środa, sierpnia 21, 2013

063. Ludzie dajcie mi spokój!

4 Listopad
Nastał ranek. Leniwie rozwalałem się na łóżku. Było mi w nim nadzwyczaj dobrze, jak nigdy dotąd. Chciałem tak leżeć wiecznie i zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim co wydarzyło się w ciągu ostatniego miesiąca. O tych miłych chwilach spędzonych u boku księżniczki, o jej pięknej skórze, miłym zapachu i o tym piekielnie cudownym pocałunku.
Zakryłem twarz poduszką. Musiałem coś zrobić by przestać o tym myśleć. Zapomnieć to jedyne wyjście...
Dryń. Usłyszałem brzęczenie mojej iTrumny. Pozostałem jednak w swojej obecnej pozycji wyciągając tylko dłoń, która starałem się wymacać telefon leżący na szafce nocnej. Po chwili już go miałem. Nie patrząc nawet kto dzwoni, odebrałem i przyłożyłem go do ucha.
-tak? -spytałem zaspanym głosem.
-Nattie a ty jeszcze śpisz? - usłyszałem rozbawiony kobiecy głosik.
-Robbeca dobrze wiesz, ze niedziela to jedyny dzień kiedy mogę sobie spokojnie odespać - odpowiedziałem ziewając. -A tak właściwie czemu dzwonisz o tak wczesnej porze?
-Wczesnej? -zaśmiała się. -Człowieku! Mamy już grubo po 11 a ty mi mówisz, że to wczesna pora? -znów usłyszałem jej śmiech. -Jesteś rzeczywiście czasami mało rozgarnięty.
-Ta... Dzięki za szczerość - mruknąłem.
-Drobiazg. A jeśli już pytasz po co dzwonię to ci powiem - chwila ciszy. - Mam mały problem, bo niedługo są urodziny Billego i nie wiem co mu kupić. Jesteś facetem wiec pomyślałam, ze może coś mi doradzisz.
-Mam wybrać się z tobą do centrum handlowego dzisiaj? -spytałem znając i tak już odpowiedz.
-Tak -odparła. -Po za tym to będzie dla ciebie dobry odpoczynek od tych głupich gierek w które zawsze pogrywasz.
-Od moich gier to trzymaj się z daleko! - odparłem, lecz nie w złości lecz by się z nią trochę podroczyć. Zawsze lubiliśmy sobie dopiekać co pewnie się nigdy nie zmieni.
-Odczepie się jak mi pomożesz - powiedziała słodko.
-Niech ci będzie -odparłem w końcu. -Będę za jakieś 30 minut na miejscu - po tych słowach odłożyłem telefon rozłączając się. Wstałem z łóżka i udałem się do toalety.

30 min później.
Stałem pod galerią handlową czekając na pojawienie się Robbecy. Spóźniała się. Czy ona naprawdę uważa, ze w niedzielne popołudnie nie mam nic do roboty? Czy wszystkie dziewczyny zawsze muszą się spóźniać? To jest naprawdę denerwujące...
-Już jestem! -dziewczyna stała już obok mnie uśmiechając się.
-Spóźniłaś się - nie ukrywałem nuty złości jaka we mnie zagościła.
-Wybacz.... ale musiałam się jakoś ubrać i umalować. Bez makijażu aż strach z domu wychodzić -zaśmiała się.
-Ale  żeby aż  tyle to trwało?
-Mamy więcej do zrobienia niż wy. Włosy trzeba doprowadzić do ładu a w szczególności gdy są one długo. Wy tylko raz przejedziecie szczotką i tyle a my? No i makijaż, którego wy nie używacie oraz ciuchy. Nie będziemy łazić w byle czym. Musimy miec wszystko dobrze dopasowane.
-Kobiety... -mruknąłem do siebie. - Chodźmy już po ten prezent.
Tak wiec ruszyliśmy przed siebie. Powiem wam szczerze że ciężko było cokolwiek znaleźć dla niewidzialnego chłopaka, ale jakoś daliśmy radę w rezultacie naszej zespołowej pracy dostanie ... A co was będę zanudzać takimi pierdołami. W miedzy czasie Bobbeca postanowiła kupić sobie jeszcze sukienkę. Nawet nie wiecie ile czasu musiałem siedzieć z nią w tym sklepie. Koszmar.
Po wszystkim udałem się do domu. Miałem ochotę odpocząć od kolejnego zwariowanego dnia. Już myślałem, ze resztę dnia spędzę w spokoju, ale niestety. Telefon znów zadzwonił.
-Casimiro czego chcesz? -spytałem od razu.
-Ładnie to witasz kumpla - odpowiedział. -Słyszałem, ze rozstałeś się z Cleo.
-Nie chce o tym gadać - mruknąłem. -To co było już się skończyło i nie wróci więcej - zacytowałem tekst jakiejś piosenki, którą kiedyś usłyszałem w radiu.
-Chciałem tylko wiedzieć co się stało - odparł. -Na imprezie przecież  wyglądaliście na zadowolonych. Co się takiego wydarzyło?
-Już mówiłem, że nie będę o tym rozmawiał. To prywatne sprawy - po tych słowach rozłączyłem się.


