9 września (niedziela)
Czasami są dni kiedy nie masz
na nic ochoty, gry wszystko cię dołuje i z chęcią byś na kogoś nawrzeszczała,
lecz zdarzają się takie momenty w życiu każdego potwora kiedy czujesz nagły
skok energii, chcesz wykrzyczeć w tedy światu wszystko co sprawia że czujesz
się wspaniale. Bywają dni gdy doświadczasz na raz obu tych uczuć a dzieje się
tak za sprawa osób, które cię otaczają.
Ten dzień miał być jak każdy
inny. Z samego rana wraz z „rodzinką” zjadłam śniadanie. Dziś były naleśniki w
syropie czekoladowym, mój największy przysmak. Po skończonym jedzeniu poszłam
umyć zęby gdyż dzisiaj, jak prawie w każdy weekend, mieliśmy się wybrać do
galerii na wspólne zakupy. Nie cieszył mnie ten fakt ale nie chciałam zasmucać
ojca nie mówiąc o macosze.
Po kilku minutach znaleźliśmy
się w centrum handlowym normalsów. Normalnie powinnam chodzić do galerii w
mieście dla potworów, ale moja kochana macocha oczywiście się ich boi i
stwierdziła, ze jej noga nigdy tam nie postanie. Ciężkie jest życie pół
potwora.
Gdy znaleźliśmy się w
pomieszczeniu natychmiast udałam się w swoja stronę. Nie miałam najmniejszej
ochoty na spędzanie tego dnia oglądając jakieś głupie ciuchy. Szybkim tempem
udałam się do najbliższej kafejki gdzie zamówiłam sobie duże Latte. Siadłam
przy stoliku i rozkoszowałam się smakiem pysznej kawy.
Chciałam miło spędzić ten
czas, lecz nie było mi to dane. W jednej chwili obok mnie znalazła się grupka
chłopaków w obcisłych ciuchach i włosach na żel. Jeden z całej trójki siadł
naprzeciw mnie. Miał na sobie t-shirt i krótką marynarkę. Włosy miał krótkie,
koloru ciemnego brązu, zaczesane do tyłu i potraktowane odrobiną żeli. Jego
twarz była opalona, wyglądała wręcz idealnie.
-Witaj mała-odezwał się swym
urzekającym głosem.- Taka piękna dziewczyna jak ty nie powinna siedzieć
sama-uśmiechnął się do mnie zalotnie. Eh jak ja nie lubię takiego zachowania u
ludzi.
-Wal się-odparłam krótko po
czym wzięłam swoje latte i postanowiłam udać się w inne miejsce. Niestety
chłopak nie dawał za wygraną. Jego kumple zastawili mi drogę a on podszedł do
mnie łapiąc mnie za tyłek.
-Nie uciekaj mała. Ja nie
gryzę.-wkurzyło minie to jego zachowanie. Odwróciłam się napięcie i chciałam go
spoliczkować lecz on zdążył chwycić moją dłoń.
-Zostaw mnie! -byłam wkurzona.
Jak oni mogą się tak idiotycznie zachowywać. Czy nie zdają sobie sprawy ze nie
chce z nimi gadać?
-Chyba powiedziała, ze macie
ją zostawić? -spojrzałam na osobę wypowiadającą te słowa i zamarłam. Moim oczą
ukazał się brunet w śnieżnobiałej koszuli rozpiętej przy szyi. Cerę miał jasną
a na nosie nosił okulary. Wow -pomyślałam sobie w myślach.
-A tyś co za jeden? –spytał
wyżelowany chłopak patrząc uważnie na niego.
-To mój chłopak-odparłam
szybko wymijając ich i stawając obok mojego „chłopaka”.
-Mogłaś mówić od razu, ze masz
kogoś-burknął tamten i wraz z swoja świtą poszli dalej.
-Dziękuje ci
Jackson-uśmiechnęłam się widząc lekkie zakłopotanie znajomego. Położyłam swoje
latte powrotem na stoliku i siadłam na krześle ręka zapraszając bruneta by
usiadł naprzeciw.
-Nie sadziłam, ze spotkam tu
kogoś ze szkoły-rzekłam następnie wzięłam łyka mojej kawy.
-Chodzę tutaj na zakupy bo w
Strachgalerii czuję się trochę jak dziwak, jeśli wiesz co mam na
myśli-westchnął.
