17 Październik
8.50. Męska łazienka.
Poczułem dziwny przypływ mocy.
Z mojego ciała wyłaniała się jakaś czarna para wirująca w koło. Zacząłem tracić
zmysły.Gdzie byłem? Kim jestem? Co tu robię? W mojej przeszłości miałem podobny
atak do tego, lecz był on znacznie słabszy a mimo to wywołał potworne
konsekwencję. Nie mogę pozwolić by zawładnęło to mną. Nie mogę....
Otworzyłem kabinę i podszedłem
do umywalki by przemyć sobie twarz zimną wodą. Miałem ogromną nadzieje, ze to
powstrzyma mój napad. Byłem w pół świadomy wszystkiego co się działo, lecz od
całkowitej utraty kontroli dzieliła mnie już tylko bardzo cienka granica,
której nie mogę przekraczać a bynajmniej nie w szkole.
Mój słuch wyostrzył się.
Słyszałem czyjąś rozmowę. Nie byłem jednak w stanie wyłapać ich sensu, lecz
były coraz to głośniejsze. Ktoś tu szedł, w moim kierunku...
Drzwi otworzyły się szybko a
do środka wparowało dwóch kolesi. Jeden z nich podszedł do mnie i przyszpilił
do ściany. Wyczuwałem emitującą z niego wściekłość, która skierowana była
wprost we mnie.
-Czas byś zapłacił -dźwięk
jego głosu rozbrzmiewał mi w głowie. Wiedziałem, ze tracę kontrolę, że za
moment stanie się to czego się obawiałem. Chłopak próbował mnie uderzyć prawym
sierpowym, lecz ja bez trudy zatrzymałem jego pięść łapiąc w swoją dłoń. Nie panowałem nad sobą.
Z miny potwora wywnioskowałem,
ze jest zaskoczony tym co przed chwilą się stało. Nie doceniał mnie ani
odrobinę. Zacząłem zaciskać dłoń na jego pięści obracając ją w lewo. Węże na
jego głowie zasyczały równo z nim. Szybko wypuścił mnie i wyrwał swą obolałą
już pięść. Był wściekły jeszcze bardziej niż kilka sekund temu i wiedziałem, ze
szykuje się do kolejnego ataku.
Z hukiem wyparowaliśmy z
łazienki. Gdy popchnął mnie na drzwi, przywaliłem skronią w klamkę, która postanowiła
pozostawić po dobie swój ślad. Nie przejąłem się tym jednak. Podczas ataków nie
odczuwam bólu tak jak przeciętny człowiek czy nawet potwór. Na korytarzu rozległ się krzyk i cała
śmietanka towarzyska zleciała sie by obejrzeć walkę. Ich ciekawość nie została
jednak zaspokojona gdyż Clawd, wraz z innymi upiorami z drużyny, postanowił nas
rozdzielić . Ze mną jednak mieli trudniej niż z Deucem, gdyż moja siła była o
wiele większa niż ich.
-Jeszcze z tobą nie
skończyłem! - krzyknął Gorgon przestając
sie już wyrywać. - Zemszczę się!
-Co tu sie dzieje?! - Cleo stała pośrodku nas patrząc to raz na mnie raz na
niego. - Deuce, czyś ty już do końca zwariowałeś? Jak śmiesz w ogóle podnosić
na niego rękę!
-Czy ty na prawdę nie widzisz, że to on nagadał ci tych bzdur by nas
rozdzielić i samemu zająć moje miejsce? -Zaczął się tłumaczyć.
-Nie mam zamiaru z tobą na ten temat dyskutować! Rozstaliśmy się i już nic
dla mnie nie znaczysz...- nie dokończyła gdyż upadłem na ziemię krzycząc i
trzymając sie za głowę. Cleo natychmiast podbiegła do mnie i kucnęła starając
się mnie jakoś uspokoić. Gdy ból głowy ustał pomogła mi wstać.