5 Listopada
Wszedłem właśnie do szkoły. Wszystkie ciekawskie oczy innych uczniów skierowane były w moją stronę. Wiedziałem o co im chodziło. Wszyscy byli pewnie ciekawi naszego rozstania i kto kogo rzucił. Niedoczekanie ich.
Starałem się nie zwracać na nich uwagi i iść przed siebie. Nawet dobrze mi szło. Byłem coraz bliżej swojej szafki i nikt mnie nie zaczepił. Całe szczęście. W spokoju udałem się do szatni. Teraz miał być WF.
W szatni zostało już tylko kilku kolesi włącznie ze mną. Nie śpieszyło mi się zbytnio na rozgrzewkę dlatego wolałem wyjść ostatni. Tak więc siedziałem i grałem na swojej kochanej konsoli. Gdy wyszedł już ostatni uczeń podniosłem się i już miałem udać się na boisko gdy...
Do szatni wszedł Gorgon a za nim Clawd z Rossem. Cała trójka spojrzała w moim kierunku, lecz tylko u Rossa nie wyczułem żadnych złych odczuć. Deuce nadal był wściekły za to, że odbiłem mu dziewczynę, lecz starał się to ukryć co całkiem dobrze mu wychodziło.
-Daj spokój - szepnął Clawd patrząc na kolegę z drużyny. -To nie ma teraz sensu.
-Zamknij się - syknął Gorgon a następnie zwrócił się do mnie stojąc jednak przy swojej szafce. - Można się było spodziewać, że ktoś taki jak ty szybko znudzi się Cleo. Jesteś zwykłym zerem nikim więcej. To, że się tobą w ogóle zainteresowała to tylko dla własnego kaprysu.
-Masz rację - odparłem po chwili patrząc tym razem nie w podłogę lecz prosto w oczy Deuca. Jego węże na głowie aż zasyczały widząc moje krwisto czerwone oczy, które po chwili przyjęły swoją naturalną czarną barwę. - Cleo i ja to zupełnie inne ligi, lecz to ona nie zalicza się nawet do mojej ligi.
-Myślisz, że stoisz wyżej niż ona? -parsknął, chodz wiedziałem, ze w pewnym stopniu był zaskoczony moją zmianą. - Cleo jest księżniczką, przyszłą królowa Nilu a ty? Zwykły demon jakich pełno w okolicy.
-I tu się mylisz mój drogi kolego- wstałem i podszedłem do niego wciąż patrząc mu w oczy, a raczej okulary. - Nic o mnie nie wiesz, o tym kim jestem. Nie masz nawet pojęcia jaki niebezpieczny jestem -uśmiechnąłem się i opuściłem szatnie. Nikt nie odezwał się słowem. Nawet Clawd stał jak wryty patrząc się jak znikam za drzwiami.

W trakcie WF.
Wszyscy stali już zdyszani po rozgrzewce ustawiając się w dwa rzędy na zbiórkę. Wszyscy czekali teraz na trenera, który szedł wzdłuż rzędu patrząc na nas uważnie.
-Dzisiaj mam dla was wspaniałą zabawę -uśmiechnął się złośliwie. - Zagramy sobie w dwa ognie. Nasza wspaniała drużyna kontra reszta klasy.
W powietrzu słychać było lament mniej wysportowanej części klasy. Trener zawsze robił wszystko by wywyższyć naszą drużynę sportową co reszcie strasznie się nie podobało, ale dzisiaj stwierdziłem, że będzie to odpowiedni moment by pokazać temu durnemu Gorgonowi na co stać syna szatana.
Wszyscy ustawiliśmy się na swoich miejscach. Drużyna sportowa jak zawsze była gotowa do działania. Deuce wyglądał na bardzo zadowolonego gdyż uśmiechnął się  do mnie. W ręku trzymał piłkę, którą dla popisu zaczął obracać na palcu wskazujących. Dawał mi tym do zrozumienia, że jestem jego kozłem ofiarnym, ale przekona się jeszcze kto tu pełni rolę wilka.
Rozległ się gwizdek. Gra zaczęła się. Gorgon rzucił piłkę jako pierwszy zbijając jakiegoś gostka. Po nim kolejny i jeszcze jeden. W rezultacie zostałem tylko ja na całą drużynę, no prawie całą. Teraz Clawd trzymał piłkę i już miał rzucać gdy....
-On jest mój - rzekł Deuce zabierając wilkołakowi piłkę. - Sam się z nim rozprawię.
I rzucił najmocniej jak potrafił wprost we mnie. Był całkowicie przekonany, ze trafi, lecz... Złapałem ją bez najmniejszego problemu. Uśmiechnąłem się i zbiłem jednego z nich. Gorgon wpadł tylko w szał. Dał tylko sygnał do reszty a ci natychmiast chwycili za najbliższe piłki.
-Dziesięciu na jednego? -zaśmiałem się. -Nie macie ze mną szans.
Piłki poszły w ruch lecz żadna we mnie nie trafiła mimo że stałem nieruchomo przez cały ten czas. Dobrze wiedziałem jak mocno wkurzało to mojego największego przeciwnika i przyznam, ze sprawiało mi to niewyobrażalną radość.
Schyliłem się i podniosłem piłkę, która przeturlała się do mnie. Spojrzałem na nią i już wiedziałem, ze w tej chwili wszystko się skończy. Rzuciłem ją a potem kopnąłem następna i kolejną i jeszcze jedną. Masa piłek leciała w stronę naszej niezwyciężonej drużyny i wszystkie trafiły w swój cel. Została tylko jedna. Specjalna piłka dla specialnego wroga. Stałem oko w oko z rozwścieczonym Gorgonem. W tym momencie dopiero zaczęła się bitwa.

