4 Listopad
Nastał ranek. Leniwie
rozwalałem się na łóżku. Było mi w nim nadzwyczaj dobrze, jak nigdy dotąd.
Chciałem tak leżeć wiecznie i zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim co wydarzyło się
w ciągu ostatniego miesiąca. O tych miłych chwilach spędzonych u boku
księżniczki, o jej pięknej skórze, miłym zapachu i o tym piekielnie cudownym
pocałunku.
Zakryłem twarz poduszką.
Musiałem coś zrobić by przestać o tym myśleć. Zapomnieć to jedyne wyjście...
Dryń. Usłyszałem brzęczenie
mojej iTrumny. Pozostałem jednak w swojej obecnej pozycji wyciągając tylko
dłoń, która starałem się wymacać telefon leżący na szafce nocnej. Po chwili już
go miałem. Nie patrząc nawet kto dzwoni, odebrałem i przyłożyłem go do ucha.
-tak? -spytałem zaspanym
głosem.
-Nattie a ty jeszcze śpisz? -
usłyszałem rozbawiony kobiecy głosik.
-Robbeca dobrze wiesz, ze
niedziela to jedyny dzień kiedy mogę sobie spokojnie odespać - odpowiedziałem
ziewając. -A tak właściwie czemu dzwonisz o tak wczesnej porze?
-Wczesnej? -zaśmiała się.
-Człowieku! Mamy już grubo po 11 a ty mi mówisz, że to wczesna pora? -znów
usłyszałem jej śmiech. -Jesteś rzeczywiście czasami mało rozgarnięty.
-Ta... Dzięki za szczerość -
mruknąłem.
-Drobiazg. A jeśli już pytasz
po co dzwonię to ci powiem - chwila ciszy. - Mam mały problem, bo niedługo są
urodziny Billego i nie wiem co mu kupić. Jesteś facetem wiec pomyślałam, ze
może coś mi doradzisz.
-Mam wybrać się z tobą do
centrum handlowego dzisiaj? -spytałem znając i tak już odpowiedz.
-Tak -odparła. -Po za tym to
będzie dla ciebie dobry odpoczynek od tych głupich gierek w które zawsze
pogrywasz.
-Od moich gier to trzymaj się
z daleko! - odparłem, lecz nie w złości lecz by się z nią trochę podroczyć.
Zawsze lubiliśmy sobie dopiekać co pewnie się nigdy nie zmieni.
-Odczepie się jak mi pomożesz
- powiedziała słodko.
-Niech ci będzie -odparłem w
końcu. -Będę za jakieś 30 minut na miejscu - po tych słowach odłożyłem telefon
rozłączając się. Wstałem z łóżka i udałem się do toalety.
30 min później.
Stałem pod galerią handlową
czekając na pojawienie się Robbecy. Spóźniała się. Czy ona naprawdę uważa, ze w
niedzielne popołudnie nie mam nic do roboty? Czy wszystkie dziewczyny zawsze
muszą się spóźniać? To jest naprawdę denerwujące...
-Już jestem! -dziewczyna stała
już obok mnie uśmiechając się.
-Spóźniłaś się - nie ukrywałem
nuty złości jaka we mnie zagościła.
-Wybacz.... ale musiałam się
jakoś ubrać i umalować. Bez makijażu aż strach z domu wychodzić -zaśmiała się.
-Ale żeby aż
tyle to trwało?
-Mamy więcej do zrobienia niż
wy. Włosy trzeba doprowadzić do ładu a w szczególności gdy są one długo. Wy
tylko raz przejedziecie szczotką i tyle a my? No i makijaż, którego wy nie
używacie oraz ciuchy. Nie będziemy łazić w byle czym. Musimy miec wszystko
dobrze dopasowane.
-Kobiety... -mruknąłem do
siebie. - Chodźmy już po ten prezent.
Tak wiec ruszyliśmy przed
siebie. Powiem wam szczerze że ciężko było cokolwiek znaleźć dla niewidzialnego
chłopaka, ale jakoś daliśmy radę w rezultacie naszej zespołowej pracy dostanie ...
A co was będę zanudzać takimi pierdołami. W miedzy czasie Bobbeca postanowiła
kupić sobie jeszcze sukienkę. Nawet nie wiecie ile czasu musiałem siedzieć z
nią w tym sklepie. Koszmar.
Po wszystkim udałem się do
domu. Miałem ochotę odpocząć od kolejnego zwariowanego dnia. Już myślałem, ze
resztę dnia spędzę w spokoju, ale niestety. Telefon znów zadzwonił.
-Casimiro czego chcesz?
-spytałem od razu.
-Ładnie to witasz kumpla -
odpowiedział. -Słyszałem, ze rozstałeś się z Cleo.
-Nie chce o tym gadać -
mruknąłem. -To co było już się skończyło i nie wróci więcej - zacytowałem tekst
jakiejś piosenki, którą kiedyś usłyszałem w radiu.
