30 września
Wieczór. Siedziałam w pokoju ucząc się do sprawdzianu z Gryzologii, jednak nie byłam w stanie skupić się na nauce. Moje myśli krążyły wokół jedynego chłopaka, który był cudowny. Miły, zabawny. Ale niestety miłość w moim wypadku nie była wskazana. Wizję mojej matki znacznie wpływały na naszą rodzinę. Nie byłam w stanie wymknąć się nawet z domu gdyż ona zawsze to przewidziała. Ten dar tylko wszystko zniszczy.
Westchnęłam i odłożyłam książkę na bok wraz z odtwarzaczem mp3. Ułożyłam się wygodnie na łóżku tuląc poduszkę i przymknęłam oczy.
Obudziła mnie wibracja iTrumny. Ziewając chwyciłam urządzenie i spojrzałam na jasny wyświetlacz. Na ekranie pojawił się napis "Satoru". Zastanawiało mnie czemu wydzwania do mnie o 22 godzinie. No cóż odebrałam.
-Wyjdź na balkon - nie zdążyłam nic powiedzieć.
-Coś się stało? - wystraszyłam się słysząc powagę jego słów. Coś musiało się stać, lecz co?
-Wyjdź a się dowiesz - posłuchałam go i wyszłam na balkon. Zobaczyłam do ubranego w koszulkę i ciemne spodnie. Uśmiechał się trzymając telefon nadal przy uchu.
-Wiec o co chodzi? - spytałam nie kończąc połączenia.
-Chce ci coś pokazać - uśmiechnął się. -Chodź ze mną.
-Mam zeskoczyć z balkonu? - w moim głosie pojawiła się nuta kpiny.
-Chciałem zaproponować ci raczej schody ale skoro chcesz...
Po kilku sekundach znalazłam się już na dole. Jak na wieczorną pogodę było całkiem ciepło i przyjemnie. Ubrałam sobie jednak sweter gdyż niestety komary i inne tego typu paskudy strasznie się do mnie garną.
Znalazłam się już w ogrodzie upewniając się czy czasem nie obudziłam rodziców czy siostry. Żadne światło się nie paliło. Uśmiechnęłam się i podeszłam do blondyna, który patrzył na mnie zadowolony. Gdy znalazłam się przy nim, on ujął moją dłoń i pociągnął za sobą. Nie wiedziałam gdzie idziemy ale wiedziałam, że mogę mu ufać.
Minęliśmy kilka przecznic nie zatrzymując się ani na sekundę. Chłopak dobrze wiedział dokąd idzie. Musiał mieszkać w tych okolicach dłużej niż ja co stało się bardzo widoczne. Nagle znaleźliśmy się w mrocznym miejscu, które każdego normalny człowiek omijałby o tej porze nocy z daleka.
-Nie uważasz, ze cmentarz to słabe miejsce na randkę - odpowiedziałam lekko przerazona.
-Poczekaj - uśmiechnął się i podszedł do krypty. Otworzył masywne drzwi ukazując schody prowadzące w dół.
-Panie przodem - skłonił się przepuszczając mnie.
-Chcesz mnie tam zamknąć? - spytałam patrząc na niego i z rozbawionym uśmiechem.
-Nie to nie. Chciałem być tylko dżentelmenem - wzruszył ramionami i poszedł przodem. Szłam za nim.
-Co to za miejsce? - spytałam rozglądając się wkoło.
-Katakumby. Podziemie rozciągające się pod miastem a nawet dalej - szedł dalej zabierając z jednej ze ścian pochodni by rozjaśnić sobie drogę. - Nikt nigdy nie był w stanie zbadać wszystkich jej zakamarków. Nie wiadomo nawet jak powstały i przez kogo.
-Wow. Niesamowite - wpadłam w zachwyt. Nigdy dotąd nie widziałam czegoś równie niesamowitego, lecz nadal nie wiedziałam po co on mi to wszystko pokazuje.
Szliśmy tak jeszcze kilka minut gdy do moich uszu dotarły odgłosy puszczanej muzyki. Były to kawałki typu techno, takie jakie puszczają na większości zabawach. Już chciałam zapytać co się tu dzieje, lecz on makazał bym szła za nim o nic nie pytając.
Otworzyły się ogromne drzwi ukazując dużą salę wypełnioną wieloma światłami i bawiącymi się upiorami. W drugim końcu ustawiony był piedestał na którym stał sprzęd nagłaśniający. Za nim stał DJ krzyczący coś do rozbawionego tłumu. Satoru chwycił mnie za dłoń i pociągnął na środek parkietu. Zaczęliśmy tańczyć. Było miło. Śmiałam się jak nigdy dotąd nie bojąc się moich wizji. Było niesamowicie gdy nagle...
Poczułam pchnięcie z tyłu. Ktoś popchnął mnie i potknęłam się lecąc do przodu wpadłam wprost na próbującego mnie złapać Satoru. Nasze usta złączyły się. Muzyka ucichła a oczy zwrócone były w naszym kierunku.
