8
październik (poniedziałek)
Wciąż
rozmyślałam nad propozycją Ivette. Pamiętnik… Może to naprawdę nie taki zły
pomysł?
Poderwałam
się z łóżka i podeszłam do jednej z szafek. Stamtąd wygrzebałam jeden z wielu
pustych zeszytów, z bardzo brzydkim rysunkiem żaby na okładce. Wzięłam kolorowy
papier i okleiłam nim okładkę. Dorobiłam jeszcze kwiat-origami, przykleiłam na
okładkę dodając jeszcze kolorowe papierowe niteczki i maleńkie perełki.
Napisałam jeszcze pięknie wielkimi literami PAMIĘTNIK. Uśmiechnęłam się do
samej siebie. W czymś takim to mogę pisać!
Otworzyłam
zeszyt na pierwszej stronie i wetknęłam pióro w zęby. Jak by tu zacząć?
Przypomniałam
sobie wszystkie filmy i książki, w których pojawiał się pamiętnik. Dużo ich nie
było, a wszystkie dziewczyny zaczynały swe zapisy tymi samymi słowami.
Zaczęłam
pisać.
Drogi pamiętniczku!
Pokręciłam
przecząco głową. Nie będę przecież zdrabniała nazwy przedmiotu!
Drogi pamiętniku!
Zmarszczyłam
brwi, patrząc na napis. Przecież to nawet głupio wygląda… Zamaszystym
ruchem wykreśliłam słowa i zastanowiłam się. Mam!
Drogi zeszycie w którym
zapisuję swoje myśli!
Uśmiechnęłam
się szeroko. No tak o wiele lepiej!
A więc, mój kochany
zeszycie mam mały problem. Jedna dziewczyna, córka najlepszego przyjaciela
mojego taty (tak, wiem, że to skomplikowane) ta wredna suka no ona mnie nienawidzi,
uważa mnie za szmatę no nie lubi mnie. A to wszystko przez to, że mylnie
stwierdziła, że chcę jej odebrać chłopaka! A zresztą opowiem ci to wszystko od
początku. Bo my już przeszliśmy na ty,
tak?
Znowu mi nie
wyszło, w szkole zaczęli podejrzewać, że nie jestem do końca normalna.
Oczywiście mieli nie mieli racji. Jestem bardzo normalna jak na wampira!
Wspomniałam ci, że jestem wampirem? Nie? No to mówię właśnie, że nim jestem! A
tak dokładnie to wampirzycą, bo jestem kobietą.
Tak więc jak na
wampira jestem bardzo nienormalna. Mam tylko pewną umiejętność
odziedziczoną po matce, ale o tym później!
Tak więc wraz z
ojcem i przyjaciółką służącą musieliśmy wynosić się ze słonecznego Los
Angeles. Ojciec zaraz znalazł mi inną szkołę, do której uczęszcza również moja
kuzynka, której nigdy wcześniej nie poznałam! A mam już 1234 lata!
Tak więc Vlad
mój tato ten, który mnie przemienił, nazywany przeze mnie tatą bądź
Vladem (bo tak ma na imię) wykupił wielką willę (z basenem!) na najdroższej
ulicy w mieście! A jest to miasto tylko dla potworów istot obdarzonych
dziwnymi umiejętnościami i wyglądem innym niż normalski ludzki. Szkoła
do której miałam chodzić nazywa się Straszyceum. To po prostu takie liceum,
gdzie uczniowie straszą samym swoim wyglądem. Nie no, żartowałam
tylko. Po prostu jest to szkoła, do
której uczęszczać mogą jedynie takie osoby jak ja, czyli wampiry, wilkołaki i
inne tego typu poczwary istoty.
No to poszłam
pierwszego dnia do tej szkoły i ojciec (ten, który mnie zmienił) kupił mi taką
fajną kieckę, w której wyglądałam mega gorąco, jak sex bomba bardzo
ładnie i wszyscy chłopcy się za mną oglądali! Zapoznałam się z
dyrektorką, odebrałam plan lekcji, poszłam do łazienki, poprawiłam fryzurę,
wyszłam i na kogoś wpadłam. Był to jakiś chłopak, mega przystojny syn
gorgony. Przywitałam się z nim, pięknie przeprosiłam i spytałam czy nie
zna Lali Draculaury, mojej kuzynki, córki Draculi, na którą wszyscy
mówią Lala. On oczywiście ją znał i zaproponował, że mnie do niej
zaprowadzi. Ale Lali tam nie było, więc postanowiłam, że na nią poczekam, SAMA!
Pod salą dostrzegłam jakąś ładną dziewczynę, tę wredną sukę,
egoistkę, wielką królową szkoły de Nile, od której od razu poczułam
nienawiść. Bo ja emocje i uczucia wyczuwam, tak na marginesie mówiąc. Była to
egipska księżniczka, córka najlepszego przyjaciela mojego ojca (tego, który
mnie przemienił), a nazywała się Cleopatra de Nile, w skrócie Cleo.
Od tamtego czasu ja
zaprzyjaźniłam się z Deucem (tym mega przystojnym synem gorgony),
chłopakiem tej suki Cleo. Oczywiście panna de Nile wymyśliła sobie, że
jej chcę chłopaka odebrać. A to nieprawda nieprawda kłamstwo
coś bezczelnego! Już w pierwszy piątek po rozpoczęciu roku szkolnego Cleo
ogłosiła, że organizuje imprezę w swojej wielkiej i pięknej willi,
no w swoim domu. Oczywiście mój nowy przyjaciel Deuce (Boże, on naprawdę
jest przystojny) i moja kuzynka Draculaura namówili mnie, żebym przyszła.
No to przyszłam. I impreza była katastrofą! Po jakiejś godzinie rozpoczęłam z
Cleo bitwę na jedzenie! Nie ja zaczęłam, tylko ta szmata, która nazwała mnie,
MNIE suką. I tego już nie wykreślę! Bo tak właśnie zrobiła! No to ja jej miło
powiedziałam, doradziłam, by sama spojrzała w lustro bo to ona z nas dwóch
jest suką i wtedy oberwałam ciastkiem. To rzuciłam w nią szarlotką ze śmietaną.
Pewnie na tym by się nie skończyło, gdyby nie Lala, która musiała nas
powstrzymać. Po cholerę to zrobiła, tak bym tę Cleo upokorzyła, że już by
nosa za drzwi nie wystawiła! No to ulotniłam się z imprezy, poszłam do
domu, by się przebrać. Potem musiałam zdać relację mojej kochanej
przyjaciółce służącej Ivette, którą czasem lubię znoszę. Ivette
spotkałam w LA, to rudowłosa jędza czarownica (znaczy może czarować i w
ogóle, nie że z charakteru czarownica) bardzo ładna przy okazji, ale to zło
wcielone, sprowadzające grzeczne dzieci na złą drogę. To ona nauczyła mnie tak
całować chłopaka, by na całe życie ten pocałunek pamiętał. Również ona pokazała
mi co zrobić, by twój chłopak zerwał z tobą po kilku dniach, gdy się nim
znudziłaś. To ona nauczyła mnie wszystkich zboczonych kawałów, ona oglądała ze
mną zboczone filmy i polecała książki z wątkami erotycznymi jak „Gra o Tron”
którą kocham za Tyriona Lannistera. On jest taki słodki, jego szczerość mnie
rozwala. Istota urocza, ale pod tą uroczą powłoką kryje się ki czort i
diabeł. Muszę przyznać, że się z nią zaprzyjaźniłam, bo bardzo pozytywna to
osóbka. Zawsze gdy do niej podchodzę, sama zaczynam się uśmiechać, bo to takie
przyjemne, wyczuwać tylko pozytywne emocje. W każdym razie opowiedziałam jej o
wszystkim, o Cleo, o jej teoriach spiskowych. Ona by mnie wkurzyć zaczęła się
śmiać, cały czas mówiąc o Deucie jak o moim księciu z bajki! Ale i tak ją
lubię!