-Chciałem tylko wiedzieć co
się stało - odparł. -Na imprezie przecież
wyglądaliście na zadowolonych. Co się takiego wydarzyło?
-Już mówiłem, że nie będę o
tym rozmawiał. To prywatne sprawy - po tych słowach rozłączyłem się.
5 Listopada
Wszedłem właśnie do szkoły.
Wszystkie ciekawskie oczy innych uczniów skierowane były w moją stronę.
Wiedziałem o co im chodziło. Wszyscy byli pewnie ciekawi naszego rozstania i
kto kogo rzucił. Niedoczekanie ich.
Starałem się nie zwracać na nich
uwagi i iść przed siebie. Nawet dobrze mi szło. Byłem coraz bliżej swojej
szafki i nikt mnie nie zaczepił. Całe szczęście. W spokoju udałem się do
szatni. Teraz miał być WF.
W szatni zostało już tylko
kilku kolesi włącznie ze mną. Nie śpieszyło mi się zbytnio na rozgrzewkę
dlatego wolałem wyjść ostatni. Tak więc siedziałem i grałem na swojej kochanej
konsoli. Gdy wyszedł już ostatni uczeń podniosłem się i już miałem udać się na
boisko gdy...
Do szatni wszedł Gorgon a za
nim Clawd z Rossem. Cała trójka spojrzała w moim kierunku, lecz tylko u Rossa
nie wyczułem żadnych złych odczuć. Deuce nadal był wściekły za to, że odbiłem
mu dziewczynę, lecz starał się to ukryć co całkiem dobrze mu wychodziło.
-Daj spokój - szepnął Clawd
patrząc na kolegę z drużyny. -To nie ma teraz sensu.
-Zamknij się - syknął Gorgon a
następnie zwrócił się do mnie stojąc jednak przy swojej szafce. - Można się
było spodziewać, że ktoś taki jak ty szybko znudzi się Cleo. Jesteś zwykłym
zerem nikim więcej. To, że się tobą w ogóle zainteresowała to tylko dla
własnego kaprysu.
-Masz rację - odparłem po
chwili patrząc tym razem nie w podłogę lecz prosto w oczy Deuca. Jego węże na
głowie aż zasyczały widząc moje krwisto czerwone oczy, które po chwili przyjęły
swoją naturalną czarną barwę. - Cleo i ja to zupełnie inne ligi, lecz to ona
nie zalicza się nawet do mojej ligi.
-Myślisz, że stoisz wyżej niż
ona? -parsknął, chodz wiedziałem, ze w pewnym stopniu był zaskoczony moją
zmianą. - Cleo jest księżniczką, przyszłą królowa Nilu a ty? Zwykły demon
jakich pełno w okolicy.
-I tu się mylisz mój drogi
kolego- wstałem i podszedłem do niego wciąż patrząc mu w oczy, a raczej
okulary. - Nic o mnie nie wiesz, o tym kim jestem. Nie masz nawet pojęcia jaki
niebezpieczny jestem -uśmiechnąłem się i opuściłem szatnie. Nikt nie odezwał
się słowem. Nawet Clawd stał jak wryty patrząc się jak znikam za drzwiami.
W trakcie WF.
Wszyscy stali już zdyszani po
rozgrzewce ustawiając się w dwa rzędy na zbiórkę. Wszyscy czekali teraz na
trenera, który szedł wzdłuż rzędu patrząc na nas uważnie.
-Dzisiaj mam dla was wspaniałą
zabawę -uśmiechnął się złośliwie. - Zagramy sobie w dwa ognie. Nasza wspaniała
drużyna kontra reszta klasy.
W powietrzu słychać było
lament mniej wysportowanej części klasy. Trener zawsze robił wszystko by
wywyższyć naszą drużynę sportową co reszcie strasznie się nie podobało, ale
dzisiaj stwierdziłem, że będzie to odpowiedni moment by pokazać temu durnemu
Gorgonowi na co stać syna szatana.
Wszyscy ustawiliśmy się na
swoich miejscach. Drużyna sportowa jak zawsze była gotowa do działania. Deuce
wyglądał na bardzo zadowolonego gdyż uśmiechnął się do mnie. W ręku trzymał piłkę, którą dla
popisu zaczął obracać na palcu wskazujących. Dawał mi tym do zrozumienia, że
jestem jego kozłem ofiarnym, ale przekona się jeszcze kto tu pełni rolę wilka.
Rozległ się gwizdek. Gra
zaczęła się. Gorgon rzucił piłkę jako pierwszy zbijając jakiegoś gostka. Po nim
kolejny i jeszcze jeden. W rezultacie zostałem tylko ja na całą drużynę, no
prawie całą. Teraz Clawd trzymał piłkę i już miał rzucać gdy....
-On jest mój - rzekł Deuce
zabierając wilkołakowi piłkę. - Sam się z nim rozprawię.
