piątek, sierpnia 30, 2013

068. Życie płata figle.



  8 listopad (czwartek)

Od wczoraj obserwuję prawie każdy ruch Danny-ego. Chcę wiedzieć kim jest ta Kaddy i przemówić do niej żeby się odwaliła.
Za bardzo właściwie nie mam jak to wykonać ponieważ Danny mnie unika i jak tylko zaczynam przez przypadek o tej Kaddy to on się wykręca i mówi że już musi iść. To na pewno nie jest żadna "koleżanka".
-Danny!-krzyknęłam do niego. Chłopak lekko odwrócił głowę i kiedy zobaczył że do niego podbiegam szybko skręcił do męskiej łazienki. Zawsze brzydziłam się męskiej łazienki więc w życiu bym tam nie weszła. Szczególnie że tam podobno strasznie śmierdzi. Kiedyś koleżanka mi opowiadała że w trzeciej klasie podstawówki jakiś chłopak ją tam zamknął i od tej pory nawet nie może na nią patrzeć. Więc co miałam robić jak nie czekać aż wyjdzie?
-Co ty robisz?-usłyszałam zza pleców.
-A co cię to może obchodzić?-powiedziałam nie grzecznie nawet nie patrząc kto to.
-No bo chcę wejść-powiedział chłopak .
-To se wchodź-powiedziałam.  Miałam po dziurki w nosie tą całą sytuacje i ustąpiłam mu miejsce. -Deuece?!
-Masz coś dzisiaj kiepski humor widzę-powiedział Gorgon.
-No tak, ciągle się zamartwiam z kim mnie twój kuzyn zdradza! Już po prostu nie wytrzymuję i nawet go śledzę jak jest w toalecie! Już kompletnie nie wiem co robić. Szczególnie że ty...-popatrzyłam na niego jak na zdobycz i powiedziałam spokojnie- ... wiesz kim ona jest...
Chłopak podrapał się po głowię.
-Mogę spróbować ci pomóc w końcu nie mam nic lepszego do roboty niż sranie w kiblu.
Zaśmiałam się pod nosem.
-Okej.
-Tak więc Kaddy Hurton to dziewczyna w wieku Dannego która kiedyś z nim była.-zaczął- Ale zerwali ponieważ Kaddy jak się wydało w ogóle się nim nie interesuje , tylko łazi z innymi a go traktuje jak wymiota. Który ma jej usługiwać. -w tej chwili się trochę zawahał- A jej ojciec jest bardzo bogaty i co za tym idzie wredny. I płacił jego matce na wszystkie rachunki pod warunkiem że Danny się kiedyś ożeni z Kaddy. Kiedy się dowiedział że zerwali chciał zabić matkę Dannego a jego samego zatrudnić jako sił robocza. Oczywiście Danny nie chciał się na to zgodzić więc zgodził się na bycie z Kaddy. Ale po dwóch dniach nie mógł z nią wytrzymać więc jak usłyszał że jest szansa wyjechać do Salem chociaż na 3 miesiące , od razu się zgodził. Ale jak już może wiesz, bez dziewczyny to on nie może wytrzymać więc wybrał ciebie.
Zrobiło mi się gorąco.
-A teraz przepraszam ale muszę już iść-powiedział Deuece i wszedł do męskiej. Stałam jak wryta przez około 20 sekund. Nawet nie wiedziałam że ma aż taką okropną biografie.

***

Minęło parę lekcji. Dojrzałam Dannego siedzącego na ławce. Czytał książkę.
-Danny musimy porozmawiać-powiedziałam.
-Mogę zacząć?-zapytał- Ja też muszę z tobą porozmawiać.
-Okej-powiedziałam.
-Chodzi o to...-  chłopak spojrzał na telefon - Że ...
" Niestety muszę to zrobić"-powiedział po cichu.
-Musimy zerwać.-dokończył.
Siedziałam prosto i tylko wpatrywałam się w jego oczy. Przez okulary zobaczyłam łzy. Chłopak szybko je obtarł . Stanęłam. Znowu nie kontrolowałam nad sobą.
-ACH TAK?!-krzyknęłam wściekła. Znów wyciągnęłam różdżkę i podobnie jak przy Deuecie walnęłam nim o szafkę.-JAK ŚMIESZ! JAK ŚMIESZ ! JAK ŚMIESZ MNIE TAK TRAKTOWAĆ! TAK OBNIŻAĆ! JAK ŚMIESZ!!!TY ŚMIECIU!!!
Zaczęła mi się robić ciemno przed oczami. Upadłam na ziemie. Dalej nic nie pamiętałam.

