czwartek, marca 21, 2013

021. Tajemnice zawsze kiedyś wyjdą na światło dzienne


9 września (niedziela)
Czasami są dni kiedy nie masz na nic ochoty, gry wszystko cię dołuje i z chęcią byś na kogoś nawrzeszczała, lecz zdarzają się takie momenty w życiu każdego potwora kiedy czujesz nagły skok energii, chcesz wykrzyczeć w tedy światu wszystko co sprawia że czujesz się wspaniale. Bywają dni gdy doświadczasz na raz obu tych uczuć a dzieje się tak za sprawa osób, które cię otaczają.
Ten dzień miał być jak każdy inny. Z samego rana wraz z „rodzinką” zjadłam śniadanie. Dziś były naleśniki w syropie czekoladowym, mój największy przysmak. Po skończonym jedzeniu poszłam umyć zęby gdyż dzisiaj, jak prawie w każdy weekend, mieliśmy się wybrać do galerii na wspólne zakupy. Nie cieszył mnie ten fakt ale nie chciałam zasmucać ojca nie mówiąc o macosze.
Po kilku minutach znaleźliśmy się w centrum handlowym normalsów. Normalnie powinnam chodzić do galerii w mieście dla potworów, ale moja kochana macocha oczywiście się ich boi i stwierdziła, ze jej noga nigdy tam nie postanie. Ciężkie jest życie pół potwora.
Gdy znaleźliśmy się w pomieszczeniu natychmiast udałam się w swoja stronę. Nie miałam najmniejszej ochoty na spędzanie tego dnia oglądając jakieś głupie ciuchy. Szybkim tempem udałam się do najbliższej kafejki gdzie zamówiłam sobie duże Latte. Siadłam przy stoliku i rozkoszowałam się smakiem pysznej kawy.
Chciałam miło spędzić ten czas, lecz nie było mi to dane. W jednej chwili obok mnie znalazła się grupka chłopaków w obcisłych ciuchach i włosach na żel. Jeden z całej trójki siadł naprzeciw mnie. Miał na sobie t-shirt i krótką marynarkę. Włosy miał krótkie, koloru ciemnego brązu, zaczesane do tyłu i potraktowane odrobiną żeli. Jego twarz była opalona, wyglądała wręcz idealnie.
-Witaj mała-odezwał się swym urzekającym głosem.- Taka piękna dziewczyna jak ty nie powinna siedzieć sama-uśmiechnął się do mnie zalotnie. Eh jak ja nie lubię takiego zachowania u ludzi.
-Wal się-odparłam krótko po czym wzięłam swoje latte i postanowiłam udać się w inne miejsce. Niestety chłopak nie dawał za wygraną. Jego kumple zastawili mi drogę a on podszedł do mnie łapiąc mnie za tyłek.
-Nie uciekaj mała. Ja nie gryzę.-wkurzyło minie to jego zachowanie. Odwróciłam się napięcie i chciałam go spoliczkować lecz on zdążył chwycić moją dłoń.
-Zostaw mnie! -byłam wkurzona. Jak oni mogą się tak idiotycznie zachowywać. Czy nie zdają sobie sprawy ze nie chce z nimi gadać?
-Chyba powiedziała, ze macie ją zostawić? -spojrzałam na osobę wypowiadającą te słowa i zamarłam. Moim oczą ukazał się brunet w śnieżnobiałej koszuli rozpiętej przy szyi. Cerę miał jasną a na nosie nosił okulary. Wow -pomyślałam sobie w myślach.
-A tyś co za jeden? –spytał wyżelowany chłopak patrząc uważnie na niego.
-To mój chłopak-odparłam szybko wymijając ich i stawając obok mojego „chłopaka”.
-Mogłaś mówić od razu, ze masz kogoś-burknął tamten i wraz z swoja świtą poszli dalej.
-Dziękuje ci Jackson-uśmiechnęłam się widząc lekkie zakłopotanie znajomego. Położyłam swoje latte powrotem na stoliku i siadłam na krześle ręka zapraszając bruneta by usiadł naprzeciw.
