Spojrzałam na zegarek. Wybiła własnie godzina 12.30. Siedziałam na ławce w galerii, czekając, aż moi kochani rodzice zechcą wrócić już z Hausa. Nigdy nie lubiłam tych naszych rodzinnych wypadów do galerii. Zawsze kręciło się tam wiele ludzi a po za tym nigdy nie przepadałam za chodzeniem po sklepach. Na sama myśl o przymierzaniu 1000 ubrań robiło mi się słabo.
Westchnęłam kreśląc ołówkiem ostatnią kreskę na moim rysunku. Gdy dzieło było gotowe spojrzałam na nie dokładnie. Dzieło przedstawiało dwoje ludzi a dokładniej kobietę i mężczyznę. Kobieta siedziała na ławce trzymając w dłoni książkę. Jej długi ciemny kucyk opadał delikatnie na ramieniu jej wzrok wbity był w chłopaka, klęczącego tuz na przeciw niej. W dłoni trzymał otwarte pudełeczko w środku którego znajdował się pierścionek.
Usłyszałam nagły pisk radości. Obejrzałam się dookoła i zobaczyłam chłopaka, który właśnie oświadczył się swej wybrance. Wyglądali zupełnie tak samo jak postacie na moim rysunku. Wiedziałam, ze własnie przewidziałam to wydarzenie. Wpatrywałam się w szczęśliwa parę przez kolejne pół minuty. Z jednej strony trochę im zazdrościłam gdyż wiedziałam, ze mnie coś takiego nie spotka.
-Skarbie żałuj, ze nie chciałaś iść z nami-tuż koło mnie rozległ się głos macochy.-Nawet nie wiesz ile mają tam pięknych ciuszków, ale nie martw się, kupiłam ci parę na twoje pierwsze dni z Monster High-na jej jasnej twarzy promieniał ciepły uśmiech. Ojciec stał obok niej trzymając w dłoni zakupy.
-Widzę, ze znów rysowałaś-odrzekł ojciec.-Co za piękna para-uśmiechnął się widząc moje arcydzieło. Mi jednak nie było do śmiechu. Od jutra miałam zacząć naukę w nowej szkole, co oznaczało ponowne zrażanie do siebie ludzi.
-Chodźmy już-rzekłam chowając swój szkicownik.-Nie czuje się dzisiaj najlepiej a w dodatku musimy jeszcze rozpakować swoje rzeczy-dodałam i ruszyłam przodem. Rodzice ruszyli za mną.
3 września
Siedziałam na tylnym siedzeniu nowego, czarnego Audi, czekając na moment gdy dojadę do nowej szkoły. Byłam ciekawa czy szkoła wygląda aż tak przerażająco jak ją opisywali. W dniu, w którym rodzice oznajmili mi, ze od przyszłego roku będę uczęszczać do tej szkoły, sprawdziłam już wiadomości na jej temat, które zamieszczone były w internecie na stronie cerberka.
Spojrzałam za szybę. Pogoda była wyjątkowo ciepła. uśmiechnęłam się widząc "normalskich" rówieśników zmierzających właśnie do swoich normalnych szkół. Wiedziałam, ze teraz już raczej ich nie spotkam. Z oddali dostrzegłam zarysy mojej nowej szkoły. Znajdowaliśmy się już niedaleko. Poczułam ucisk w żołądku. Nie wiedziałam, czy mam się cieszyć czy być poważnie przerażona.
Wysiadłam z samochodu odgarniając niesforne włosy do tyłu. Mój wzrok utkwił właśnie na masywnych drzwiach prowadzących do wnętrza budynku. Przełknęłam ślinę i poprawiłam torbę po czym udałam się do środka.
Korytarz wydawał się być niezwykle ogromny. Ściany pomalowane w ciemne odcienie nadawał pomieszczeniu ponurości. Całość ozdobiona była przerażającymi posagami i kolumnami wystającymi z rogów ścian. Po lewej stronie wiły się szerokie schody idące po półkolu aż na pierwsze piętro. Idąc prosto wchodziło się do drugiego korytarza. Był on jednak bardziej węższy i dłuższy a przy ścianach znajdywały się szafki w kształcie trumien.
-Rzeczywiście upiornie tu-mruknęłam i udałam się na matematykę.
***
Weszłam do sali natychmiast zajmując miejsce przy oknie. Nie miałam najmniejszej ochoty rzucać się w oczy chodź niestety wygląd normalsa wcale mi nie ułatwiał sprawy. Po chwili obok mnie usiadła jakaś dziewczyna. Miała skórę w odcieniu miętowym, długie czarne włosy z białymi pasmami oraz szwy na zgięciach ciała. Z szyi wystawały jej dwie śruby, które lekko iskrzyły.-Witaj jestem Franki-rzekła do mnie dziewczyna wyciągając jednocześnie dłoń w moją stronę.
-A co mnie to-odparłam z nadzieją, ze dziewczyna zechce się łaskawie odczepić ode mnie. Niestety pomyliłam się.