***
Ze świata zewnętrznego usłyszałam jakieś głosy i otworzyłam oczy. Przed mną stała wielka okrągła lampa która świeciła mi wprost w oczy. Nad nią jedna obok drugiej zostały przyklejone niebieskie kafelki. Dostrzegłam jeszcze kogoś obok siebie.
-Gdzie ja jestem- zapytałam bardzo słabo. Pani w stroju lekarza powiedziała głośno.
-Odzyskała przytomność!
Obok niej podbiegła kobieta z włosami o kolorze blond.
-Oh , jak się cieszę że odzyskałaś przytomność!-powiedziała.
-Mama? Gdzie ja jestem?-zapytałam równie bardzo słabo jak przedtem.
- W szpitalu kochanie. Lekarze jednak nie do końca pokonali Naglozę.
-Jak to?!-powiedziałam trochę bardziej dynamicznie.
-Proszę jej nie denerwować.-powiedziała pielęgniarka obok.
-Niestety już jej się nie da wyleczyć-powiedziała jeszcze zanim znów obraz zaczął się robić ciemny i znowu nic nie pamiętałam.

9 listopad ( piątek)

Obudziłam się dość w wcześnie. Byłam wciąż w szpitalu. Jak dowiedziałam się od jednej z dwóch pielęgniarek moja mam przyjdzie za godzinę na dziewiątą. Dowiedziałam się również że od tej pory będę przyjmować jedną tabletkę na tydzień zawsze o 17.00. Jakie to było dla mnie strasznie głupie. Nie mogłam zrozumieć czemu wtedy się na niego tak rozzłościłam skoro w głębi duszy chciałam się z nim rozstać.
Wstałam z mojego łóżka które stało tuż w rogu całkiem same obok małego stolika. W drugim kącie stała krzesła na którym leżały idealnie poskładane ubrania. Zapewne mama mi je wczoraj przyniosła. Najgorsze było to że w pokoju byłam zupełnie sama. Nawet pielęgniarki na chwilę gdzieś poszły. Najbardziej bolało mnie to ze nie miałam się komu wyżalić komu wszystko powiedzieć i żeby ten ktoś mógł by mnie pocieszyć i podnieść na duchu. W końcu zachorowałam na nie uleczalną chorobę .
Usiadłam na łóżku i wpatrzyłam się w ścianę. Była pusta bez żadnych obrazków. Podeszłam do małej szafeczki i ją otworzyłam. Znalazłam w niej notes i długopis. Wymyśliłam że będę tu zapisywać wszystko co mnie spotkało. Tak jak pamiętnik. schowałam go do kieszeni. Ktoś zapukał go drzwi.
"Mama? Tak wcześnie?" pomyślałam.
-Proszę!
Drzwi uchyliły się skrzypiąc. Wszedł o mnie do pokoju ten debil Danny. Miał zabandażowanego środkowego palca co wyglądało naprawdę komicznie. Ale wcale nie byłam wesoła.
-Wypie*dalaj-powiedziałam głośno. Chłopak w ogóle na to nie zwrócił uwagi. Jedynie co zrobił to usiadł na krześle przed mną i wpatrywał się we mnie.-Kur*e! Wypier Danny nie chcę cię tu!
-Lydia ja chciałem cię przeprosić z tą Kaddy...
-Wypier!-krzyknęłam-Chcesz żebym znów wpadła w szał i złamała ci nogę?!
-Ale , kochanie...
-Nie jesteśmy razem! Nienawidzę cię idź z tond! Nigdy nie mów do mnie kochanie! Ty debilu!- zaczęłam go pchać do drzwi.
-Ale!-krzyknął i chciał się przecisnąć przez drzwi. Już nie wytrzymałam. Znów straciłam kontrolę nad ciałem i zaklęciem walnęłam nim na drugą stronę holu.
-I JUŻ MI NIGDY TU NIE PRZYCHODŹ!!!- zatrzasnęłam drzwi i schowałam się pod kocem na moim łóżku.
Po kilka dziesięciu minutach znowu ktoś wszedł do mojego pokoju. Była w przekonaniu że to nie ten debil więc ciągle miałam uśmiech na twarzy.
-O! Mama jak miło! Jesteś trochę za wcześnie ale trudno.
-Kochanie , mam dobrą wiadomość , wracasz do Monster High. Już nie będziesz tu siedzieć!
" Że co?! Teraz be tego debila na pot kiwać na każdym kroku!" pomyślałam.
-A ! To super!-skłamałam.
-Mamy się z tond zabrać natychmiast-powiedziała moja mama i wzięła wszystkie moje rzeczy do torebki.
Jechałyśmy samochodem do domu. Strasznie się nudziłam podobnie jak w pokoju w szpitalu. Przypomniałam sobie że w kieszeni mam ten notes. Jak się okazało on już był zapisany przez kogoś. Była to również czarownica która zachorowała na Nagloze. Jakoś nie zasmuciłam się tym. Właśnie brakowało mi czegoś miłego do czytania.
Samochód ostro zahamował.
-Co się stało?!-zawołałam głośno.
-Jesteśmy w domu.-powiedziała mama i wysiada z samochodu. Ja tylko westchnęłam i również wysiadłam zaczytana w lekturze.