-Co się stało...? - spytałem skołowany. Nie pamiętałem nic od momentu gdy
siedziałem w toalecie. Rozejrzałem się i zobaczyłem tłum gapiów patrzących z niepokojem i niedowierzaniem na mnie. Co
się tu u licha działo?
-Biłeś sie z Deucem a gdy was rozdzielili ty upadłeś i krzyczałeś
-odpowiedziała wampirzyca stojąca przy Cleo.
-Nic nie pamiętam... -wydukałem starając sobie mimo wszystko coś przypomnieć.
NIc. Pustka zalała mój umysł. Spojrzałem Na Deuca. cieszyłem się, że z
wyjątkiem szarpaniny nie doszło do czegoś gorszego i chłopak jeszcze żyje, lecz
wiedziałem, że na tej jednej bójce na pewno się nie skończy.
-Może zaprowadzę cię do pielęgniarki i zobaczy, czy nie miałes jakiegoś
wstrząsu- zasugerowała Egipcjanka.
-Nie ma mowy! -od razu się nie zgodziłem. Nie mogę dopuścić by ktoś sie
dowiedział o moich atakach. Muszę być bardziej ostrożny.
Jakiś czas później. Gdzieś na korytarzu.
- Jestem Cleo de Nile i to ja jestem najważniejsza w tej szkole –oto tymi
pięknymi słowami Cleo przywitała nowo przybyłą dziewczynę. – To jest mój
chłopak Nattie de Brun i od razu mówię, że masz się od niego trzymać z daleka.
Dobrze ci radzę -nie rozumiałem czemu to powiedziała.
- Podobasz mi się dziewczyno – brunetka parsknęła. – W sensie
charakter. Coś czuje, że jesteśmy podobne.
- Cleo daj jej spokój! – krzyknęła Anastasia idąc właśnie w naszą stronę. –
Ojciec mi mówił, że cię tutaj wysłano. -Widocznie dziewczyny dobrze się znały.
Uznałem, że lepiej by było jeśli zostawimy je same, w sumie to Cleo nie miała
ochoty dłużej tam stać. Odwróciła się i udała przodem targając mnie wszędzie za
sobą.
-Nie powinnaś być dla niej taka oschła - przerwałem ciszę jaka miedzy nami
się narodziła.
-Muszę pokazać takim jak ona, ze to ja w tej szkole jestem księżniczką
-odpowiedziała idąc dalej wzdłuż korytarza. Wszystkie upiory patrzyły na nas z
zainteresowaniem i ciekawością w końcu byliśmy najnowszą parą a w dodatku byłem
z nikim innym jak z Cleo de Nile, córką samego faraona. Podejrzewałem, ze
większość facetów chciałoby być na moim miejscu. Wątpię by ktoś wytrzymał z
kimś tak obcym, ale wracając do tematu.
-I tak uważam, ze za ostro ją potraktowałaś - nie zamierzałem kończyć tak
łatwo tego tematu.
-O co ci chodzi? -dziewczyna stanęła i odwróciła się do mnie. Jej dłonie
spoczywały na jej biodrach a jej twarz przybrała maskę pełną dumy i pychy.
-Nie nudzi cię to ciągłe udawanie?
-walnąłem prosto z mostu. Cleo trochę się zmieszała, jakby nie do końca wiedziała co mi
odpowiedzieć. Trafiłem w sedno co mnie ucieszyło.
-Teraz nie mam zamiaru z tobą o tym rozmawiać -oburzyła się i dalej ruszyła
w swoją wędrówkę.
25 październik
Cleo miała dzisiaj trening
potworniarek. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy gdyż będę w końcu sam na
sam z moją kochaną PSP. Dziwne było dla mnie, ze od czasu chodzenia z Cleo nie
potrzebowałem jej tak jak kiedyś, pomijając bójkę w toalecie przez którą
wylądowałem na dywaniku u dyrektorki.