Kilka minut później nadal staliśmy na polu walki. Ja kontra Deuce. Chłopak był już zmęczony ale nie zamierzał się poddać, ja też nie. Już nie. Uznałem jednak, że pora to zakończyć. Wykonałem ostatni decydujący rzut. Wygrałem.
Wszyscy byli pod wielkim wrażeniem. Kto by się spodziewał w końcu, ze taki gość jak ja pokona niezwyciężonych. Nawet trener zaniemówił. Przez pierwsze kilka sekund patrzył na mnie z niedowierzaniem. Nie dziwiłem mu się. Zawsze unikałem sportu i wykonywałem zadania po najniższej lini tylko by zaliczyć.
-Nattie de Burn - przemówił po chwili. - Chce byś dołączył do drużyny sportowej.
-Że co? -oburzył się gorgon. - Ale trenerze!
-Żadnych ale! To moja decyzja. Chce by Nattie dołączył do drużyny. Ma niesamowity potencjał. Co ty na to chłopcze?
Spojrzałem na wściekłą minę chłopaka z wężami na głowie i już znałem odpowiedz.
-Wchodzę w to.

Jakiś czas później siedziałem na korytarzu. Rozpaczliwie zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Dziwne, ale jeszcze przed sekundą byłem w szatni a teraz... Próbowałem sobie przypomnieć co tak właściwie się stało. Pamiętałem tylko jak Deuce wszedł do szatni a potem... pustka.
-O nie...- mruknąłem. Znów straciłem panowanie nad moją ciemną stroną. Miałem jedynie nadzieje, ze nie narobiłem zbyt wielu szkód.
-Gratulacje! - Robbeca przybiegła do mnie z uśmiechem na twarzy. -Nie sądziłam, ze kiedykolwek będziesz chciał przystąpić do klubu sportowego a jednak to zrobiłeś - siadła obok mnie a ja nie miałem pojęcia o czym ona mówiła. -Słyszałam o akcji na WF jak wykończyłeś całą drużyne Clawda. Trener do tej pory nie może wyjść z podziwu. Gratulację.

Chwila moment! Czy ona powiedziała, ze dołączyłem do drużyny? I co u licha miało znaczyć, że rozwaliłem całą drużynę? Byłem przerażony tym czego się dowiedziałem. Nie umiem już siebie kontrolować....

[Notka chaotyczna, chodz się starałem to moje skupienie bliskie jest 0 eh... Co do mojej ciemnej strony to powiem tyle, ze jej nie kontroluje i nic potem nie pamiętam tak wiec będzie zabawnie :) Piszcie jak wam się podoba. Mam już spore plany na dalsze losy Nattie i po tym chyba mnie znienawidzicie :P]

4 komentarze:

  1. [Oj je! Nareszcie coś się dzieję! A nie ciągle romanse ,romanse , romanse i romanse! Jest akcja i to mi się podoba! Wiedz że bardzo lubię twoje notki one dają mi weny. Jutro możecie się spodzciewać detektywa Monka w wersji Lydii :D ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Masz rację. Ciągłe romanse stają się nudne dlatego teraz jest zmiana akcji. Od dzisiaj Deuce i Nattie to zagorzali wrogowie XD]

      Usuń
  2. [zgadzam się z Lidiom :) Notka świetna. Od czasu do czasu mogę poczytać romanse, ale akcja - to jest to! dla mnie nota ni była chaotyczna. wszystko było świetnie wypełnione, a ja ani chwili się nie nudziłam czytając to :D]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Miło mi to słyszeć. Starałem się by ani na moment nie schodzić do jakiś nudnych scen bo sam niezbyt lube takie czytać :D]

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.