czwartek, sierpnia 29, 2013

066. Podarunek

[Tak więc, jeżeli chodzi o mój internet, to wpadłam tylko na chwilkę, by rozdział opublikować. Urlop chyba poproszę jeszcze go 31.
A jeżeli chodzi o notkę to...
Padło mi na mózg. Wymyśliłam to któregoś dnia, gdy z nikim nie dało się gadać. Nie odpowiadam za ten pomysł. Oczywiście na początku randomowy przedłużacz rozdziału.
 Hejtujcie~!]

9 listopada
- JESZCZE RAZ MI SIĘ ROZŁĄCZYSZ, TO POŻAŁUJESZ! - krzyknęłam w stronę komputera.
Ta... gadam z przedmiotami nieożywionymi. Fajnie, nie?
A one jak na złość robią inaczej. 
A mój Internet? 
Pewnie, że się rozłączył.
NO KTÓŻ BY SIĘ TEGO SPODZIEWAŁ! 
Wkurzona zaczęłam resetować komputer przy okazji szukając kartek. Robiłam pracę na gryzologię o jakimś gryzoniu. Zwał się... chwilka... czy ja to pisałam w Wordzie? O szlak by to wziął. Zapomniałam zapisać.
JESTEM IDIOTĄ! KOMPLETNYM IDIOTĄ!
Ale tego, oczywiście, też się nikt nie spodziewał. 
I cała robota poszła się... zjeść. Koniec z przekleństwami.
No cóż napisałam ją jeszcze raz. Wtedy wybiła godzina siódma.
Czas się zbierać.
Na szczęście mojego pendriva odnalazłem od razu, więc szybko zrzuciłam plik do niebieskiego urządzenia i pobiegłam do szkoły, po drodze zachaczając o ksero.
~*~
W szkole usiadłam obok wyraźnie zmęczonej życiem Cheetah. Dziewczyna uparcie wbijała wzrok w ścianę naprzeciwko niej.
- Coś się stało? Może Wyczes dał ci do zrozumienia, że lepiej, byś nie należała do jego wielbicielek? A może to Operetty sprawa? - zapytałam śmiejąc się w duchu.
Spojrzała na mnie z powagą. 
Mogło chodzić tylko o jedno.
- Rodzeństwo, tak? - spytałam wyjmując książkę "Miasto Zagubionych Dusz"*
Kiwnęła głową ze zrezygnowaniem.
- Jak będziesz potrzebowała pomocy w ich sprzątnięciu, to zawsze możesz zgłosić się do mnie. - Po tych słowach zagłębiłam się w lekturę.

10 listopada
Tego dnia obudziło mnie bardzo, ale to bardzo głośne pukanie do drzwi.
- Czego?! - krzyknęłam. Pewnie znowu coś ode mnie chcą. Ale nie, nikt się nie odezwał, ani nawet nie otworzył drzwi.
Podniosłam się z łóżka i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam mały koszyk, taki jak na piknik, a na nim karteczkę. Chwyciłam ją i przeczytałam.
"Opiekuj się nią. Nazywa się Kya.
Zwariowany Naukowiec"
Otworzyłam kosz.
Mój wyraz twarzy? 
Jedno.
Wielkie.
W.
T.
F.
~*~
Chcąc nie chcąc, musiałam wziąć Kyę do szkoły. Nie zostawię jej tutaj, bo jeszcze się przestraszą.
Na szczęście wiedziałam już co to jest i co je. Trzeba będzie potem podejść do spożywczaka. 
Miałam ją w torbie. Usiadłam pod salą. 
Kyi chyba się nie podobało bycie w zamkniętej przestrzeni, bo zaczęła skakać i próbować otworzyć torbę.
- Co tu masz? - Yuko usiadła obok mnie.
- E... nic - chwyciłam torbę i przeniosłam ją na drugą stronę.
Ale niestety złapał ją Clawd i otworzył.
Jego wyraz twarzy?
Jedno.
Wielkie.
W.
T.
F.
- C- co? - zapytał i chciał zamknąć torbę.
Ale niestety Kya już się wydostała na powierzchnię i zaczęła sobie skakać.
- Cholerna mała... Kya! - krzyknęłam i zaczęłam ją gonić. - Kurna, to brzmi jak na karate. 
I tak za nią biegłam i biegłam a ona skakała i skakała. Każdemu coś zniszczyła - Cleo fryzurę, Lali makijaż, Nattiemu konsolę, Robbece maszynę do pisania, Spectrze laptopa, Holtowi radio a na samym końcu wskoczyła na twarz Anastasii, którą właśnie chciał pocałować Casimiro. Niefajny widok.
- CHOLERNA MAŁA PSOMARAŃCZA! - wydarłam się na całą szkołę. Wreszcie się zatrzymała.
O, to działa.
- Co to było?! - krzyczeli wszyscy. 
Podeszła do mnie Cleo i zapytała
- Co miało czelność zniszczyć mi fryzurę?! - krzyknęła mi prosto do ucha. Co jak co, ale pisk to ona miała zabójczy. 
- Psomarańcza. Połączenie psa i pomarańczy - popatrzyłam na Kyę.
Miała głowę i łapy psa. Tułów miała w kształcie i kolorze pomarańczy a za ogon służył jej liść.
Co niektórym przychodzi do głowy, by robić mieszankę psa i pomarańczy, No co? 
- Zabierz mi to stąd! - krzyknęła Cleo zabójczym wokalem again.
Tak więc ja sobie poszłam, a jak ktoś chciał odszkodowania to proszę rozmawiać z moim adwokatem.
Którego nie mam.

*Byłam na filmie "Miasto Kości" i nie mogłam się powstrzymać. Wciąż się jaram Magnusem, jak nie wiem co.

[Ja wiem, krótko. Ale obiecuję wam jedno. Następna notka będzie mieć minimalnie trzy strony w wordzie czcionką Times New Roman 12. 
Jeszcze raz proszę o jedno...
Hejtujcie~~!]

2 komentarze:

  1. [Ładnego teraz masz pupilka trzeba przyznać a psotny jak nie wiem :P]

    OdpowiedzUsuń
  2. [No to ja skomentuję, chociaż z trudem odrywam się od oglądania Gry o Tron. W cztery dni obejrzałam prawie wszystkie sezony, zostało mi tylko kilka odcinków :D
    Świetny ten pupilek. PSOMARAŃCZA!!! <3 Za te psomarańczę będę cię wielbić przez wieki! No to ja czekam na kolejną notkę, bo przecież mnie ciekawość zje do tego czasu :)]

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.