Musiałem przez cały tydzień siedzieć po lekcjach, był w tym plus iż do
domu wracać nie musiałem, ale jak to moi bracia już mają, wtrącili się i w to
przez co moja kara została zawieszona na okres próbny dwudziestu dni. Czasami
działają mi tak na nerwach....
-Idziesz ze mną -moje myśli
przerwał głos Cleopatry. Spojrzałem na nią zaskoczony iż nie miałem pojęcia o
co jej chodziło. -No na trening idziesz ze mną -wyjaśniła zanim zdążyłem
cokolwiek powiedzieć.
-I co ja tam będę robić?
-dziewczyna przewróciła oczami i łapiąc mnie za rękę ruszyła w kierunku sali
gimnastycznej.
-Będziesz obserwatorem.
Dotrzymasz mi towarzystwa itd. Masz tam tylko być.
Westchnąłem wiedząc, że nie
uda mi się tego uniknąć. Gdy byliśmy w szkole zachowywała się strasznie ale
poza nią była zupełnie inna. Lubiłem spędzać z nią czas, ale tylko gdy byliśmy
razem. Już w tedy wiedziałem, czemu Deuce z nią był,
Chwilę później znaleźliśmy się
w sali gimnastycznej. Cleo opuściła mnie i udała się do szatni by się przebrać.
Ja siadłem na trybunach wyciągając z torby konsolę i ładując grę. Do sali wparowała grupka dziewcząt
przebranych w ciemne stroje z różowo białym logiem szkoły krzycząc i śmiejąc
się. Wszystkie były pełne energii do życia i nie ukrywały tego. Za nimi szła Cleo dumna z tego co osiągnęła.
-Ok dziewczyny zaczynajmy-
powiedziała po czym dała znać Ghouli by włączyła muzykę. Wszystkie rozstawiły
się w swoich miejscach a gdy muzyka zaczęła grać pokazały pełną grację swojego
układu. Właśnie wykonywały swoją popisową potworamide gdy....
-Nie, nie, nie! To było
koszmarne! -krzyknęła kapitan drużyny.
Dziewczyny spojrzały na nią.
-Ustawcie się w szeregu!
Tak też zrobiły.
-Jeśli chcemy utworzyć
potworamidę musimy działać razem - mówiła - Potworamida to nie tylko jakaś
piramida. To układ dzięki któremu nasi sportowcy mają wygraną w kieszeni.
-Nie sądzę...
Egipska księżniczka odwróciła
się zdenerwowana.
-Kto to powiedział?! -
wrzasnęła. Nikt nie odpowiedział. Oprócz mumii wiele osób mogło się domyślać
kto to powiedział. krótka chwila ciszy.
-A więc jak mówiłam... - zaczęła,
ale ponownie jej przeszkodzono.
-Cleo! - głos tym razem
należał do Clawdeen Wolf - Wałkujemy to co roku! Może zrobimy dzisiaj przerwę i
poplotkujemy, co?
-No nie wiem...- de Nile była
w kropce.
Jednak dziewczyny nie
zwracając na nią uwagi zaczęły gadać. Cleo westchnęła nie mając już na nie
siły. Spojrzała w moim kierunku a ja uśmiechnąłem się do niej co widocznie
poprawiło jej nastrój. Zostawiła dziewczęta i ruszyła w moją stronę. Usiadła
obok mnie na trybunach.
-Czemu nie gadasz z nimi?
-spytałem z lekka zdziwiony.
-Bo zaczyna mnie to męczyć -
odparła. - Lubię ten skład, ale bycie kapitanem jest frustrujące.
-Wiec skończ z ty - moja cała
uwaga prze kierunkowana była na nią.
-Nie mogę -westchnęła. -Jestem
z rodu de Nile, nie mogę się poddawać ani rezygnować. To nie w stylu mego rodu.
Okazanie słabości jest równe z porażką. My niczego się nie lękamy i z dumą
prowadzimy lud - nie mówiła to na tyle przekonywująco by mnie do tego
przekonać. Kontem oka zerknąłem na wciąż plotkujące dziewczyny. Wydawały się
nie być wzruszone brakiem towarzystwa Cleo.
