niedziela, lutego 10, 2013

005. Witaj w szkole

3 września 2012 (poniedziałek)
    Wysiadłam z samochodu i stanęłam przed wielkim budynkiem. Miał ciemne, kamienne ściany i wysokie, podłużne okna. Przypominał jakiś zamek, tylko wież brakowało. Nad ciężkimi drzwiami wejściowymi zawieszony był kolorowy napis. Głosił on „Straszyceum”. Głupia nazwa jak dla szkoły. Tak, bo właśnie w tym miejscu będę się uczyła.
    Westchnęłam głęboko. Spojrzałam jeszcze w tył i odprowadziłam wzrokiem odjeżdżające, czerwone Ferrari. Patrzyłam na nie dopóki nie zniknęło między drzewami. Zacisnęłam usta i znów spojrzałam na wejście do szkoły. Nerwowo poprawiłam sukienkę, zarzuciłam czarną torbę na ramię i ruszyłam do drzwi. Nacisnęłam dużą, metalową klamkę z małymi zdobieniami i weszłam do budynku. Moim oczom ukazał się długi, ciemny korytarz. Przy czarnych ścianach ustawione były szafki w kształcie trumien. Czarne, kamienne schody, taka sama posadzka. Przy drzwiach sal poustawiane małe posągi różnych potworów, oczywiście podpisane. Stały też tam ławki, ale nikt z nich nie korzystał. Całość oświetlał jedynie migotliwy blask żarówki, co nadawało korytarzowi jeszcze mroczniejszy wygląd. Teraz zrozumiałam czemu szkoła została nazwana Straszyceum. Każdy przeciętny normals mógłby się nieźle przestraszyć, widząc długie, ciemne korytarze po których przechadzają się najprawdziwsze potwory.
    Postawiłam pierwszy krok w tej ciemności. Obcas szpilki o kolorze takim samym jak moich włosów zastukał o posadzkę, na co zwróciło uwagę wiele potworów. Ich głowy odwróciły się w moją stronę. Nie chcąc patrzeć na innych uczniów, pewnym siebie krokiem odeszłam od wyjścia. Kierowałam się do gabinetu dyrektorki. Na szczęście pomocnicze tabliczki wskazywały drogę. Idąc korytarzem, czułam na sobie mnóstwo ciekawskich spojrzeń. Przeszłam obok grupki jakiś chłopaków. Jeden z nich zagwizdał głośno na mój widok. Starałam się nie denerwować. Dyskretnie próbowałam naciągnąć swoją krótką sukienkę. Żałowałam, że nie wpadłam na pomysł schowania do torby ubrań na zmianę. W głowie wciąż huczały mi słowa ojca „Musisz się wyróżnić pierwszego dnia szkoły”. Wyróżnić, też mi pomysł. Jakby sam fakt, że jestem nowa nie wystarczał.
    Stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu dyrektorki. Nieśmiało zapukałam w czarne drewno i nacisnęłam klamkę. Wkroczyłam do pokoju. Czułam się jakbym weszła do paszczy lwa. Już od progu powitało mnie srogie spojrzenie jakiejś kobiety. Zapewne dyrektorki.
    - Dzień dobry – przywitałam ją. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów.
    - Dzień dobry. Usiądź.
    Posłusznie zajęłam miejsce naprzeciwko dyrektorki. Tabliczka na biurku głosiła, że nazywa się ona Głowienia Krewnicka. Wypadałoby to zapamiętać.
    - Ty musisz być córką Vlada Tepesa, Fangie – zwróciła się do mnie kobieta. Kiwnęłam głową. Dyrektorka otworzyła jedną z szuflad i wyjęła jakieś papiery. – Oto twój plan lekcji. A tu – wskazała inną kartkę, całą zapisaną drobnym druczkiem – tu jest regulamin szkolny. Musisz się z nim zapoznać zanim pójdziesz na lekcje.
    Wzięłam ją do ręki i szybko przeczytałam regulamin. Zawierał on to co zwykle. Nie niszczyć własności szkolnej, nie hałasować na lekcjach, nie biegać po schodach, nie prowadzić bójek z użyciem dodatkowych mocy, nie krzywdzić siebie nawzajem, odrabiać zadania domowe i tym podobne rzeczy. Niby wszystko to wiedziałam, ale niekoniecznie stosowałam się do takich zasad. Zwłaszcza do tej w związku z odrabianiem lekcji.