-Nie musisz być taka agresywna wobec mnie-odparła po chwili a jej wyraz twarzy przybrał wrażenie lekko zdziwionej moją reakcją.-Nic ci w końcu nie zrobiłam-dodała po chwili.
-Nie ważne-westchnęłam i spojrzałam w okno. Chciałam jak najszybciej zakończyć ten dzień, ale niestety to był dopiero początek.
Lekcja trwała już od co najmniej 5 minut. Nauczyciel tłumaczył jakieś zadanie, co jednak mało mnie interesowało. Z nudów zaczęłam bazgrać coś na kartce gdy nagle drzwi do klasy otworzyły się a w nich stanął ciężko oddychający normals. Zaraz... zwykły człowiek? A może tak jak tylko wygląda na zwykłego człowieka?
-Przepraszam za spóźnienie-wydusił z siebie szatyn po czym natychmiast zajął miejsce obok córki Frankensteina. Zdjął swe masywne okulary i przetarł szkiełka żółtą ściereczką. Zakładając je z powrotem na nos spojrzał ukradkiem w moim kierunku. Szybko odwróciłam wzrok i zaczęłam dalej bazgrać po pustej kartce.
***
Minęło 45 minut. Mój rysunek był już prawie gotowy. Przedstawiał dwie postacie. Jedna żeńska idąca korytarzem a druga męska wpadająca na dziewczynę wytracając jej z dłoni zeszyt. Żadna z postaci nie miała jeszcze dorysowanych twarzy a ubrania były jedynie zarysami.Rozległ się dzwonek zwiastujący przerwę. Wszyscy zebrali swoje rzeczy i udali się na przerwę. Ja również podążyłam ich śladem. Nie myślałam o niczym, jak o tym by jak najszybciej znaleźć kolejną same gdzie miała się rozpocząć kolejna lekcja.
Poczułam nagle uderzenie. Straciłam równowagę i poleciałam do przodu wypuszczając z dłoni zeszyt. W jednej chwili leżałam już na zimnych czarno białych płytkach.
-Nic ci nie jest?-dobiegł mnie męski głos.-Tak bardzo przepraszam. Nie zauważyłem cię-w jednej chwili obok mojej twarzy pojawiła się czyjaś dłoń. Spojrzałam na nią a potem podniosłam wzrok ku górze by móc zobaczyć twarz chłopaka który niemal mnie stratował. Od razu rozpoznałam bruneta w okularach.
-Nic się nie stało-odparłam i chwyciłam jego dłoń by móc się podnieść. Gdy znalazłam się już w pozycji przed wpadką, zaczęłam zbierać kartki. Chłopak pochylił się i pomógł mi z zbieraniem moich rzeczy. Było to miłe z jego strony.
-Jestem Jackson-odparł wręczając mi kartki.
-Yuko-odparłam i ruszyłam przodem. Nie chciałam zbyt długo przebywać w niczyim towarzystwie. Jackson jednak nie zrezygnował i ruszył za mną idąc teraz krok w krok ze mną.
-Widzę, że jesteś nowa. Wiem jak ciężko jest być nowym w szczególności jeśli wygląda się jak normals-zaczął.-Nikt cię nie traktuje w tedy na serio....-dodał trochę smutnym głosem.
-Wybacz, ale nie mam teraz czasu na wyżalenia-odparłam i przyśpieszyłam kroku. Tym razem się udało. Chłopak stanął i patrzył się jak po prostu idę sobie totalnie go olewając. Z jednej strony było mi go żal, ale z drugiej tak będzie dla niego lepiej...
***
Szłam korytarzem. Nadal nie do końca orientowałam się w położeniu. W sumie co się dziwić skoro jestem w tej szkole dopiero od kilku godzin. Westchnęłam spoglądając na wysokie okna. Na dworze pogoda jak zwykle była słoneczna. Już nie mogłam się doczekać na koniec zajęć. Zostały mi jeszcze tylko 2 godziny... Założyłam słuchawki i pogrążyłam się w rytmie jednego z utworów.
Idąc dalej poczułam uderzenie. Białowłosa dziewczyna uderzyła we mnie przewracając się i lądując ze mną na twardych płytkach. I tak właśnie poznałam niezwykłą boginię grecką, zwaną Anastasia.
***
[I to na tyle. Notka miała być dłuższa ale postanowiłam ją skrócić i zrobić z jednej dwie. Mam nadzieje, ze choć trochę jest ciekawa. Liczę na wasze komentarze]
[ciekawe... nieźle... właśnie... mogę pisać kolejną notkę?]
OdpowiedzUsuńAsoka
[Śmiało pisz nie mam kolejki jakoby wiec proszę bardzo :D]
UsuńSpoko;3
OdpowiedzUsuńmonsterhighblox.blogspot.com ;3 Zaraszamy xd
Dobry wieczór, na Zaczarowane-Szablony pojawiło się twoje zamówienia. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuń