wtorek, lipca 30, 2013

055. "Padajcie na kolana, przed wami córka Lokiana!" czyli pierwszy dzień w Straszyceum.



16 października – wieczorem
                Leżałam znudzona na łóżku w swoim pokoju obserwując Branna, który próbował złapać swój ogon. Zachowuje się czasami jak prymitywny, ludzki pies. W końcu zirytowana jego zachowaniem, podniosłam się i wzięłam smoka na ręce. Spojrzał na mnie tępo, przekrzywiając głowę.
- Przestań się zachowywać jak jakiś prymityw – burknęłam i karciłam mojego pupila wzrokiem. – Do cholery jesteś smokiem, a nie jakimś szczeniakiem.
                Popatrzyłam na smoka i westchnęłam. Nie potrafię się na niego gniewać. Przytuliłam go do siebie i położyłam na ziemi.
- Kathrine? – usłyszałam głos ojca i pukanie do drzwi. – Mogę wejść?
                Nie poczekał na odpowiedź. Otworzył drzwi i spojrzał na mnie zadowolony. Czułam, że ta rozmowa nie skończy się dla mnie dobrze.
- O co chodzi? – spytałam niepewnie i usiadłam na łóżku, wpatrując się w ojca.
- Zapisałem Narviego i Valiego do liceum.
- To świetnie! Nie będzie ich w domu przez pół dnia.
- I ty też idziesz z nimi.   
W tej chwili zatkało mnie. Na przemian otwierałam i zamykałam usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Jak on mógł mi to zrobić?! Nigdy nie chodziłam do żadnej szkoły i było dobrze! Nie potrzebuje uczyć się w budynku pełnego prymitywów.
- Zamknij usta, bo ci jeszcze mucha wleci… - powiedział i zaśmiał się nerwowo, czując na sobie moje mordercze spojrzenie. – Nie martw się to nie jest zwyczajne liceum. To jest liceum dla nie ludzi. Wiesz… Wilkołaki, wampiry, dzieci potworów… Te sprawy.
- Ktoś Ci kiedyś mówił, że jesteś idiotą?
- Oj, nie dramatyzuj tak. Jest jeszcze drugi plus! Świętek też zapisał swojego syna do szkoły. Będziecie sobie razem z Vladem chodzić do szkoły, wracać, uczyć się, a kto wie może w końcu zaczniecie razem chodzić!  Jako para, nie po bułki do sklepu. Jest już płomyczku mój ty drogi późna godzina. Teraz grzecznie pójdziesz się wykąpać i spać, bo jutro czeka cię ciężki dzień. Obudzę cię, nic się nie martw!
I wyszedł trzaskając drzwiami. Naprawdę polubię tę szkołę. Nie dość, że nikogo nie będę znała to jeszcze Vlad!
Brann wleciał na łóżko i podszedł do mojej głowy, poczym zaczął trącać mnie swoim łbem . Jedyny mnie rozumie. Ciekawe jak Narvi i Vali znieśli tę wiadomość…
17 października (środa)
W ciągu całej nocy przespałam zaledwie dwie godziny. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła siódma. Wiedziałam, że nie uda mi się przekonać go do zmiany decyzji. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Bliźniaki niech sobie idą jak najdalej.  Nagle do pokoju wszedł ten zdrajca, niosąc miskę ze śniadaniem. Spojrzałam na niego wzrokiem przepełnionym nienawiścią.  On tylko szczerzył się głupkowato.
-  Przyniosłem ci płatki z mlekiem, bo potrzebuje mój promyczek mieć dużo energii na dzisiejszy dzień. Vlad po ciebie przyjdzie – oznajmił radośnie, wręczając mi posiłek i siadając obok. – Masz nie robić problemów, jasne? Jestem przekonany, że matka i tak będzie musiała często chodzić przez Narviego i Valiego, więc chociaż ty oszczędź jej nerwów… Poza tym nie chce mi się słuchać jej darcia.
~~~
Tak jak ojciec zapowiedział, Vlad pojawił się po jakiś trzydziestu minutach. Nie mam pojęcia czy był tak wkurzony, bo też został wysłany do szkoły czy dlatego, że musi ze mną do niej chodzić. Obie wersje są bardzo prawdopodobne.
- Zły dzień Zolnerowich? – spytałam na dzień dobry i wręczyłam chłopakowi swoją torbę, którą wziął niechętnie.
- Daj mi spokój kobieto. Ledwo się odezwałaś i już mnie wkurzasz – burknął. Tak… Ten dzień na pewno nie będzie udany.
~~~
Stanęłam na schodach do Straszyceum. Jak mam się zachować?  W nocy myślałam, że po prostu wpadnę do szkoły, wszyscy będą na mnie patrzeć i krzyknę „Padajcie na kolana, przed wami córka Lokiana!”. Potwory zaraz by do mnie podleciały, chcąc się zaprzyjaźnić. Ale to tylko moje durne wyobrażenie sytuacji. Nie zrobię tak. To by było… idiotyczne?
- Co tak stoisz jak głupia? – warknął Vlad i oddał mi moją torbę. No to nie mam już tragarza… - Rusz się, bo zaraz się spóźnisz.
                Wzięłam głęboki wdech i weszłam do szkoły. Na korytarzu było pełno uczniów. Spojrzałam na kartkę, na której był napisany numer mojej szafki. Mam nadzieję, że jest daleko od Vlada.
                Szłam sobie spokojnie  korytarzem, kiedy nagle jakaś blondynka zahaczyła o mnie łokciem.
- Wybacz – powiedziała tępo się szczerząc. – Nowa jesteś? Nie widziałam cię tu wcześniej. Jestem Lydia Pocus, a ty?
- Nie ważne. Patrz w ogóle jak chodzisz prymitywie – powiedziałam i udałam się na poszukiwanie mojej szafki.
W końcu udało mi się ją znaleźć. Musiałam przejść dość długi dystans, żeby do niej dotrzeć. Otworzyłam szafkę i walnęłam tam książki. Już nie ma ucieczki. Kości zostały rzucone.
Wyciągnęłam z portfela plan lekcji. Pierwszą dzisiaj miałam szaloną naukę. Brzmi… szalenie ciekawie… Czułam na sobie wzrok najmniej dwóch osób, a może nawet jednej, ale takiej, która chamsko się we mnie wgapiała. Rozglądnęłam się i zobaczyłam dziewczynę owiniętą w bandaże, która stała obok jakiegoś ciemnowłosego chłopaka. Złapała go za rękę i pociągnęła w moją stronę.
- Jestem Cleo de Nile i to ja jestem najważniejsza w tej szkole – rzekła na dzień dobry. Jak miło. – To jest mój chłopak Nattie de Brun i od razu mówię, że masz się od niego trzymać z daleka. Dobrze ci radzę.
Uśmiechnęłam się. Może nie będzie tak źle w tej szkole. Cleo spojrzała na mnie zdziwiona. Pewnie oczekiwała, że zacznę protestować czy coś, a nie uśmiechać się.
- Podobasz mi się dziewczyno – parsknęłam.  – W sensie charakter. Coś czuje, że jesteśmy podobne.
- Cleo daj jej spokój! – krzyknął nagle jakiś znajomy kobiecy głos. Spojrzeliśmy w miejsce, z którego dochodził i zobaczyłam białowłosą dziewczynę. – Ojciec mi mówił, że cię tutaj wysłano.
- Anastasia Trella jeśli dobrze pamiętam? Córka Hypnosa? – pokiwała głową w odpowiedzi. – Spotkałyśmy się na zlocie w tamtym roku nie?
- Tak. Temat brzmiał „Co zrobić aby było więcej wyznawców”. Co masz teraz?
- Plan lekcji podpowiada, że szaloną naukę.
- No to idziemy razem. Bierz książki i idziemy.
                Więc tak minął pierwszy dzień w nowej szkole. Nie było tak źle jak myślałam. Anastasia zapoznała mnie z kilkoma osobami i powiedziała co działo się w szkole. Poinformowała mnie także o imprezie, która zbliża się wielkimi krokami. Wszystko byłoby super tylko nie mam z kim iść. Przecież nie pójdę sama jak ostatnia oferma!
[No to pierwszą notkę mam za sobą :D. Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam. ]

3 komentarze:

  1. [Jak ty traktujesz Lydie :( Smutam się. Ogólnie ok.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ni smuć się, Lydia xD Jak dla mnie fajne :) O kurde... Teraz moja kolej :( !]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Notka super. Biedny nattie teraz będzie sie urzeral z dwoma jeśli ty i corp pistanowicie zostać przyjaciolkami :P Lydia też łatwo mieć nie będzie ]

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.