Z każdym dniem
nienawiść między mną a Cleo rosła, zaczęła się między nami niewypowiedziana
wojna. I tę właśnie wojnę zamierzałam wygrać, zmieść tę szmatę z powierzchni
ziemi. Oczywiście wygraną byłoby odebranie pannie de Nile chłopaka, a to
nie jest prostym trudnym zadaniem. Dlaczego? I tutaj opowiem ci o moich
relacjach z Deucem. Czysto przyjacielskich oczywiście!
Od samego początku
go lubiłam. Dobra, skłamałam, nie od samego początku, bo przy pierwszym
spotkaniu miałam ochotę zmienić go w kamień. Lubiłam go prawie od samego początku. No a Cleo od
samego początku nie lubiłam. Wystarczył jeden dzień byśmy z Deucem stali się
naprawdę świetnymi przyjaciółmi. Jeden dzień! Mało, prawda? No i jak to
przyjaciele bardzo często ze sobą rozmawialiśmy. Ale ta su.. nie
mogła tego zrozumieć, bo jest na to zbyt głupia! Oczywiście wszystkie jego
uwagi na temat mojego wyglądu były czysto przyjacielskie, tak myślę. Przynajmniej
jeśli chodzi o mnie, to by tak było.
No to rozmawialiśmy
ze sobą, żartowaliśmy wspólnie, nigdy jednak nie mówiąc o Cleo. Deuce nie do
końca wiedział jakie relacje między nami panują, a lepiej nie kusić losu. Bo ja
na punkcie Cleo stała się lekko mało, ale jednak troszkę
przewrażliwiona. Dlatego przy mnie lepiej o niej nie wspominać!
Może co mogę
powiedzieć o Deucie? Bardzo go lubię, jest sympatyczny, zabawny, po prostu
dobry z niego kumpel. A o Cleo? Że to wredna, myśląca tylko o sobie suka,
szmata wykorzystująca innych, najbardziej egoistyczna osoba jaką poznałam do
tego ubierająca się jak jakaś dziwka z przydrożnego baru! Dobra,
ochłonęłam. Ona jest po prostu wredną egoistką. Zapomnijmy o całej reszcie jaką
napisałam. Ale w myślach i tak będę nazywała rzeczy po imieniu! Bez względu na
to czy to kulturalne i miłe czy nie!
Takie właśnie mam
stosunki z Cleo de Nile i Deucem Gorgonem. Jak dotąd wszystko szło normalnie.
Przyjacielskie rozmowy, kłótnie wrogów i tak dalej, ale wszystko musiało się
zmienić tego dnia. A było to
dwudziestego drugiego dnia września. Miałyśmy mieć trening potworniarek i Cleo
(kapitan) szukała wolnej sali, by poćwiczyć. Oczywiście ta suka idiotka
była niedoinformowana i wparowałyśmy na salę gimnastyczną w połowie treningu
naszej drużyny sportowej! Mieli akurat trening z drużyną demonów. Był tam taki
jeden nieziemsko przystojny, na całe życie go zapamiętam demon, z
wyglądu całkiem niezły. No i Cleo zaczęła się do niego ślinić jak jakaś idiotka,
którą zresztą jest. Deuce (jej chłopak, przypominam!) przywitał ją, ale ona
na niego uwagi nawet nie zwróciła, cały czas wgapiała się w tego demona! Przyznaję,
że sama przez chwilę miałam ochotę rzucić się na niego, ale mi przeszło. No
to Deuce chciał się na niej zemścić i podszedł do mnie, zapraszając do kina.
