która urodziła mu syna. Wtedy, w środku nocy zakradłam się do jego komnaty. Rozpoznał mnie, wyglądałam tak samo jak w dniu zniknięcia. Patrząc mu w oczy, powiedziałam, że zabiłam jego żonę i syna, że ich torturowałam, że krzyczeli tak głośno. Chciałam by się poczuł tak jak ja wtedy, gdy na mych oczach zabił mi ojca. Czułam jego ból, czułam jego strach, słyszałam jego krzyk, gdy odcinałam mu palce, jeden po drugim. Gdy umierał, patrzyłam mu prosto w oczy. Zabicie go sprawiło mi największą przyjemność – spojrzałam na Ivette, która słuchała mnie z najwyższą uwagą. – Dlatego doskonale wiem jak czuła się Sansa.
Wstałam i poszłam na górę, do swojego pokoju. Wchodząc po schodach, poczułam, jak w moich oczach znów zbierają się łzy.

[Miałam dodać wcześniej, ale szkoła mi sie na głowę zwaliła. Miało być dłuższe, ale nie wyszło. Mam nadzieję, że komuś się spodoba ta pisana na szybko notka.]

10 komentarzy:

  1. [ Nadal nie mogę się pozbyć gęsiej skórki która mi się pojawiła kiedy zaczęłam czytać historię tej dziewczyny. Ojej! Strasznie mi się podoba!]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ale się strasznie zrobiło. Nie ma to jak czasy rycerskie :D W sumie też będę miała dla was ciekawą historie która wy będziecie rozwiązywać. Jedna mała uwaga, jak piszesz w pamiętniku to kursywy urzywaj (pochylenia) by łatwiej było rozróżnić tekst z pamiętnika od normalnego]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Dobra, kursywy użyłam, i masz rację. Nie ma to jak czasy rycerskie :) Potem jeszcze jej wspomnienia będę do notek wplatać, tak żeby ciekawiej było.
      No to szybciutko tę ciekawą historię pisz, bo mnie zaciekawiłaś XD

      P.S. Zgłaszam się do kolejki :D]

      Usuń
    2. [No t się ciekawie będzie robic :D]

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. [i ty z tym Mirr? Dzwnie mi się to kojarzy. Notkę postaram się jak najszybciej ale opornie to idzie]

      Usuń
    2. [ Tak ja też :P Wolisz Ales xd ?]

      Usuń
    3. [hehe to tak zabawnie brzmi :P]

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.