-To będzie świetna wiadomość na mojego bloga! - rozległ się głos Spectry.
-No no - głos egipskiej księżniczki rozległ sie echem po całym pomieszczeniu. - Widzę, że znalazłaś sobie nowego chłopaka - jej głos był lodowaty jak sopel lodu.
-Szkoda tylko, że inni muszą z tego powodu cierpieć - odezwała się Franki.
Spojrzałam w stronę DJ. Hyde patrzył przez moment w naszym kierunku. Nie był zadowolony. Nasze oczy spotkały się. Poczułam dreszcz widząc jego smutną minę. Odwrócił się i wyszedł nie patrząc za siebie. Chciałam za nim pobiec, lecz franki przytrzymała mnie za ramię.
-Zostaw go - nakazała. - Nie będzie chciał z tobą rozmawiać.
-Czemu wtrącasz się w nieswoje sprawy? - spytałam podirytowana jej zachowaniem. Wszyscy mi opowiadali jaka to ona miła i radosna, ze nikogo nigdy nie poniża a wręcz przeciwnie wszystkim pomaga. Poznając ją osobiście nie mogę powiedzieć o niej tego samego co reszta. Dla mnie jest ona taka sama jak Cleo.
Franki nie odezwała się zaskoczona moim tonem. W myślach pewnie kłębiły jej się odpowiedzi jakie mogłaby użyć.
-Jest zazdrosna - powiedziała z lekkim niezainteresowaniem księżniczka Nilu.
-Cleo! - oburzyłam się dziewczyna o miętowej skórze.
-No co? Taka prawda.
-Przestańcie! - odezwała się wilczyca. - Jest impreza wiec zamiast wykłócać się i sprawiać problemy po prostu się bawmy - styl dziewczyn był ja zawsze porażający. Co się w sumie dziwić? Miała do tego smykałkę.
-Cawdeen ma rację - wtrącił się jej brat stojąc u boku ślicznej wampirzycy. - Nie powinniście się wtrącać w nieswoje sprawy.
-Ma rację. Chodźmy dalej się bawić - Lola wtuliła się w swego chłopaka.
-heloł! Zapomniałyście, że nie mamy DJ-a? - głos Cleo zabrzmiał donoście w całej sali.
-Eh.. czyli to koniec zabawy - Franki westchnęła i natychmiast udała się do wyjścia. Ja też nie zamierzałam siedzieć tu dalej. Nie zwracając uwagi na Satoru opuściłam pomieszczenie udając się tą samą drogą, którą się tu dostałam. Zastanawiałam się co powinnam zrobić, iść do domu czy wytłumaczyć wszystko DJ-owi.
Wróciłam do domu. Gdy znalazłam się w swoim pokoju chwyciłam telefon i wybrałam numer Jacksona. Zadzwoniłam. Nie odpowiadał. westchnęłam i spróbowałam jeszcze kilka razy. Nadal nic. Odłożyłam słuchawkę i położyłam się spać.
1 Październik
Całą noc nie mogłam zmrużyć oka. Moje myśli wracały do tamtych wydarzeń. Musiałam przestać o tym myśleć. Chwyciłam kartkę i ołówek pogrążając się w wizjach. Gdy skończyłam zobaczyłam Jacksona wraz z Franki idących razem do szkoły. Trzymali się za ręce.
Poczułam dziwne uczucie. Ostry ból w klatce piersiowej oraz przepełniającą złość. Pierwszy raz doznałam takiego odczucia lecz wiedziałam od początku co to jest. Byłam zazdrosna. Teraz wiedziałam jak czuła się wcześniej córka Frankensteina.
Siedziałam w klasie. Właśnie rozległ się dzwonek na lekcję. Zobaczyłam jak do środka wchodzi Franki a za nią Jackson. Dziewczyna widząc mnie chwyciła go za rękę, jak z mojej wizji, i pociągła za sobą. Starałam się uspokoić emocje będące wewnątrz mnie. Nie musiałam jednak długo się meczyć gdyż derektorka postanowiła właśnie coś ogłosić.
-Witajcie droczy uczniowie. Coraz bardziej zbliżamy się do Halloween tak wiec z racji tego święta organizujemy wspaniałą imprezę. Potrzebujemy jednak ochotników którzy będą organizować dekorację i atrakcję. Wszystkich zainteresowanych proszę o przyjście do sekretariatu. Życzę wam upiornego dnia!
______
Mia łam dodać tę notkę wczesniej, ale nie miałam dostępu do sieci. Mam nadzieje, że wam się podoba mimo to notka :D
[Łohohohoho! Ale się porobiło! Biedny Hyde... Głupia Frankie! Niech ona z nim nie będzie, błagam! I niech w potwornych parach pojawi się imię Yuko...
OdpowiedzUsuńWłaśnie dodałam kartę, możesz dodać mnie do kolejki, bo zaczynam pełną parą czyli od opowiadanie :)
Pozdrawiam!]