poniedziałek, lipca 15, 2013

037. Komplikacje


22 września (piątek)

    Stałam przed lustrem w moim pokoju, a stopa wybijała szybki, równy rytm. Zastanawiało mnie jaki geniusz wymyślił to zaklęcie, które rzucane na lustra sprawia, że i wampiry mogą się w nich przeglądać. Teraz to ja stałam przed takim lustrem i spoglądałam w gładką taflę, nerwowo nakręcając kosmyk włosów na palec.
    Nie sądziłam, że wszystko przyniesie taki obrót. Dziś w szkole miała zjawić się drużyna demonów, by obserwować trening naszej drużyny. Oczywiście Cleo albo o tym nie wiedziała, albo jak zwykle postąpi łapo swojemu i zwołała trening potworniarek na tę samą godzinę co trening z demonami. Jak głupie weszłyśmy na tę durną sale by zobaczyć dwie, mierzące się groźnymi spojrzeniami drużyny. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale akurat musiał być tam także Deuce. A sytuacja z nim już i tak wystarczająco się pokomplikowała, że jakoś nie miałam zbytniej ochoty się z nim widzieć.
    Ale do czego zmierzam? Deuce przywitał Cleo, a ta… no właśnie, nic. W ogóle się nie odezwała, ba, nawet na niego nie spojrzała, bo jej „śliczne” oczka zajęte były wgapianiem się w jakiegoś mega przystojnego demona. Muszę przyznać, że mnie to nie zdziwiło, bo przecież Cleo umawia się czasem z innymi. Oczywiście jej kochany chłopak (który jest zbyt fajny dla takiej krowy) nie ma o tym pojęcia. Jednym słowem kiepsko.
    Ale co ja gadam, lepiej przejdę już do rzeczy. Deuce chyba się zdenerwował, bo podszedł do mnie, tak, właśnie do mnie, i spytał czy nie mam przypadkiem wolnego wieczoru. Oczywiście całkiem przypadkiem wolny wieczór miałam i właśnie dlatego stałam przed tym lustrem, wpatrując się nerwowo w swoje odbicie. Głupota, prawda?
    Krytycznie spojrzałam na swoją fryzurę. Te same wiśniowe włosy, ułożone w te same delikatne fale. Nuuuuuda!
    Podeszłam do innej szafy i z jednej z półek wyjęłam prostownicę, którą podłączyłam do kontaktu. Czekałam, czekałam, czekałam… zastanawiając się przy okazji czemu to tak przydatne urządzenie tak długo się nagrzewa. Przecież została mi tylko godzina!
    - Hej, Fangie, co myślisz o tym by wybra…
    Ivette przystanęła w progu, patrząc to na mnie, to na prostownicę.
    - Serio? – spytała głosem pełnym niedowierzania. – Prostujesz włosy? Serio?!
    - A co, to źle? – zapytałam z paniką. – Będę głupio wyglądać?
    Dopiero śmiech przyjaciółki sprawił, że się rozluźniłam.
    - Oczywiście, że nie! Zastanawiałam się kiedy na to wpadniesz! Bo po ostatnim razie nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek jej dotkniesz. Pamiętasz jak zabawnie wyglądałaś z tymi nadpa…
    Z moich ust wydobył się groźny, ostrzegawczy syk.
    - Nie przypominaj mi o tym – warknęłam w stronę blondynki. Ciągle to pamiętałam, siebie z przypalonymi włosami. Kilka lat temu rozpoczęła się moda na kręcenie i prostowanie włosów. Dziewczyny z całej szkoły wciąż zmieniały swoje fryzury, raz miały kręcone, innym razem proste włosy. Ja też tak zaczęłam robić. Chciałam  pokazać, że jestem taka jak one, zwykła nastolatka podekscytowana nową modą.
    Zbliżał się wielki bal. Postanowiłam zjawić się na nim z prostymi włosami. Siedziałam w pokoju wraz z Ivette, trzymając w dłoni prostownicę. Nawet nie zauważyłam, że coś było z nią nie tak. Wystarczyła jedna iskra i moje włosy stanęły w płomieniach. W tamtym momencie dziękowałam bogu, że zaprzyjaźniłam się z czarownicą. Ive szybko ugasiła płomienie, ale włosów uratować się nie udało. Nadpalona fryzura, czarne kosmyki zmieniające się w pył pod wpływem dotyku. Istna masakra. Ivette oczywiście zaczęła mnie pocieszać i szybko chwyciła za nożyczki, tym samym skracając mi włosy. Z pięknych, długich pukli zostały jedynie smętne pasemka ledwie sięgające brody.