I rzucił najmocniej jak
potrafił wprost we mnie. Był całkowicie przekonany, ze trafi, lecz... Złapałem
ją bez najmniejszego problemu. Uśmiechnąłem się i zbiłem jednego z nich. Gorgon
wpadł tylko w szał. Dał tylko sygnał do reszty a ci natychmiast chwycili za
najbliższe piłki.
-Dziesięciu na jednego?
-zaśmiałem się. -Nie macie ze mną szans.
Piłki poszły w ruch lecz żadna
we mnie nie trafiła mimo że stałem nieruchomo przez cały ten czas. Dobrze
wiedziałem jak mocno wkurzało to mojego największego przeciwnika i przyznam, ze
sprawiało mi to niewyobrażalną radość.
Schyliłem się i podniosłem
piłkę, która przeturlała się do mnie. Spojrzałem na nią i już wiedziałem, ze w
tej chwili wszystko się skończy. Rzuciłem ją a potem kopnąłem następna i
kolejną i jeszcze jedną. Masa piłek leciała w stronę naszej niezwyciężonej drużyny
i wszystkie trafiły w swój cel. Została tylko jedna. Specjalna piłka dla
specialnego wroga. Stałem oko w oko z rozwścieczonym Gorgonem. W tym momencie
dopiero zaczęła się bitwa.
Kilka minut później nadal
staliśmy na polu walki. Ja kontra Deuce. Chłopak był już zmęczony ale nie
zamierzał się poddać, ja też nie. Już nie. Uznałem jednak, że pora to
zakończyć. Wykonałem ostatni decydujący rzut. Wygrałem.
Wszyscy byli pod wielkim
wrażeniem. Kto by się spodziewał w końcu, ze taki gość jak ja pokona niezwyciężonych.
Nawet trener zaniemówił. Przez pierwsze kilka sekund patrzył na mnie z niedowierzaniem.
Nie dziwiłem mu się. Zawsze unikałem sportu i wykonywałem zadania po najniższej
lini tylko by zaliczyć.
-Nattie de Burn - przemówił po
chwili. - Chce byś dołączył do drużyny sportowej.
-Że co? -oburzył się gorgon. -
Ale trenerze!
-Żadnych ale! To moja decyzja.
Chce by Nattie dołączył do drużyny. Ma niesamowity potencjał. Co ty na to
chłopcze?
Spojrzałem na wściekłą minę
chłopaka z wężami na głowie i już znałem odpowiedz.
-Wchodzę w to.
Jakiś czas później siedziałem
na korytarzu. Rozpaczliwie zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Dziwne, ale
jeszcze przed sekundą byłem w szatni a teraz... Próbowałem sobie przypomnieć co
tak właściwie się stało. Pamiętałem tylko jak Deuce wszedł do szatni a potem...
pustka.
-O nie...- mruknąłem. Znów
straciłem panowanie nad moją ciemną stroną. Miałem jedynie nadzieje, ze nie
narobiłem zbyt wielu szkód.
-Gratulacje! - Robbeca
przybiegła do mnie z uśmiechem na twarzy. -Nie sądziłam, ze kiedykolwek
będziesz chciał przystąpić do klubu sportowego a jednak to zrobiłeś - siadła
obok mnie a ja nie miałem pojęcia o czym ona mówiła. -Słyszałam o akcji na WF
jak wykończyłeś całą drużyne Clawda. Trener do tej pory nie może wyjść z
podziwu. Gratulację.
Chwila moment! Czy ona
powiedziała, ze dołączyłem do drużyny? I co u licha miało znaczyć, że
rozwaliłem całą drużynę? Byłem przerażony tym czego się dowiedziałem. Nie umiem
już siebie kontrolować....
[Notka chaotyczna, chodz się starałem to moje skupienie bliskie jest 0 eh... Co do mojej ciemnej strony to powiem tyle, ze jej nie kontroluje i nic potem nie pamiętam tak wiec będzie zabawnie :) Piszcie jak wam się podoba. Mam już spore plany na dalsze losy Nattie i po tym chyba mnie znienawidzicie :P]
[Oj je! Nareszcie coś się dzieję! A nie ciągle romanse ,romanse , romanse i romanse! Jest akcja i to mi się podoba! Wiedz że bardzo lubię twoje notki one dają mi weny. Jutro możecie się spodzciewać detektywa Monka w wersji Lydii :D ]
OdpowiedzUsuń[Masz rację. Ciągłe romanse stają się nudne dlatego teraz jest zmiana akcji. Od dzisiaj Deuce i Nattie to zagorzali wrogowie XD]
Usuń[zgadzam się z Lidiom :) Notka świetna. Od czasu do czasu mogę poczytać romanse, ale akcja - to jest to! dla mnie nota ni była chaotyczna. wszystko było świetnie wypełnione, a ja ani chwili się nie nudziłam czytając to :D]
OdpowiedzUsuń[Miło mi to słyszeć. Starałem się by ani na moment nie schodzić do jakiś nudnych scen bo sam niezbyt lube takie czytać :D]
Usuń