-Doskonale cię rozumiem, w
szkole w sumie tez nie jest łatwo gdy potwory wciąż się na ciebie gapią i nie
traktują poważnie, ale widać taki już urok pół normalsa -odparłam.
Jackson uśmiechnął się słysząc
te słowa. Musiało zrobić mu się lepiej wiedząc, ze jest ktoś kto w końcu wie
jak i on się czuje w tej szkole. Ja tez byłam z tego powodu zadowolona. W końcu
trafiła się osoba z która można porozmawiać o wszystkich uczuciach związanych z
byciem innych. Nie miałam jednak ochoty i odwagi zamęczać go swymi problemami.
-A ty często tu
przychodzisz-spytał po chwili przerywając krótką chwile ciszy.
-W każdy weekend-odparłam.-
Rodzicie uznali, że to doskonała forma spędzenia czasu razem a widzisz jak
wyszło-zaśmiała się lekko. –Zawsze im uciekam, nie to ze nie lubię tych wypadów
tylko, ze nie przepadam za przymierzaniem tony ciuchów.
-Rozumiem-uśmiechnął się
chłopak.
-Powinieneś częściej się tak
ubierać-poradziłam. -Naprawdę super wyglądasz w samej koszuli.
-Serio? –zdziwił się ale widać
było po nim, że uszczęśliwiło go to stwierdzenie.
-Tak-uśmiechnęła się i
zrobiłam kolejny łyk kawy. –Jak trafiłeś do Straszyceum? –Spytałam po chwili z
zaciekawieniem.
-Mój kuzyn tam chodzi wiec
matka postanowiła też mnie tam posłać.
-Masz kuzyna w szkole?
–zdziwiłam się trochę. –Kto to taki?
-Ross Palony. Wiem ze nie ma
miedzy nami żadnego podobieństwa zarówno w wyglądzie jak i charakterze ale
jednak jest moim kuzynem.
-To ten z palącą się
głową?-zapytałam by się upewnić.
-Tak-odparł krótko.
-Faktycznie nie jesteście
podobni-uśmiechnęłam się.
-Lubisz rocka? –spytałam po
chwili.
-Oczywiście –odparł z
entuzjazmem.
-Ściągnęłam wczoraj fajny
kawałek. Może chcesz posłuchać? -spytałam wyjmując z kieszeni telefon.
-Z chęcia-widziałam jak się
denerwuję-ale nie dzisiaj. Innym razem dobrze?-Nie wiedziałam o co mu chodzi,
ale też nie zamierzałam pytać. Jeśli będzie na tyle mi ufał to sam mi powie.
-No dobrze-odparłam.
-Powiedz jak ty trafiłaś do
Straszycełum -szybko spytał z nadzieja ze zapomnę o poprzednim zdarzeniu.
-No cóż moja matka była
również potworem i znała się dobrze z Krewnicką. Z racji, ze ja nie umiałam
odnaleźć się w zwykłych szkołach, po śmierci matki, to ojciec skorzystał z
oferty dyrektorki i posłał mnie tutaj-rzekłam popijając powoli kawę. Spojrzałam
na Jacksona. Wyglądał na trochę przygnębionego. Nie miałam pojęcia o co mu
chodzi. Czyżbym zrobiła cos złego? Coś nie tak powiedziała? Brunet po chwili
jakby się ocknął. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Musze już iść-odparł wstając
z miejsca.-Zobaczymy się w szkole-odwrócił się i ruszył przed siebie.
Zastanawiałam się co się tak właściwie dzieje. Wydaje się być momentami trochę
dziwaczny. Widać nie jedno mamy wspólnego.
Wypiłam swoja kawę i udałam
się na spotkanie z rodzinką. Jak zwykle mieli ze sobą chyba z pięć torebek
cuchów i butów. Westchnęłam tylko i w milczeniu udałam się do samochodu.
10 września
Skierowałam się w stronę
stołówki. Wkoło wrzało od plotek jednak starałam się ich nie słuchać i nie
wdawać się w niepotrzebne dyskusję. Mimo, ze nie znałam jeszcze wszystkich to
miałam wrażenie, ze wszyscy już znają mnie. Stanęłam przed drzwiami do stołówki
i przesz szkło szybko spojrzałam kto aktualnie znajduję się w środku. Nabrałam
dużo powietrza do płuc i weszłam do środka natychmiast kierując się do lady z
przekąskami. Już miałam wybierać w
pośród wielu dań gdy ktoś objął mnie w pasie. Do ucha dobiegł mnie tylko głos,
znajomy głos.