    Odrzuciłam od siebie to przykre wspomnienie. Prostownica jaką trzymałam na pewno była dobra, nikt jej jeszcze nie używał…
    - Na co tak się stroisz? – spytała blondynka, siadając na fotelu i biorąc w ręce mój zeszyt.
    - Idę do kina – odpowiedziałam tylko wymijająco.
    - A z kim? – zainteresowała się nagle czarownica. – I co to jest?
    Spojrzałam na zeszyt, który trzymała w dłoniach. Na kartce wypisanie było coś takiego: ﻍﻍﻚﻝﻼﻹﻆﻔﻤﺝﺊ, czyli jakieś zabawne znaczki jakiegoś zabawnego języka, którego kompletnie nie rozumiem, ani nie znam.
    - A to… to jest takie coś – powiedziałam tylko, robiąc ręką kółka w powietrzu. Ivette pokiwała ze zrozumieniem głową.
    - Acha… A do kina idziesz z…?
    Zagryzłam lekko wargę, jednocześnie prostując włosy.
    - Z Deucem – odpowiedziałam cicho. Na moje słowa Ive zerwała się gwałtownie z fotela i spojrzała na mnie żywo.
    - Czemu od razu nie mówiłaś, że to randka?
    Westchnęłam głośno.
    - To wcale nie jest randka! To tylko spotkanie dwójki przyjaciół… – Powątpiewające spojrzenie czarownicy sprawiło, że umilkłam. Znów westchnęłam, tym razem z niecierpliwością. – No dobrze, może i masz rację, może to jest randka, ale kogo to obchodzi!
    - Nie może tylko na pewno – Syknęłam w stronę zbliżającej się blondynki. – No to co założysz na tą wcale nie randkę?
    Spojrzałam ze smutkiem w stronę szafy.
    - Nie mam pojęcia.
    - Ha! – Aż drgnęłam, słysząc triumfalny okrzyk Ivette. – Wiedziałam!
    Podbiegła do szafy i zaczęła grzebać w stertach ubrań. Rzuciła w moją stronę krótkie, jeansowe spodenki i białą koszulkę z napisem Take ME Away. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę.
    - Ubierzesz się zwyczajnie, by wyglądać na rozluźnioną, ale jednocześnie seksownie. No wiesz, musisz odbić słodkiego Deuca tej podłej Cleo, która obrzuca ludzi jedzeniem na powitanie.
    Jeśli Ivette chciała mnie rozśmieszyć, to jej się to udało. Roześmiałam się głośno na wspomnienie imprezy u de Nile. Nasza bitwa na jedzenie stała się znana na całą szkołę, niesłusznie oskarżono mnie o wylanie farby na Cleo i flirtowanie z jej chłopakiem. A to wszystko przez maleńki wypadek z kilkoma potrawami…
    Od tamtego momentu rozpoczęła się jakąś taka bitwa między mną a Cleo. Cała szkoła przyglądała się jej z rosnącym napięciem, oczekując zwycięzcy. Nie wiem co miałoby oznaczać moją porażkę, ale wiedziałam, że gdybym odebrała Cleo Deuca, to księżniczka byłaby skończona. Rzucona przez swojego wiernego chłopaka dla jakiejś wampirzycy!
    - Dobra, kochanie, ubieraj się.
    Spojrzałam na koszulkę i spodenki. Po chwili milczenia wciągnęłam je na siebie. odwróciłam się w stronę lustra i spojrzałam na moje odbicie. Loki zniknęły. Zastąpiły je proste kosmyki w odcieniu wiśniowego różu.  Nogi prezentowały się wspaniale. Odkryte, smukłe i długie. Ale i tak wzrok przyciągały oczy, jaskrawoniebieskie, hipnotyzujące.
    - Świetnie wyglądasz! – krzyknęła Ive z zachwytem. – Na pewno nie pomyśli, że się specjalnie na randkę wystroiłaś!
    - To nie jest żadna randka! – zaprzeczyłam głośno. Moja stopa znów zaczęła wystukiwać nerwowy rytm, gdy spojrzałam w lustro.
    - Jesteś zdenerwowana – Blondynka przyglądała mi się z troską. Prychnęłam.
    - Wcale nie jestem!
    - Jesteś!
    Przewróciłam oczami.
    - Jesteś zdenerwowana i nie zaprzeczaj, bo przecież nie jestem ślepa! Zawsze gdy się denerwujesz tak stukasz nogą. A przecież ty tak rzadko się denerwujesz!
    Nagle umilkła.
    - Zależy ci na nim?