-Jak uważasz chodź moim
zdaniem masz wybór -usmiechnąłem się. Musiało to poprawić z lekka humor Cleo
gdyż odwzajemniła gest.
-Wracajmy już. Nic więcej
tutaj nie zdziałam z nimi -spojrzała na uradowaną paczkę poworniarek wesoło
dyskutującą na wiele tematów.
-ok spakowałem swoje rzeczy a
następnie zaczekałem na Cleo pod szatnią.
Posiadłość de Nile. Stałem
wraz z Cleo przed drzwiami jej willi. Dziewczyna spuściła wzrok gdzieś w dół,
nie była zachwycona. Ja stałem jak wryty starając się nie popełnić żadnego
błędu. Czułem jak pot spływa mi po czole. Byłem zdenerwowany jak nigdy dotąd,
gdyż właśnie przede mną stał sam pan tego domu.
-Więc nazywasz się Nattie de
Burn? - raczej stwierdzenie niż pytanie, chodź z jego ust wszystko brzmiało jak
jedno i drugie.
-Tak -przytaknąłem. Spojrzałem
na Cleo, które błądziła gdzieś wzrokiem.
-I jesteś chłopakiem Cleo?
-mężczyzna lustrował mnie wzrokiem.
-Tak -znów krótka odpowiedz.
-Cieszę się że w końcu
zerwałaś z tym całym Gorgonem -tym razem swoje słowa do córki. -Wedzcie. Chce
lepiej poznać twojego chłopca.
Niepewnie wszedłem do domu
państwa de Nile. Cleo szła obok mnie nic nie mówiąc. Czyżby aż tak bała się
odezwać do swojego stwórcy? Nie było to jednak dla mnie coś dziwnego, gdyż sam wolałem
nie rozmawiać z "ojcem". Zawsze stosował surowe zasady dlatego każdy
wolał go unikać niż niechcący mu się narazić.
Znaleźliśmy się w ogromnym
pomieszczeniu gościnnym. Faraon usiadł w wielkim, zdobionym złotem i
czerwienią, fotelu gdy ja z Cleo siedliśmy na dużej sofie. Cały czas czułem
spojrzenie faraona na sobie co nie poprawiało mi wówczas nastroju.
-Opowiedz coś o sobie młodzieńcze
-zabrzmiał głos mężczyzny. Zastanawiałem się co powinienem powiedzieć. Jeśli
powiem prawdę o sobie to konsekwencję będę odczuwał boleśnie, lecz kłamać też
nie mogę....
-Wraz z matką mieszkałem w Francji,
lecz gdy zmarła sprowadziłem się tutaj gdzie obecnie mieszkam z braćmi o
których istnieniu nic nie wiedziałem - odpowiedziałem.
-A ojciec? -to pytanie wcale
mnie nie dziwiło.
-Ojciec zostawił mnie i mamę
dawno temu. Odezwał się dopiero po jej śmierci, ale wolę o tym nie mówić
-spojrzałem na Cleo. Wydawała się być bardziej swobodna niż wcześniej.
-Rozumiem - jej ojciec
uśmiechnął się. - Możemy porozmawiać na osobności? -spytał spoglądając na swą
córkę.
-Nie martwcie się i tak mam
coś do zrobienia - odezwała się spoglądając z uwagą na swoje paznokcie po czym
wstała i wyszła. Teraz dla mnie był najstraszniejszy koszmar. Rozmowa z ojcem
Cleo sam na sam.
[Końcówka trochę dziwaczna, ale wróciłem z imprezy i czuje się fatalnie. Na więcej już mnie dzisiaj nie stać... a szkoda bo notka miała być o wiele dłuższa]
[i tak mi się bardzo podoba :) Nattie i Cleo to urocza para :)]
OdpowiedzUsuń[Serio aż tak urocza? Biedak momentami z nią nie wytrzymuje :P]
Usuń