Oczywiście się zgodziłam, tylko by wkurzyć Cleo oczywiście. No to cało
popołudnie zastanawiałam się jak się ubrać i w końcu musiała mi pomóc Ivette,
która to czysto przyjacielskie spotkanie-zemstę nazwała randką! Oburzające, nie
sądzisz zeszycie? Ja niby miałabym
iść z nim na randkę? Bzdury!
No to poszłam z nim
do tego kina, zrobiłam parę słodkich uśmiechów do biletera, by zdobyć miejsca
na film, których rzekomo już nie było. Oczywiście film miał być thrillerem.
Chciałam, by było to tylko i wyłącznie spotkanie o naturze przyjacielskiej, to
znaczy przyjaciel i przyjaciółka razem oglądają ekscytujące, krwawe bitwy i
oczekują kolejnego zwrotu akcji. A wyszło na to, że rzekomy thriller okazał się
być romansem. Niezły pech, nie sądzisz? I tak musiałam siedzieć obok Deuca i
oglądać całujących się aktorów, nadal oczekując jakiejkolwiek akcji, która nie
nadeszła! Nie uśmiechało mi się to siedzenie, czułam się dziwnie. Przyznam się.
Oglądając ten film, czułam się, jakbym naprawdę poszła na randkę. Dlatego
siedziałam wyprostowana na swoim siedzeniu, mięśnie miałam napięte, minę
niewyraźną, no ale oglądałam. Kilkoma zabawnymi uwagami rozluźniłam atmosferę,
bo Deuce chyba też dobrze się nie czuł.
Ale dawno nic nie
skreśliłam! Trzeba to jak najszybciej nadrobić, tak! No to co było dalej! Cała
szkoła dowiedziała się o tej randko-nie randce, bo Spectra znana jako Cerberek
zamieściła informację o naszym „potajemnym” spotkaniu na swoim blogu o szkole.
Miałam ochotę ją zabić, kolejna szmata się znalazła i do tego plotkara, bo
to wcale nie było potajemne spotkanie, a już na pewno nie ukryta randka! Cały
zespół potworniarek i drużyna demonów i naszej szkoły słyszała jak Deuce mnie
do kina zapraszał! Cleo też! A i tak ledwo przeżyłam! A wiesz, zeszycie, że
Cleo w gniewie wcale nie przypomina już pierwszej lepszej dziwki?
Oczywiście i ja i
Deuce zignorowaliśmy te kłamstwa i nadal rozmawialiśmy ze sobą jak przyjaciele.
Bo przecież właśnie nimi byliśmy! Przyjaciółmi, tylko i wyłącznie przyjaciółmi.
A Cleo po prostu zachowywała się (i zachowuje) tak, jakby Deuce mógł rozmawiać
tylko z nią, a rozmawianie z jakąkolwiek inną dziewczyną było zabronione,
albo wręcz karalne.
Jeśli myślała, że
ze mną wygra, to się myliła. Jeśli myślała, że odczepię się od jej chłopaka, to
również się myliła. Zresztą we wszystkim się myliła.
Och, stwierdziłam,
że życie mogłoby być naprawdę cudowne, gdyby Deuce nigdy nie zaprosił mnie do
kina! Niby nic się między nami nie zmieniło, ale wyczuwało się coś. A ja nie chciałam tego cosia czuć.
Bo to właśnie coś powodowało te cholerne zmiany, których nie chciałam. A
wcześniej było mi tak dobrze!
Otóż co się stało.