    To pytanie mnie zaskoczyło.
    - No oczywiście, że nie – odpowiedziałam szybko, ale Ivette wciąż przyglądała mi się podejrzliwie. – O boże, która godzina?!
    Nagle dotarło do mnie, że Deuce może już na mnie czekać. Na szczęście miałam jeszcze całe pół godziny.
    - Jakie to dziwne – odezwała się czarownica – że umiesz wyczuwać uczucia i emocje innych, a swoich nie znasz!
    Oj. O tym nie pomyślałam.
    - Jesteśmy z Deucem tylko i wyłącznie przyjaciółmi. I to się nie zmieni!
    Od Ivette nawet na kilometr wyczułabym tę ogromną satysfakcję.
    - To, że nimi jesteście nie znaczy, że ci się to podoba.
    Ma mnie.
    - Ta sytuacja, jaka jest bardzo mi się podoba. Nie mogłam sobie lepszej wymarzyć!
    - To czemu się denerwujesz?
    Znów umilkłam.
    - Damn! – szepnęłam pod nosem. Czemu ona zawsze zadaje takie pytania?
    - Denerwuję się, bo… mogę się spóźnić jeśli zaraz nie wyjdę! No to pa!
    Wybiegłam z pokoju, po drodze wpychając na nogi buty. Bez słowa wypadłam na dwór, mijając zdezorientowanego tatę. Spojrzałam na zegarek. Zostało mi dwadzieścia minut. Powinnam zdążyć dojść do kina.
    Przejście drogi od domu do kina zajęło mi jakieś piętnaście minut. Przed wejściem z porozwieszanymi dookoła podświetlonymi plakatami stał Deuce. Gdy mnie dostrzegł, uśmiechnął się. Odetchnęłam z ulgą wyczuwając pozytywne emocje, otaczające mnie ze wszystkich stron.
    - Cześć mała! – przywitał mnie chłopak i spojrzał na plakaty. – To co, na jaki film idziemy?
    Weszłam do budynku i spojrzałam na wielki wyświetlacz. Tysiące tytułów wprawiały mnie o zawroty głowy, dlatego wyłowiłam pierwszy lepszy i odwróciłam się do Deuca.
    - Może „Piłą w serce”? Brzmi nieźle.
    Chłopak spojrzał na mnie, a ja wyczułam niedowierzanie.
    - Thriller? Jezu, dzięki, że nie jakaś komedia romantyczna, na które zwykła chodzić Cleo…
    - To ja może pójdę kupić bilety? – przerwałam z uśmiechem i nie czekając na odpowiedź, podeszłam do kasy.
    - Poproszę dwa bilety na „Piłą w serce” – powiedziałam, wyciągając portfel. Uniosłam głowę i napotkałam smutne spojrzenie młodego kasjera.
    - Niestety, ale bilety są już wyprzedane.
    Uśmiechnęłam się słodko, odrzucając włosy na plecy.
    - Na pewno nie ma już żadnych wolnych miejsc? – Spojrzałam mu prosto w oczy. Kasjer milczał przez chwilę i z trudem oderwał wzrok od mojej twarzy.
    - Chyba właśnie znalazłem dwa wolne miejsca w ostatnim rzędzie.
    Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i podałam mu pieniądze.
    - Dziękuję – powiedziałam i odeszłam szybko. Podeszłam do Deuca i pomachałam mu biletami przed twarzą.
    - Wywalczyłam dla nas miejsca – powiedziałam wesoło, na co Gorgon zaśmiał się cicho.
    - Flirtując z kasjerem? – spytał. – To musiała być prawdziwa bitwa.
    Wywróciłam oczami.
    - Mógłbyś chociaż okazać wdzięczność. Lepiej chodźmy po popcorn, bo głodna jestem.
    Kupiłam sobie średnią pepsi i duży popcorn na spółkę z Deucem. Przecież nie mogę całe życie się tak opychać!
    Usiedliśmy na wykupionych miejscach, na środku sali, w ostatnim rzędzie.
    - Przynajmniej na coś się to moje flirtowanie przydało – szepnęłam z przekąsem. – Mamy najlepsze miejsca.
    Zaczęły się reklamy, podczas których umierałam.
    - Jezu, kiedy to się zacznie? – spytałam po jakiś dwudziestu minutach, gdy nieznany mi producent reklamował lek przeciw wymiotom. Z obrzydzeniem wyplułam popcorn z buzi. – Zaraz się porzygam – powiedziałam. – Ludzie, ja tu jem!
    Odwróciłam głowę by nie patrzeć na piękną panią wypuszczającą kolorowego pawia. Żeby puszczać takie reklamy w kinie, gdzie ludzie opychają się popcornem i nachosami trzeba być idiotą.