-Witaj maleńka. Jak się
dzisiaj czujesz? -wszędzie rozpoznałabym ten melodyjny głos.
-Wyczes…-rzekłam uwalniając
się z jego objęć.- Chyba trochę przeginasz.
-A to źle, że się martwię?
-spytał zdziwiony.
-Nie, ale obłapywanie mnie w
miejscach publicznych już tak-odparłam wzięłam jedzenie i poszłam.
13 września
To był dość dziwny dzień.
Pierwszy raz od 2 tygodni spędzonych w tej szkole zaczęłam dostrzegać czegoś co
wcześniej jakoś nie było dla mnie czymś ciekawym. Tego dnia w klasie znów nie
było Wyczesa a zamiast niego Jackson. Jeszcze nigdy nie widziałam tej dwójki
razem co było pierwszym powodem podejrzeń. Nauczycieli nie dziwiło to ani
trochę a przy czytaniu listy nie wymieniali nazwiska Jacksona lub Wyczesa co
znów wydało mi się dziwne. Może powinnam kogoś spytać? Ale co jeśli uznają, ze
jestem wscipska? Jackson mówił mi kiedyś, ze przyjaźni się z Franki wiec może
ona będzie znała odpowiedzi na moje pytania? Chciałam ją zapytać lecz
dziewczyna na mój widok robi się nerwowa
a ja nie wiem dlaczego. Eh i co tu robić?
Dzisiaj odbywał się ostatni
etap do Potworniarek. Widać wszyscy byli bardzo tym poruszeni bo ostatni etap
polegał na publicznym wystąpieniu. Wszyscy chcieli zobaczyć te zmagania w końcu
nie ma za dużo miejsc w zespole a samą kapitanką jest surowa Cleo. Spojrzałam
tylko na plakat wywieszony na drzwiach i westchnęłam.
-Chcesz się tam wybrac?-spytał
Jacksom podchodząc do mnie.
-Nie-odparłam.- Nie przepadam
za takimi klimatami chodz kiedyś chciałam zostać jedną z nich-pokazałam na
dziewczyny z plakatu.
-Nadałabyś się-odparł
okularnik przecierając swoje szkła.
-Miło, że tak myslisz
-uśmiechnęłam się.
-Wiec
skoro nie idziesz na te zawody i w sumie ja tez nie to może wybierzemy się
gdzieś razem?- spytał zakłopotany.
Spojrzałam
na niego zastanawiając się co powinnam zrobić, chciałam jednak poznać prawdę co
łączy jego i Wyczesa wiec postanowiłam się zgodzić.
-A
dokąd chcesz iść?-sptałam.
-Może
wybierzemy się do kina? Dzisiaj jest seans filmów niemych-odparł.
-ok-odparłam.
-Czyli randka-Uśmiechnęłam się a Jackson zarumienił się.
Zaraz
po zajęciach udaliśmy się na naszą pierwszą randkę. Muszę przyznać, że było
całkiem fajnie. Po kinie udaliśmy się na randkę a następnie odprowadził mnie do
domu. Uśmiechnęłam się a on w drodze chwycił moją dłoń. Do tej pory jeszcze
nikt nie był ze mną tak blizko.
-To
tutaj-odparłam pokazując na duży dom.
-Śliczne-odparł
lecz nie patrzył na dom tylko na mnie. Spojrzałam na niego. Nasze oczy się
spotkały i wpatrywaliśmy się tak jeszcze przez kilka sekund.
-Muszę
już iść...-odparłam.
-rozumiem.
Wiec do jutra-uśmiechnął się i już miał iść do domu kiedy z naprzeciwka
nadjechał samochód z którego słychać było muzykę podgłoszoną na fula.
-O
nie!-jeknął Jackson zakrywając sobie uszy.
-Jackson!-podbiegłam
do chłopaka nie wiedząc co się z nim dzieje w tem zmienił się on w Wyczesa.
[na tym
zakończmy tą beznadziejną notkę. Mam nadzieje ze komuś jednak się spodobało]
[Mi się podoba Super! Lidia - Anonim]
OdpowiedzUsuń[Zgłaszam się do kolejki ]
OdpowiedzUsuń[Bardzo ciekawe, no to ja po Lidi zgłaszam sie do kolejki]
OdpowiedzUsuń[mam juz chyba nawet plan co dalej będzie :D]
OdpowiedzUsuń