***
Po przeczytaniu całego notesu stwierdziłam że to bardzo źle że to przeczytałam. Bohaterka tak jak napisała jej mama na końcu , zmarła. Wstrząśnięta zeszłam na dół. Zobaczyłam mamę siedzącą przy stole  zamartwiająca się nad rachunkami. Usiadłam obok niej.
-Jak tam?
-Wiesz, mamy siódemkę dzieci i bardzo dużo rachunków do spłacenia. Za pracę kasjerki nie dostaje się za dużo. A ja muszę to wszystko spłacić i jeszcze was nakarmić i kupić ubrania i wszystkie potrzebne na to rzeczy! A ja nie mam już. Ostatnie co miałam w gotówce wydałam na twoje leczenie.
-Przykro mi.-powiedziałam. Meggie zeszła z góry i podeszła do szafki z swoimi ulubionymi Chipsami.
-Jak to już nie ma Upiornych Pyszności o smaku cebulowym?!
-Weź mnie Meggie nie denerwuj- powiedziała moja matka i zaczęła oglądać jakiś papier.
-Ale ja je kocham i bez nich lekcji nie odrobię!
-To weź swoje pieniądze i idź do sklepu.
Meggie tylko wzruszyła ramionami i poszła na górę po pieniądze a zaraz potem poszła do sklepu.
-Kiedyś to mi się udawało bo miałam kogoś kto też pracował i mogłam sobie wziąć na zawsze wolne ale jak od nas odszedł ... Oh , brakuje nam cię.
-Mamo spróbuję ci kogoś znaleźć! I to już nawet nie chodzi o pieniądze! W ogóle nie chodzi o pieniądze! Trzeba ci kogoś znaleźć tu i teraz.
-Jak to zrobisz?-zapytała mama. Zawahałam się.
-Jeszcze nie wiem.
-A właśnie! Dzwoniła Krewnicka! Macie 24-tego wycieczkę.
-Acha , fajnie.

[Ok , notka która szła mi z trudem ale jest! Chciałam pokazać że jakoś moja postać nie jest idealna. Ma , miała chłopaka który ją zdradza i jest debilem , wkurzająca siostrę , matkę która nie ma nic na rachunki, wieczną chorobę " Naglozę " i jeszcze złe oceny z Gryzologi tylko że tu nie były opisane :3 Mam nadzieję że komuś się podobało ]

6 komentarzy:

  1. [Mi się podobała. I mua sądzi, że Lydia dobrze zrobiła zrywając z Dannym, bo taki związek nie miałby szans. Przykra prawda, ale prawda.
    Nikt nie jest idealny! Życie też nie o czym będzie również moja notka świadczyła! :D Teraz chyba będzie dłuuuga przerwa od romansów, nieprawdaż? :) No to trzeba Lydii znaleźć chłopaka! Chyba aż Fangie pobawi się w swatkę ;P
    To ja cie pozdrawiam i weny na kolejne notki, bo przecież do kolejki już wpisana jesteś.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Tak , tak jestem. I dzięki że chcesz pomóc mi w związku , ale Lydia musi ochłonąć i trochę od tego odpocząć. Z resztą i tak musi znaleźć swojej matce chłopaka :P ]

      Usuń
  2. [wow zerwaliście?! Co to się porobiło...]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Nie tam żadne "wow". Ten związek nie miał sensu :P]

      Usuń
  3. [Nie wiem czy gratulować zerwania z Dannym czy nie... Z jednej strony jakaś cześć mnie uważa, że zrobiłaś dobrze, ale druga żałuję, że jakoś o niego nie walczysz.
    Szybko się czytało i przyjemnie.
    A i odmienianie imienia Danny powinno być z apostrofem czyli Danny'ego, a nie Danny-ego(wiem, że tak autokorekta każe dawać, ale nie wolno jej ufać w niektórych momentach)/Dannego. I przepraszam, że się tego doczepie, ale czy w momencie gdy Lydia atakuje chłopaka i krzyczy do niego nie powinno być "poniżać", a nie "obniżać"? Wiem że to taka pierdółka, ale jestem tak zepsuta przez internet i gry, że obniżanie źle mi się skojarzyło.
    Pozdrawiam
    Ana]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ta nie ma to jak skojarzenia :P Głupia gra słów :)]

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.