    - Zaczyna się! – powiedział Deuce, gdy zaczęłam walić głową w siedzenie przede mną, wciąż puste. Natychmiast się poderwałam.
    - Wreszcie!
    Film zaczął się… bardzo nudno. Jakaś dziewczyna była na wakacjach i na plaży wpadła na chłopaka. oczywiście chłopak musiał być straaaasznie przystojny i dziewczyna, bardzo ładna przy okazji, od razu się w nim zadurzyła. Potem się spotykali, aż chłopak jej zdradził, że musi wyjechać, bo jest w wojsku. Oczywiście dziewczyna, chyba miała na imię Bella, błagała Jaysona by nie odjeżdżał, by z nią został, ale tamten z bólem serca musiał odmówić. Wsiadł do swojego samolotu, by wyjechać do Afganistanu. Oczywiście wierna Bella wkradła się za nim i razem wyruszyli na wojnę.
    Potem Jayson odkrył, że jego dziewczyna jest na pokładzie. Rozpoczęła się pierwsza kłótnia, aż przerwało ją lądowanie. Jayson błagał ją by została na pokładzie, ale ta nie chciała nawet o tym słyszeć. Na zawsze razem, na dobre i na złe – to właśnie powiedziała. Nie chciała opuszczać ukochanego. Wraz z nim poszła na wojnę, by ją wygrać bądź zginąć.
    Nagle wybuchłam śmiechem. Deuce spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
    - Ty to widziałeś? – spytałam, prawie płacząc ze śmiechu. – Ten gość najpierw stracił prawe ucho, a teraz nie ma tylko lewego!
    Chłopak przez chwilę wpatrywał się w ekran i też się roześmiał. Potem pokazywaliśmy sobie błędy reżysera, jak brak jednej soczewki, przez co ludzie mieli oczy, każde innego koloru.
    Kiedy tylko się uspokoiliśmy, starałam się skupić na fabule. Chłopak oczywiście walczył z kimś i zdawało się, że zaraz umrze. A ja trzymałam mocno za to kciuki. Napastnik zbliżał się do Jaysona z dłuuuugim nożem. Tamten, już krwawiący i wyczerpany, zaczął się wycofywać. Oczywiście napastnik wziął zamach i… rozległy się strzały. Bella stała za nim z karabinem w dłoniach. Gdy nieznajomy padł na ziemię bez życia, podbiegła do chłopaka.
    - Jay! – powiedziała w panice. – Jayson, błagam nie umieraj!
    Wywróciłam oczami.
    - Błagam, nie umieraj! Kocham cię Jayson, nie opuszczaj mnie! – powiedziałam równocześnie z aktorką. Dziewczyna oczywiście pochyliła się nad chłopakiem i złożyła na jego ustach długi pocałunek.
    Miałam ochotę krzyknąć, że gdyby to była wojna, już dawno by nie żyła, ale się powstrzymałam. Zamiast tego przysunęłam się do Deuca i powiedziałam:
    - Nie napisali, że to romans z elementami thrillera… których tutaj nie ma.
    Ktoś przede mną syknął ostrzegawczo, więc uniosłam dłonie.
    - Dobra, już nic nie mówię.
    Z coraz większym znudzeniem oglądałam film. Oczywiście oboje przeżyli, bo dzielna Bella pobiegła po pomoc. Zabrali z pola bitwy Jaysona i zawieźli do szpitala. Tam go wyleczono i oboje wrócili do domu. Razem.
    Film wreszcie się skończył. Po minie Deuca wywnioskowałam, że czuł to samo co ja, ale jego negatywne emocje nie były tak silne, jak się tego spodziewałam.
    Wyszliśmy z kina.
    - Może się przejdziemy? – zaproponował chłopak, a ja się zgodziłam.  Tak więc szliśmy obok siebie, aż doszliśmy do parku. Usiadłam na ławce i spojrzałam na ciemne niebo upstrzone złotymi gwiazdami.
    Czułam na sobie spojrzenie Deuca.
    - Ten film to była porażka na całej lini – powiedziałam, chcąc przerwać niezręczną dla mnie ciszę. Gorgon pokiwał głową. Znów zapadła cisza.
    - Zaśpiewaj coś – poprosił Deuce, a ja otworzyłam oczy szeroko ze zdumienia. – Skoro Operetta stwierdziła, że nadajesz się do jej zespołu, musisz coś umieć.
    Wciągnęłam głęboko powietrze.
    - Okej…
    Odchrząknęłam. Na myśl przyszła mi tylko piosenka Taylor Swift „Begin Again”.