    Oddałam kartkę pani Krewnickiej i zabrałam plan. Dostałam jeszcze kluczyk do jednej z „trumien”. Tak właśnie nazwałam sobie szafki szkolne. Oryginalna nazwa Fangie, jak zwykle ukazujesz ogrom swojej wyobraźni – pochwaliłam w myślach samą siebie.
    - Możesz już iść – poinformowała mnie dyrektorka. Nie musiała mi tego powtarzać po raz kolejny.  Szybko wstałam, pożegnałam się i prawie biegiem wyszłam z gabinetu. Jakoś nie czułam się tam zbyt komfortowo. Jeszcze ten wzrok dyrektorki. Na samą myśl się wzdrygnęłam.
    Naprzeciwko siebie dostrzegłam toaletę. Weszłam do niej i stanęłam przed lustrem. Jego rama, cała czarna jak większość rzeczy w szkole, zdobiona była w czaszki. Spojrzałam na gładką powierzchnię. Zobaczyłam tak niebieskooką, bladą dziewczynę z wiśniowymi włosami. Jej jasna cera idealnie kontrastowała z czarną sukienką. I to niby jestem ja? – pomyślałam ze zdziwieniem. Pokręciłam przecząco głową, jakbym nie zgadzała się z tym faktem, i wyszłam z łazienki.
    Zerknęłam na plan, który cały czas trzymałam w dłoni. Pierwszą lekcją miała być Historia Nieumartych z panem Paskudnym, zaś potem czekała mnie Geografia. Jak zwykle dzień zapowiada się ciekawie. Dwa nielubiane przedmioty jako pierwsze. Prychnęłam głośno i włożyłam plan do torby. Nie patrzyłam gdzie idę, więc gdy na kogoś wpadłam, byłam bardzo zdziwiona.
    - Strasznie przepraszam – powiedziałam, patrząc na chłopaka z którym się zderzyłam. Leżał na ziemi, a przyciemniane okulary spadły mu z twarzy i potoczyły się po podłodze.
    - Mogłabyś podać mi okulary? – spytał nieznajomy. Miał zamknięte oczy, jakby bał się spojrzeć na cokolwiek. Zdziwiło mnie to, ale szybko podniosłam okulary z podłogi i podałam chłopakowi, który szybko je założył.
    - Dzięki.
    Przyjrzałam mu się uważnie. Jego włosy nie były włosami tylko wijącymi się, związanymi wężami. Szybko połączyłam to z faktem, że nosi okulary i w głowie pojawiła mi się pewna myśl.
    - Jesteś gorgonem – powiedziałam bez zbędnego owijania w bawełnę. Chłopak uśmiechnął się.
    - Tez miło mi cię poznać – oznajmił. Jego słowa zbiły mnie z tropu. – Jestem Deuce – przedstawił się.
    - Fangie.
    Chłopak przyjrzał mi się z ciekawością. Mimo, że w tym spojrzeniu nie było nic więcej (bo bym to przecież wyczuła), to i tak z trudem powstrzymałam się przed walnięciem go w twarz. Spokojnie – upomniałam się – przecież nie na co dzień widuje się tu nowe potwory.
    - Jesteś wampirem – stwierdził ze zdziwieniem Deuce.
    - Też miło mi cię poznać – powtórzyłam jego własne słowa, co spowodowało, że na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. Nie odwzajemniłam go. Zamierzałam już odejść, ale coś wpadło mi do głowy.
    - Znasz może Draculaurę? – spytałam go. Od dawna chciałam poznać kuzynkę. A tak dokładniej od jakiś tysiąca dwustu lat.
    - Lalę? Chyba nie ma w Straszyceum osoby, która by jej nie znała – odparł Deuce.
    - Lala? – ze zdziwienia uniosłam brwi.
    - Tak ją tu wszyscy nazywają.
    Postanowiłam zostawić to bez komentarza.
    - Mogę cię do niej zaprowadzić.
    Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, po raz pierwszy od przekroczenia progu szkoły. Podążyłam za Deucem. Szliśmy w milczeniu, mijając coraz to dziwniejszych uczniów. Otaczały mnie nieznajome twarze, słyszałam co jakiś czas szepty „O, nowa” i „Ale laska”. To drugie doprowadzało mnie do białej gorączki. Nie wiem czemu. Wszystkie uczucia otaczających mnie potworów przytłaczały jeszcze bardziej. Wyczuwałam głównie ciekawość, zainteresowanie i ku własnemu zdziwieniu zazdrość.
    Nagle Deuce stanął przed jakąś salą.
    - To tutaj – oznajmił mi z uśmiechem i rozejrzał się po korytarzu. – Nie ma jej – mruknął pod nosem.
    - Dzięki, poczekam na nią – powiedziałam głośno, żeby mu przypomnieć, że wciąż tu stoję. Wtedy dostrzegłam brązowowłosą dziewczynę stojącą przy ścianie. Złość jaką wyczułam od niej  mnie zszokowała.
    - Kto to jest? – spytałam Deuca. On uśmiechnął się tylko.
    - Cleo – odparł. Zacisnęłam zęby. Egipt. Na pewno pochodzi z Egiptu.
    - Chyba mnie nie lubi – szepnęłam tak cicho, że ledwo sama się dosłyszałam te słowa.
    - To moja dziewczyna – dodał chłopak, nie słysząc mojej wypowiedzi.
    - To by wytłumaczyło złość – mruknęłam sama do siebie.
    - Złość? Niby skąd wiesz, że jest zła? – spytał Deuce, przyglądając mi się podejrzliwie.
    - Nie ważne – odparłam szybko. – Słuchaj, Deuce, naprawdę ci dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś – powiedziałam, dając mu do zrozumienia, że może już odejść. Chłopak tylko kiwnął głową i ruszył w kierunku Cleo.
    - Miło było cię poznać – rzucił jeszcze przez ramię.
    Kiedy tylko odszedł na bezpieczną odległość, odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na drzwi sali przy której stałam. Należała ona do pana Paskudnego czyli nauczyciela Historii Nieumartych z którym miałam mieć pierwszą lekcję. Super, przynajmniej nie będę musiała szukać potem sali.
    Tchnięta jakimś przeczuciem zerknęłam ponownie w stronę owej Cleo. Miała egipską urodę. Założyła obcisłą, białą koszulkę z dużym dekoltem. Do tego miała błękitną, falbaniastą spódniczkę ze złotym paskiem. Na stopy włożyła błękitne koturny z dodatkami złotego. Wszystko razem wyglądało naprawdę niesamowicie i cały strój był idealnie dobrany do dziewczyny.
    Cleo rozmawiała z Deucem, który otoczył ją ramieniem. Towarzyszyła im jakaś rudowłosa wilkołaczka. Nagle brunetka odwróciła głowę w moją stronę i posłała mi pełne nienawiści spojrzenie. Nie odwróciłam głowy. Uniosłam ją tylko dumnie i spojrzałam na Cleo wyzywająco. Nie miałam zamiaru jej ulec. Tym bardziej nie pierwszego dnia szkoły. Patrzyłam tak na nią, dopóki sama nie odwróciła wzroku. Z ulga stwierdziłam, że tę bitwę na spojrzenia wygrałam. Cleo zerknęła na mnie jeszcze ze złością.
    - Witaj w szkole – mruknęłam z goryczą, czując, że ten dzień zaczyna się cudownie.


[Oto i jest pierwsza moja notka. Jest chyba przyzwoitej długości. Mam nadzieję, że się spodoba :D]

[P.S. Zdania napisane kursywą to myśli Fangie :)]

2 komentarze:

  1. [czyżby szykowała sie wojna z Cleo? Chcesz odebrać jej Deusa? Jesli chcesz zaklepac sobie jakiegoś chłopaka to pisz smiało a to załatwie :D]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Widzę, ze ktoś zarywa do Deuca. Cleo pewnie ci za to oczka wydrapie. Ciekawe co będzie dalej. ]

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.