-Nie sadziłam, ze spotkam tu kogoś ze szkoły-rzekłam następnie wzięłam łyka mojej kawy.
-Chodzę tutaj na zakupy bo w Strachgalerii czuję się trochę jak dziwak, jeśli wiesz co mam na myśli-westchnął.
-Doskonale cię rozumiem, w szkole w sumie tez nie jest łatwo gdy potwory wciąż się na ciebie gapią i nie traktują poważnie, ale widać taki już urok pół normalsa -odparłam.
Jackson uśmiechnął się słysząc te słowa. Musiało zrobić mu się lepiej wiedząc, ze jest ktoś kto w końcu wie jak i on się czuje w tej szkole. Ja tez byłam z tego powodu zadowolona. W końcu trafiła się osoba z która można porozmawiać o wszystkich uczuciach związanych z byciem innych. Nie miałam jednak ochoty i odwagi zamęczać go swymi problemami.
-A ty często tu przychodzisz-spytał po chwili przerywając krótką chwile ciszy.
-W każdy weekend-odparłam.- Rodzicie uznali, że to doskonała forma spędzenia czasu razem a widzisz jak wyszło-zaśmiała się lekko. –Zawsze im uciekam, nie to ze nie lubię tych wypadów tylko, ze nie przepadam za przymierzaniem tony ciuchów.
-Rozumiem-uśmiechnął się chłopak.
-Powinieneś częściej się tak ubierać-poradziłam. -Naprawdę super wyglądasz w samej koszuli.
-Serio? –zdziwił się ale widać było po nim, że uszczęśliwiło go to stwierdzenie.
-Tak-uśmiechnęła się i zrobiłam kolejny łyk kawy. –Jak trafiłeś do Straszyceum? –Spytałam po chwili z zaciekawieniem.
-Mój kuzyn tam chodzi wiec matka postanowiła też mnie tam posłać.
-Masz kuzyna w szkole? –zdziwiłam się trochę. –Kto to taki?
-Ross Palony. Wiem ze nie ma miedzy nami żadnego podobieństwa zarówno w wyglądzie jak i charakterze ale jednak jest moim kuzynem.
-To ten z palącą się głową?-zapytałam by się upewnić.
-Tak-odparł krótko.
-Faktycznie nie jesteście podobni-uśmiechnęłam się.
-Lubisz rocka? –spytałam po chwili.
-Oczywiście –odparł z entuzjazmem.
-Ściągnęłam wczoraj fajny kawałek. Może chcesz posłuchać? -spytałam wyjmując z kieszeni telefon.
-Z chęcia-widziałam jak się denerwuję-ale nie dzisiaj. Innym razem dobrze?-Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale też nie zamierzałam pytać. Jeśli będzie na tyle mi ufał to sam mi powie.
-No dobrze-odparłam.
-Powiedz jak ty trafiłaś do Straszycełum -szybko spytał z nadzieja ze zapomnę o poprzednim zdarzeniu.
-No cóż moja matka była również potworem i znała się dobrze z Krewnicką. Z racji, ze ja nie umiałam odnaleźć się w zwykłych szkołach, po śmierci matki, to ojciec skorzystał z oferty dyrektorki i posłał mnie tutaj-rzekłam popijając powoli kawę. Spojrzałam na Jacksona. Wyglądał na trochę przygnębionego. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Czyżbym zrobiła cos złego? Coś nie tak powiedziała? Brunet po chwili jakby się ocknął. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Musze już iść-odparł wstając z miejsca.-Zobaczymy się w szkole-odwrócił się i ruszył przed siebie. Zastanawiałam się co się tak właściwie dzieje. Wydaje się być momentami trochę dziwaczny. Widać nie jedno mamy wspólnego.
Wypiłam swoja kawę i udałam się na spotkanie z rodzinką. Jak zwykle mieli ze sobą chyba z pięć torebek cuchów i butów. Westchnęłam tylko i w milczeniu udałam się do samochodu.