Took a deep breath in the mirror
He didn’t like it when I wore high heels, but I do
Turned the lock and put my headphones on
He always said he didn’t get this song but I do, I do

Walked in expecting you’d be late
But you got here early and you stand and wave
I walk to you
You pulled my chair out and helped me in
And you don’t know how nice that is, but I do

And you throw your head back laughing like a little kid
I think it’s strange that you think I’m funny ‘cause he never did
I’ve been spending the last 8 months thinking all love ever does
Is break and burn and end
But on a wednesday in a cafe I watched it begin again

    - I co o tym myślisz? – spytałam, przerywając śpiewanie.
    - Nie najgorzej.
    Wydęłam usta i walnęłam Deuca w ramię.
    - No wiesz! Jak możesz tak mówić! – oburzyłam się i zaraz wybuchłam śmiechem. Wstałam z ławki. – Chyba już pójdę.
    Deuce też wstał.
    - To do zobaczenia.
    Poszłam. Do domu miałam już bardzo blisko, na szczęście.
    W drzwiach czekała na mnie Ivette. Przyglądała mi się badawczo, ekscytacja biła od niej tak mocno, że poczułam ją jeszcze na dworze. Westchnęłam. Nie chciałam kolejnego przesłuchania. Jednak pytań na pewno nie uniknę, to wiedziałam.
    - I jak było? – zapytała mnie w progu Ive.
    - Nudno. Film mi się dłużył masakrycznie. Miał być thriller, wyszedł romans. Okropność!
    Weszłam po schodach na górę i wpadłam do swojego pokoju. Czarownica oczywiście też się tam znalazła, jakimś sposobem przede mną, mimo że to ja szłam pierwsza!
    Zamknęłam drzwi.
    - Było romantycznie? Powiedział ci coś miłego?
    Usiadłam na łóżku.
    - To nie była randka! – powiedziałam z mocą. – To było zwykłe spotkanie dwójki przyjaciół.
    - Ta, jasne, uważaj, bo uwierzę – Ivette machnęła ręką. – Pocałował cię?
    Zamurowało mnie.
    - C…co? – spytałam, otwierając szeroko oczy ze zdumienia. – Dobrze usłyszałam? Pytasz się czy mnie pocałował? Zwariowałaś!
    - Nie, nie zwariowałam. Może przynajmniej na tej imprezie to zrobi…
    Zerwałam się z łóżka.
    - Na jakiej imprezie? – spytałam, patrząc na nią podejrzliwie. Pomachała mi telefonem przed nosem.
    - Ten blog, Cerberek, jest bardzo przydatny.
    Westchnęłam.
    - Jeszcze czegoś nie wiem?
    Otworzyła mi stronę.
    - Tylko paru rzeczy.

1 październik (poniedziałek)