Był piątek. Właśnie skończyłam próbę zespołu muzycznego i postanowiłam
pośpiewać jeszcze w parku, poćwiczyć w ciszy. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z
upływu czasu. Nagle ktoś stanął obok mnie i powiedział, że świetnie śpiewam. A
był to właśnie Deuce. Coś ostatnio dużo o nim ,prawda? Oczywiście
podziękowałam mu, on mi zabrał tekst piosenki, która była tajemnicą. No to mu
powiedziałam, że jeśli komuś o tej piosence powie, to umrze. Bo go uduszę
własnymi rękami, o ile Operetta wcześniej nie udusi mnie. No to oddał mi te
kartki (o ile wydarcie mu ich można nazwać oddaniem), a ja je spakowałam do
torby. Nagle Deuce wyskoczył z tym, że ładnie wyglądam w niebieskim. No to
oczywiście ze zdziwieniem uniosłam głowę i… O Boże. Na samo wspomnienie tej
chwili zaczynam szybciej oddychać! Bo widzisz, zeszyciku, mogłam policzyć
ciemniejsze plamki na moich oczach, odbijających się w jego okularach!
Rozumiesz? Nasze twarze dzieliły może jakieś trzy centymetry! I pewnie jeszcze
sekunda i byśmy się pocałowali, ale zadzwonił mój telefon. Nie wiem tylko
czy powinnam się z tego cieszyć czy smucić. Naturalnie, że odetchnęłam z
ulgą. Po zakończeniu rozmowy z Ivette, szybko się z nim pożegnałam. Od tamtego
czasu z nim nie rozmawiałam. Bo widzisz, zeszycie, ja nawet nie jestem pewna co
powinnam o tym myśleć. A myślałam o tym dużo. Tak naprawdę ta scena pojawiała
się w moich myślach, gdy tylko miałam chwilę wolnego. Bo my prawie się
pocałowaliśmy! A przecież jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi! A
przyjaciele się ze sobą nie całują!
Powiedz mi
zeszyciku, proszę, co o tym myślisz? Bo ja sama nie wiem co mi po głowie
chodzi…
To ja już chyba
skończę to pisanie, bo słyszę kogoś na schodach. Zresztą głodna jestem, potem
znów to przyjdę.
Do zobaczenie!
Twoja Fangie
P.S. Jeszcze jedno.
Ivette, istoto piekielna, nie czytaj tego, bo uduszę!!!
Wstałam
i zamknęłam zeszyt. Wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą, wreszcie mojej głowy nie
zaprzątały tylko te myśli.
Wyszłam
z pokoju, kierując się do kuchni. Miałam wielką ochotę na duży puchar lodów
tropikalnych i cytrynowych!
Wyjęłam
wielkie opakowanie z zamrażalnika i wzięłam łyżeczkę. Lody jak zwykle były
pyszne i orzeźwiające, bo był to sorbet, a one są najlepsze! Westchnęłam z
przyjemności. Zawsze wiedziałam, że lody będą moją zgubą.
Rozłożyłam
się na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Akurat na Comedy Central
leciały Pingwiny z Madagaskaru, jedna z moich ulubionych bajek. Był to odcinek
o zemście doktora Bulgota. Uśmiechnęłam się.
-
Co oglądasz? – spytała Ivette, wchodząc do pokoju. Pokazałam na telewizor.
-
Pingwiny z Madagaskaru – odpowiedziałam szybko i poderwałam się z kanapy.
-
I wtedy tej wody będzie więcej i więcej – zaczęłam razem z Królem Julianem – i
wtedy… wszystkim damy kajaki!
Ivette
zachichotała i dokończyła już jako doktor Bulgot.
-
Nie! I wtedy dopełni się moja zemsta, bo odtąd to człowieki będą skakać przez
kółka!
-
U, e, a ja mogę dostać kajak?
Wybuchłyśmy
śmiechem. Czasem tak niewiele potrzeba, by się uśmiechnąć i zapomnieć o złości
czy smutku.
-
Uwielbiam ich – powiedziała Ivette, wskazując Skippera. Pokiwałam głową.
-
Wiesz, że ja też – zrymowałam nieświadomie. – Nie mogę się doczekać kiedy ukaże
się ten odcinek o Doris i Kowalskim.