10 września
Skierowałam się w stronę stołówki. Wkoło wrzało od plotek jednak starałam się ich nie słuchać i nie wdawać się w niepotrzebne dyskusję. Mimo, ze nie znałam jeszcze wszystkich to miałam wrażenie, ze wszyscy już znają mnie. Stanęłam przed drzwiami do stołówki i przesz szkło szybko spojrzałam kto aktualnie znajduję się w środku. Nabrałam dużo powietrza do płuc i weszłam do środka natychmiast kierując się do lady z przekąskami.  Już miałam wybierać w pośród wielu dań gdy ktoś objął mnie w pasie. Do ucha dobiegł mnie tylko głos, znajomy głos.
-Witaj maleńka. Jak się dzisiaj czujesz? -wszędzie rozpoznałabym ten melodyjny głos.
-Wyczes…-rzekłam uwalniając się z jego objęć.- Chyba trochę przeginasz.
-A to źle, że się martwię? -spytał zdziwiony.
-Nie, ale obłapywanie mnie w miejscach publicznych już tak-odparłam wzięłam jedzenie i poszłam.

13 września
To był dość dziwny dzień. Pierwszy raz od 2 tygodni spędzonych w tej szkole zaczęłam dostrzegać czegoś co wcześniej jakoś nie było dla mnie czymś ciekawym. Tego dnia w klasie znów nie było Wyczesa a zamiast niego Jackson. Jeszcze nigdy nie widziałam tej dwójki razem co było pierwszym powodem podejrzeń. Nauczycieli nie dziwiło to ani trochę a przy czytaniu listy nie wymieniali nazwiska Jacksona lub Wyczesa co znów wydało mi się dziwne. Może powinnam kogoś spytać? Ale co jeśli uznają, ze jestem wscipska? Jackson mówił mi kiedyś, ze przyjaźni się z Franki wiec może ona będzie znała odpowiedzi na moje pytania? Chciałam ją zapytać lecz dziewczyna na mój widok robi się nerwowa  a ja nie wiem dlaczego. Eh i co tu robić?
Dzisiaj odbywał się ostatni etap do Potworniarek. Widać wszyscy byli bardzo tym poruszeni bo ostatni etap polegał na publicznym wystąpieniu. Wszyscy chcieli zobaczyć te zmagania w końcu nie ma za dużo miejsc w zespole a samą kapitanką jest surowa Cleo. Spojrzałam tylko na plakat wywieszony na drzwiach i westchnęłam.
-Chcesz się tam wybrac?-spytał Jacksom podchodząc do mnie.
-Nie-odparłam.- Nie przepadam za takimi klimatami chodz kiedyś chciałam zostać jedną z nich-pokazałam na dziewczyny z plakatu.
-Nadałabyś się-odparł okularnik przecierając swoje szkła.
-Miło, że tak myslisz -uśmiechnęłam się.
-Wiec skoro nie idziesz na te zawody i w sumie ja tez nie to może wybierzemy się gdzieś razem?- spytał zakłopotany.
Spojrzałam na niego zastanawiając się co powinnam zrobić, chciałam jednak poznać prawdę co łączy jego i Wyczesa wiec postanowiłam się zgodzić.
-A dokąd chcesz iść?-sptałam.
-Może wybierzemy się do kina? Dzisiaj jest seans filmów niemych-odparł.
-ok-odparłam. -Czyli randka-Uśmiechnęłam się a Jackson zarumienił się.
Zaraz po zajęciach udaliśmy się na naszą pierwszą randkę. Muszę przyznać, że było całkiem fajnie. Po kinie udaliśmy się na randkę a następnie odprowadził mnie do domu. Uśmiechnęłam się a on w drodze chwycił moją dłoń. Do tej pory jeszcze nikt nie był ze mną tak blizko.
-To tutaj-odparłam pokazując na duży dom.
-Śliczne-odparł lecz nie patrzył na dom tylko na mnie. Spojrzałam na niego. Nasze oczy się spotkały i wpatrywaliśmy się tak jeszcze przez kilka sekund.
-Muszę już iść...-odparłam.
-rozumiem. Wiec do jutra-uśmiechnął się i już miał iść do domu kiedy z naprzeciwka nadjechał samochód z którego słychać było muzykę podgłoszoną na fula.
-O nie!-jeknął Jackson zakrywając sobie uszy.
-Jackson!-podbiegłam do chłopaka nie wiedząc co się z nim dzieje w tem zmienił się on w Wyczesa.
[na tym zakończmy tą beznadziejną notkę. Mam nadzieje ze komuś jednak się spodobało]

4 komentarze:

  1. [Mi się podoba Super! Lidia - Anonim]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Zgłaszam się do kolejki ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Bardzo ciekawe, no to ja po Lidi zgłaszam sie do kolejki]

    OdpowiedzUsuń
  4. [mam juz chyba nawet plan co dalej będzie :D]

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.