    Nie byłam na wczorajszej imprezie. Nie miałam na nią ochoty. Zamiast tego obejrzałam sobie parę odcinków Happy Endings i pośmiałam się razem z Ivette. Potem zdecydowałam się obejrzeć parę filmów rysunkowych, w tym Shreka i KungFu Pandę, a następnie pograłam w Heroesa V. Dzień pełen wrażeń. Przynajmniej nie siedziałam w tym tłumie na imprezie.
    Weszłam do szkoły i stanęłam pod salą, wkładając słuchawki do uszu. miałam wielką ochotę odizolować się od świata.
    Wyjęłam z torby komórkę i połączyłam się z Internetem. Szybko sprawdziłam pocztę i facebooka, gdy ujrzałam nad sobą znajomą twarz. Draculaura pochylała się nade mną i coś mówiła.
    Wyjęłam słuchawki z uszu.
    - Coś mówiłaś? – spytałam niewinnie, a Lala tylko spojrzała wymownie w sufit.
    - Oczywiście, że coś mówiłam. Pytałam się czemu nie było cię na imprezie wczoraj?
    Wzruszyłam ramionami.
    - Tak jakoś. Po prostu miałam ważniejsze sprawy na głowie niż siedzenie na imprezie – wytłumaczyłam szybko. Lala przyjrzała mi się uważnie.
    - Taaak? A jakie?
    Milczałam.
    - Ważne – warknęłam po jakiejś minucie i zaczęłam wpychać słuchawkę do ucha. Draculaura powstrzymała mnie.
    - Ej! Jeszcze nie usłyszałaś najświeższych newsów!
    Wydęłam usta.
    - Na wczorajszej imprezie – zaczęła Lala z ekscytacją – miała miejsce mała wpadka. Yuko Halem pocałowała jakiegoś chłopaka na oczach Jacksona!
    Popatrzyłam na nią z politowaniem.
    - Powinnam teraz zacząć krzyczeć z radości i skakać, czy co? – spytałam zmęczonym głosem.
    - Właśnie to powinnaś robić – Odwróciłam głowę. Przede mną stała Frankie, cała rozpromieniona. Uśmiechała się szeroko. – Teraz Jackson znów będzie ze mną.
    Zagryzłam wargi, by nie powiedzieć czegoś bardzo niemiłego. Zwłaszcza, że JA Yuko polubiłam. I nie wydawało mi się, żeby była zdolna całować się z kimś. Tym bardziej nie Jacksonem, w którym się zakochała. Tak, wyczułam to! Nawet jeśli ona sama tego nie wie…
    Zadzwonił dzwonek. Bez słowa weszłam do sali i usiadłam w ławce, sama. Niechętnie wyjęłam zeszyt, gdy spostrzegłam na końcu sali Yuko. Nie potrzebowałam nawet mocy by wiedzieć, że jest jej smutno. W tym samym momencie do sali wpadła Frankie, a za nią Jackson. Dziewczyna złapała chłopaka za rękę, spostrzegając Yuko.
    Od córki Frankensteina wyczułam satysfakcję i radość, za to negatywne emocje bijące od Halem mogłyby zwalić mnie z nóg. Złość, zazdrość… tak silne, bym i ja poczuła nienawiść do Frankie.
    Miętowo skóra zajęła miejsce obok mnie i wyjęła zeszyt, cały czas spoglądając na Yuko.
    - Dałabyś spokój – powiedziałam cicho do niej. – Jeśli tak bardzo bawi cię granie na czyjś uczuciach, to znajdź sobie inną ofiarę.
    Frankie spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
    - Ty ją lubisz? – spytała.
    - Tak, lubię ja, ale to nie ma znaczenia – syknęłam. – Doskonale rozumiem, że byłaś o niego zazdrosna i postanowiłaś wykorzystać ten moment, by do ciebie wrócił, ale nie musisz jej specjalnie denerwować!
    Tym razem to Frankie się zdenerwowała. Popatrzyła na mnie morderczo.
    - A co ty możesz wiedzieć o uczuciach?
    Uśmiechnęłam się szeroko i oparłam łokciami o ławkę.
    - O uczuciach? – powtórzyłam po niej radośnie. Pochyliłam się w jej kierunku. – Uwierz mi, że o uczuciach wiem o wiele więcej niż mogłabyś to sobie wyobrazić.
    Znów się uśmiechnęłam i sięgnęłam po długopis, patrząc na tablicę. Uwielbiałam robić innym lekki mętlik w głowie!


[Przepraszam za długość, ale wróciłam z ogromną weną i po prostu musiałam to wszystko napisać! Nie wiem czy wam się spodoba, ale nie jest źle. Mogło być gorzej :) Oszczędziłam wam dalszej części, będzie w kolejnej notce. A, i podziwiam wszystkich, którzy się z tym uporają. Bo chwilami zawiewa nudą.]

2 komentarze:

  1. [sie zapowiada niezła akcja. Zmien notkę na 037 bo Julian zrezygnował]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dzieki tobie mam teraz pomysł na notkę. Chce do kolejki! :D:D]

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.