Bo
Kowalski, ten najmądrzejszy z czwórki pingwinów kochał delfinicę Doris, która z
kolei jego nie kochała, tylko jakiegoś morsa, z którym uciekła. Kowalski nawet
stworzył dla Doris wiersz.
Wstałam
z kanapy.
-
Dobra – zaczęłam – skończyło się, a ja skończyłam jeść, więc mogę już iść na
górę – powiedziałam i odniosłam pusty pojemnik po lodach do kuchni. Wspięłam
się po schodach i weszłam do swojego pokoju. Z przyzwyczajenia włączyłam od
razu laptopa, poprawiłam poduszkę na łóżku, żeby móc się o nią wygodnie oprzeć.
Wzięłam laptopa i położyłam sobie na kolanach, gdy nagle sobie o czymś
przypomniałam. Pamiętnik!
Spojrzałam
na leżący na łóżku zeszyt. Ciekawe czy
Ivette do niego zaglądała?
Wzięłam
pamiętnik do ręki i otworzyłam go. Na początku nie dostrzegłam nic niezwykłego,
ot taki sam zeszyt, jaki był jeszcze przed dwudziestoma minutami.
Gdy
już miałam zamiar go zamknąć, dostrzegłam mały dopisek pod moim pierwszym
wpisem. Zmrużyłam oczy i przeczytałam go. Zamknęłam oczy i ukryłam twarz w
dłoniach. Ktoś bowiem dopisał poniżej:
To już na pewno nie
jest tylko przyjaźń, panno Tepes.
[Nie
wiem co myśleć o tej notce. Pomysł na pamiętnik zrodził się w mojej głowie
stosunkowo niedawno i nie wiem czy wam się spodoba. Uważam, że wyszło mi
całkiem nieźle, sama się uśmiechałam przy zapisywaniu myśli Fangie. I
zauważyłam, że ona żyje własnym życiem i sama zmusza mnie do brzydkiego
nazywania Cleo. Bo nie miałam zamiaru aż tyle razy użyć tego słowa na s.
Powiedzcie mi szczerze co o tym pamiętniku myślicie, bo ja nadal pewna tej
notki nie jestem! A i jeszcze jedno. Czy te skreślone słowa da się odczytać? Bo
tam są najzabawniejsze fragmenty. Może nie najzabawniejsze, ale
najistotniejsze. Bo to jest takie zaprzeczanie samej sobie, trochę.]
[P.S. Przepraszam za te cytaty z Pingwinów z Madagaskaru. Po prostu kocham tę bajkę :D]
[Zgłaszam się do kolejki :D]
OdpowiedzUsuń[dla mnie superaśna notka! podobało mi się jak Fangie sobie mówiła, że nie można zdrabniać nazw przedmiotów i potem jak skreślała inne słowa to było baardzo realistyczne i to mi się w tej notce podoba :-D]
OdpowiedzUsuń[Zgadzam się z Adą :D Czasami pękałam ze śmiechu przez te skreślone zdania czy słowa. S*uka Cleo. Nawet fajnie brzmi :D]
OdpowiedzUsuń[popieram przedmówczynie i przyznam, że też lubię Pingwinki. Są tac zabawni a Julian juższczegulnie :D:D:D. Notka superaśna :D ajajaj teraz ja pisze!]
OdpowiedzUsuń[Taak, pingwiny i Julian, kocham ich całym sercem! To pisz, pisz, my czekamy!]
Usuń[ A niech to. Przeciesz teraz Asoki kolej oj ja głupia, zle w kolejke luknęłam :D :P]
OdpowiedzUsuń[Juhuuuuu! Działa ^^!
OdpowiedzUsuńprzepraszam, wybuch nagłej radości xD.
Pingwiny! Uwielbiam xD
O tak, ten pamiętnik był świetny. Wzmianka do demonie <3.
Pozdrawiam, no i biorę się za swoją notkę.
Asoka]